„Na szlak moich blizn poprowadź
palec,
by nasze drogi spleść gwiazdom na
przekór.
Otwórz te rany, a potem zalecz
aż w zawiły losu ułożą się wzór.”
Wiedźmin 3: Dziki Gon
- Pieśń Priscilli
Obudził ją przyjemny zapach
świeżo parzonej kawy. Subtelnie pieścił zmysły powonienia, wywołując delikatny
uśmiech na twarzy. Przeciągając się, zamruczała z zadowolenia. Zaraz jednak
syknęła, wykrzywiając usta w grymasie bólu.
Otworzyła powieki, powoli
podnosząc się do siadu. Zamarła, gdy jej oczy lustrowały nieznaną sypialnie.
Jasnoszare ściany idealnie komponowały się z ciemnymi meblami, a czarna
satynowo-bawełniana pościel wydzielała przyjemną woń. Zapach ten jednak nie należał
ani do niej, ani do jej męża. Była to słodka mieszanka migdałów i męskich
perfum.
Zauważywszy charakterystyczną
maskę ANBU, wydała z siebie głośny jęk. W tym samym momencie zdała sobie sprawę
z tego, że była całkowicie naga. To wszystko nie wyglądało zbyt optymistycznie.
Zwlokła się z łóżka, po drodze
narzucając na siebie męski t-shirt znaleziony
na krześle. Kierowana zapachem kawy, ruszyła przed siebie. Wystrój
salonu, przez który przechodziła, utwierdził ją w przekonaniu, że całkowicie
naga obudziła się w łóżku Kakashiego Hatake.
Przystanęła w kuchennych
drzwiach, opierając się o framugę ramieniem. Kakashi uwijał się przy blacie,
ubrany jedynie w dresowe spodnie. Odwrócił się do Sakury, która ze szczęką na
podłodze obserwowała grę mięśni jego pleców, a gdy uśmiechnął się do niej,
zaniemówiła. Niemrawe urywki wczorajszego uniesienia powróciły do niej, zabierając
jej dech w piersiach.
- Wiem, że jestem zabójczo przystojny - mówiąc to powolnym ruchem przeczesał włosy.
– Ale zamknij buzie, bo nie umyłaś jeszcze zębów – dokończył, jawnie się z niej
nabijając.
Sakura skrzyżowała ręce pod piersiami, wysoko unosząc głowę. Hardo
spojrzała w roześmiane oczy Hatake, a niewypowiedzenia riposta uwięzła w jej
gardle. Zupełnie nagle wydała z siebie przeraźliwy krzyk, i łapiąc się za głowę
dłońmi, upadła na kolana.
Udało mu się ją uspokoić dopiero po jakiś piętnastu minutach. Sakura
wiła się, krzyczała, a łzy obficie spływały po jej rozpalonych policzkach.
Kakashi widział wiele, ale to genjutsu było już sporą przesadą. Tak paskudną
technikę mógł zastosować tylko ktoś strasznie wyrafinowany.
Nawet gdy się uspokoiła, potrafiła jedynie wpatrywać się beznamiętnie w
ścianę. Nagle jednak nieco się ocknęła, spojrzała przerażona na półnagiego
Kakashiego a potem na siebie. Z pewnej siebie, wrednej i hardej kobiety, stała
się płochliwą sarenką.
- Kakashi-san… - wydukała nieśmiało, a Hatake wysoko
uniósł brew. Gdzie podziała się ta zadziorna kobieta, która wczorajszej nocy bezwstydnie
wiła się na nim, nie żałowała ilości decybeli w jękach i zaczepnie podgryzała
mu ucho? Miał wrażenie, że teraz miał przed sobą zawstydzoną pięciolatkę.
Uświadomił sobie właśnie, że to nie był pierwszy raz, gdy widział jej zupełnie
nagłą, bezsensowną zmianę zachowania. Co dziwniejsze kobieta zawsze nie
pamiętała chwil, które wydarzyły się przed tym emocjonalnym skokiem.
- Czy my…? – zapytała, a nie uzyskawszy odpowiedzi,
wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. – To niemożliwe…! Jak…?! Przecież ja kocham Sasuke…
Co ja zrobiłam? – zaczęła panikować, mocno wplatając palce w długie włosy.
- Kochasz go? – Sam nie wiedział dlaczego zadał to
pytanie. Kobieta spojrzała na niego wyraźnie speszona, a w jej oczach
spostrzegł czystą mieszankę obłędu.
- Sasuke to idealny mąż, troszczy się o mnie – mówiła jak
w transie, zupełnie ignorując Hatake. Ton jej głosu, o dziwo, pozbawiony był
jakichkolwiek emocji. Kakashi spojrzał w jej matowe oczy i załamał ręce.
- Skurwysyn – wyszeptał, czując rosnącą wściekłość.
Cudem udało mu się wprowadzić Sakurę w
błogi sen. Zmuszony został do wsypania jej środków nasennych do herbaty. Teraz
spała spokojnie, cicho pochrapując.
Kobieta dosłownie dostała ataku histerii. Zaczęła ostry monolog o tym
jaką złą żoną była, jaki to Sasuke idealny. Puściły mu nerwy dopiero w
momencie, w którym stwierdziła, że Uchiha cholernie cierpiał po stracie
dziecka, a ona zamiast go wspierać, sypiała sobie z innym. Zmusił ją wtedy do
wypicia herbaty, po czym wyszedł do kuchni, czekając aż środki zaczną działać.
Pamiętał jak Sasuke ją traktował. Była jego zabawką, jego własnością.
Podczas ciąży pilnował ją niczym Cerber, a po porodzie niejednokrotnie
zostawiał ją całkowicie samą. Skarżyła się Kakashiemu na luki w pamięci, nie
wiedziała skąd brały się u niej liczne siniaki a nawet dwa złamania.
Opadł na krzesło, po czym schował twarz w dłoniach. Żałował, że nie
zareagował wcześniej.
- Kogo my tu mamy? – Kakashi
roześmiał się głośno, odbierając od czerwonowłosej reklamówkę. Butelki wesoło odbiły się od siebie, gdy
postawił zakupy na blacie stolika.
- Szuje! – Itachi
warknął gniewnie, spoglądając na przyjaciół. – „Mamy ważne kwestie zawodowe do
omówienia.”, „Musimy w końcu usiąść nad twoją kampanią.”, tak zamierzacie
pracować? – zapytał, zakładając ręce na torsie.
– Mówiłeś, że Urumi poszła po dokumentacje… wybacz ale to nie wygląda mi
na papiery – narzekał jak stara baba, jednak mimo swoich słów, skierował się po
czarki. Urumi w tym czasie, zupełnie się nie krępując, ruszyła w stronę
lodówki. Bezceremonialnie otworzyła magiczne urządzenie, wyjmując z niego
potrzebne produkty.
- W dzisiejszym
menu kurczak carry w sosie kokosowym – oznajmiła, uśmiechając się pod nosem.
Kakashi zabrał się za sos,
podczas gdy Urumi zajmowała się kurczakiem, a Itachi ryżem i przekąskami. Od
czasu do czasu popijając sake, uwijali się w kuchni nadzwyczaj sprawnie.
Uwielbiali razem walczy oraz gotować. O piciu nie wspominając.
- Co tak ładnie pachnie? –
Sakura, przywiedziona zapachami, usiadła przy stole.
- Dołączysz do nas?
– zapytał Itachi, znacząco wskazując na nakładane właśnie danie oraz butelkę
sake. – Z zaufanego źródła wiem, że mój braciszek jest na delegacji i wróci
pojutrze.
- Głąb jak zwykle
mi o niczym nie powiedział- nadąsała się Sakura, na co Itachi parsknął
śmiechem. Kakashi zaś uniósł wysoko brew, słysząc jak kobieta wyzywała swojego
męża.
- W takim razie
dobrze ci zrobi ciepły, domowy obiad. – Urumi postawiła przed różowowłosą
talerz. – I mocna sake – dodała, nalewając alkoholu do czarki.
- Przestań! – Kakashi niemal
dusił się ze śmiechu, jednak jego oczy ciskały piorunami.
- Interesujące –
mruknęła Sakura, będąc zaskoczoną umiejętnościami starszej Shiroyamy. – A
możesz sprawić abym teraz się rozpłakała, a potem zupełnie nagle zmienić mój
stan na czystą euforię? Chciałabym
odczuć to na włas… - przerwała w półsłowa, czując nagle nieopisany smutek, a w
kącikach oczu zalśniły łzy. Gdy już prawie zaczęła ryczeć jak bóbr,
niespodziewanie poczuła wszechogarniającą radość.
Itachi westchnął naprawdę głęboko, opierając głowę o ścianę. Czuł wielką
bezradność, która prześladowała go od kilku dni. Czas płynął nieubłagalnie,
działając na ich niekorzyść. Miał wrażenie, że zawiódł Urumi, Ayane, Kakashiego,
że zawiódł samego siebie.
Był
człowiekiem niezłomnej woli, który jasno wyznaczał sobie określone zasady.
Potrafił być elastyczny, ale nigdy, nawet przypadkowo, nie bywał hipokrytą. Nie
miało znaczenia czy chodziło o życie prywatne czy zawodowe. Itachi był
perfekcjonistą, w każdym tego słowa znaczeniu.
Teraz jednak nie potrafił pogodzić się ze smakiem porażki. Nie, gdy w
grę wchodziło życie jego przyjaciółki. Nie lubił tracić cennych towarzyszy.
Ściskał w dłoni list od Kazekage. List pełen marnych resztek nadziei,
naszpikowany smutkiem, tęsknotą i miłością do czerwonowłosej. Potrafił wyczytać
to z każdego słowa, z każdego starannie kreślonego znaku. Nie widział nigdy tak
wielkiego uczucia ze strony tego zamkniętego w sobie człowieka. Czy naprawdę
można kogoś tak pokochać, aby móc zaryzykować dla niego własnym statusem,
reputacją całego kraju a nawet swoim życiem? Chociaż miłość partnerska była dla
niego całkiem obca, to przyjaźń była czymś dla czego mógłby się poświęcić.
Stał jednak na dość nieprzyjemnym skrzyżowaniu dróg. W obecnej chwili
nie mógł chronić dwóch ważnych dla siebie osób. Na końcu jednej ze ścieżek
stała Sakura, która niewątpliwie miała teraz poważne kłopoty. Pierdolenie
Sasuke o jakiś Kodeksie Uchiha, o
którym sam Itachi nigdy w życiu nie słyszał, poważnie go zaniepokoiło. Śmierć
jego bratanicy, podupadnięcie na zdrowiu dawnej Haruno, częste znikanie Sasuke
i płochliwy wzrok Fugaku. Coś śmierdziało paskudniej od rozkładających się
ludzkich zwłok.
Zaś
z drugiej strony stała Urumi. Wplątana w jakąś dziwną aferę, oskarżona o zdradę
Konohy i Suny, skazana na śmierć. Itachi miał stuprocentową pewność, że
Shiroyama nie mogła zdradzić ani ojczyzny ani Gaary. Kazekage był jedynym
mężczyzną, któremu bezgranicznie oddała swoje serce, który sprawiał, że zawsze
opanowana kunoichi chodziła z uśmiechem od ucha do ucha. Pomagała Sunie
stworzyć technologię dzięki której Wioska mogła pozwolić sobie na park, na
niewielkie zbiorniki wodne. Dzięki niej Wioska Piasku stała się piękną zieloną
Oazą.
Zerwał się z krzesła, łapiąc w dłoń płaszcz. Nim zniknął za drzwiami,
rzucił ostatnie spojrzenie na fotografię ze ślubu brata.
Przeszłość była zdradliwą szmatą.
A
przyszłość wcale nie jawiła się w kolorowych barwach.
~W tym samym czasie, podziemia pod dzielnicą
Uchiha, Konoha
Złośliwy uśmiech pełen chorej satysfakcji wypełznął na pomarszczoną
twarz. Mężczyzna zacierał dłonie, a jego śmiech odbijał się echem od odrapanych
ścian. W nikłym świetle naftowej lampy mężczyzna wyglądał naprawdę upiornie.
Fugaku poruszył się nieznacznie, zirytowany do granic możliwości.
Dziewczyna miała nie żyć już kilka lat temu, podczas gdy ciągle przekładano
egzekucję. Działało to na ich niekorzyść, bo plan działania cały czas się
wydłużał. Nie tak miało być, osoby posiadające wiedze miały już dawno gnić pod
ziemią.
Nie wytrzymał, mocno uderzając
pięścią o ścianę. Cierpliwość nie była jego cechą, bywał narwany i chciał mieć
wszystko od razu. Zaczął powoli żałować, że sprzymierzył się z tym starym
zgredem, na dobrą sprawę, z perspektywy czasu stwierdził, że ten staruszek nie
był mu do niczego potrzebny.
-
Takie to śmieszne? – Uchiha niemal warknął, nachylając się nad blatem biurka.
Krzesło wydało z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, lecz mężczyzna nawet
się nie skrzywił.
- Ta dziwka Urumi jest na straconej pozycji. Twój synalek
jest mistrzem jeżeli chodzi o fabrykowanie dowodów. Zwój Piasku znajduje się w
moich rękach, dziewczyna nie ma nawet jak się bronić przed zarzutami. Kto
podejrzewałby twojego syna o to, że był szpiegiem podczas budowy umocnień Suny?
Teoretycznie o słabych stronach wiedziała tylko Shiroyama, tylko ona mogła
obejść zabezpieczenia w ten sposób. Pozostawienie resztek chakry czy włosów też
nam dużo dało. Poza tym już na dniach rozwiążemy ANBU a jedyną jednostką specjalną
będzie Korzeń.
- A z drugiej strony Kazekage zapiera się, razem z
Hatake, że gdyby była to ta mała suka, to nie zostawiłaby po sobie śladu. Nie
sądzisz, że to logiczne? – Dziadek Sasuke odezwał się zupełnie nagle. Do tej
pory milczący, skierował swoje spojrzenie prosto na Danzo. – Nie sądzisz, że
mają racje? Gdyby nie to, że w ANBU Suny mamy swoich, to nasza teza dawno
zostałaby obalona. Najlepszy szpieg Konohy zostawia po sobie tak banalne ślady…
Musiałaby upaść na głowę. Jedyne co dobrze wykorzystaliście to fakt, że
dziewczyna mogła manipulować uczuciami Kazekage. Na szczęście w jej kartotece
słowa nie ma, że jej umiejętności nie działają na Nosicieli Demonów. Tylko to
trzyma się kupy. – Mężczyzna wstał, kierując się do wyjścia. – Sytuacja wymyka
się jednak spod kontroli. Ja umywam ręce i zamierzam wszystko zgonić na ciebie,
drogi Danzo. Klan Uchiha nie może zostać splamiony, w tym momencie mamy większą
władzę niż ty. – Błysk w oczach ojca Fugaku zapierał dech w piersiach. Shimura miał
wrażenie, jakby grunt walił mu się pod nogami, a powietrze stało się nagle zbyt
gęste.
Akihito był człowiekiem, którego nie dało się zirytować. Nawet wieści o
aresztowaniu bliźniaczki przyjął naprawdę spokojnie. Ktoś kto go nie znał,
pomyślałby, że nie lubił on swojej siostry. Prawda jednak była taka, że Urumi
była częścią jego umysłu i serca, często się sprzeczali, wyzywali i tylko ona
potrafiła go z premedytacją wyprowadzić z równowagi. Czasami nawet potrafili
rzucać się nożami. Nikt oprócz nich o tym nie wiedział, nie znał ich porywczej
strony, dla innych bywali oazą spokoju, kwiatem lotosu a niekiedy ludźmi
oziębłymi do szpiku kości. Zmusiło ich do tego naprawdę wiele czynników. Świat
shinobi był brutalnym miejscem, które potrafiło zamrozić serce.
Dlatego Ahikito niezmiernie ucieszył
fakt, że jego siostra zapałała miłością do Kazekage. Jednak zważywszy na to, iż
był to wysoce postawiony człowiek, przeczuwał również, że prędzej czy później
nadejdą kłopoty.
Pochylał się właśnie nad
półprzytomną siostrą, z wyczuciem zszywając dość paskudną ranę. Nie bawił się
jednak w żadne znieczulenia, z satysfakcją obserwując jak Urumi wykrzywiała
usta w grymasie bólu, którego nie potrafiła powstrzymać. Krople potu pojawiły
się na jej czole, co skwitował lekkim uśmiechem.
Wydawać się to mogło
sadystyczne, jednak Aki wiedział, że gdyby proces ten przechodził bezboleśnie,
to Urumi nigdy nie nauczyłaby się uważać na siebie. Chociaż jej umiejętności
były na wysokim poziomie, to czerwonowłosa nie paliła się do nauki
taijutsu, a co za tym idzie, gdy
dochodziło do bezpośredniego starcia, często kończyła z jakąś sporą raną.
Dodatkowo uparta oślica wierzyła tylko w umiejętności medyczne trzech osób. Akihito
zanotował w myślach informację o tym, żeby ustalić z Hatake plan działania w
takich chwilach. Wystarczyło tylko, żeby Urumi była nieprzytomna, wtedy nie
stawiałaby oporu przed leczeniem przez innego medyka.
- Sadysta – mruknęła dość
ostro, gwałtownie wstając, gdy jej brat skończył zakładać opatrunek. Zachwiała
się jednak i nim refleks Akiego zadziałał, kobietę oplótł piasek, chroniąc ją
od upadku.
- Nie wolno tu
wchodzić – odparł spokojnie, nawet nie zerkając na intruza.
- Proszę o
wybaczenie – oziębły głos natychmiast zwrócił jego uwagę. Akihito odwrócił się,
napotykając turkusowe spojrzenie Kazekage. Od razu skłonił się, na co Gaara
lekceważąco machnął dłonią.
- Bez formalności,
jestem tutaj prywatnie. – Na te słowa Shiroyama uniósł wysoko brew.
W tym czasie Sabaku ostrożnie
pomógł usiąść osłabionej kobiecie, w ogóle nie krepując się przenikliwym
spojrzeniem Akihito.
- Musi dostać
kroplówkę wzmacniającą z elektrolitami plus coś przeciwbólowego – rozkazał
Sakabu, posyłając mężczyźnie wymowne spojrzenie. Kobieta syczała cicho z bólu,
próbując nieudolnie ukryć swój stan.
- Nic ode mnie nie
dostanie. – Akihito założył ręce na torsie, patrząc Kazekage prosto w oczy.
- Chyba nie
dosłyszałem… - Gaara przystąpił krok na przód w kierunku lekarza. Shiroyama
jednak nieugięcie nadal trzymał swoją obojętną postawę.
- Zasłużyła sobie
na cierpienie, może w końcu się ogarnie.
- Ma pierdoloną
racje – Urumi odezwała się słabym głosem.
- Jesteś lekarzem,
twoim obowiązek jest ulżyć pacjentom w cierpieniu podczas ich rekonwalescencji.
Poproszę twoją legitymację, zgłoszę sprawę do Hokage. – Gaara całkowicie
zignorował słowa kobiety.
Akihito wysoko uniósł brew, nie
wiedząc dlaczego Kazekage tak się upierał i „martwił” o jego siostrę. Podał mu
jednak kawałek plastiku.
- Urumi to nieuk,
jej taijustu leży i kwiczy, inaczej nie zmuszę jej do nauki. To typ osoby,
która musi doświadczyć konsekwencji swoich braków. Nie da się jej w żaden inny
sposób przekonać do tego, że coś czego nie lubi, jej się przyda. Jeżeli zacznę
dawać jej znieczulenie oraz elektrolity to w ciągu maksymalnie trzech dni wróci
do siebie i nie wyciągnie z tego żadnych wniosków. – Akihito przybliżył się do
Kazekage, niemal szepcząc do niego. Nie chciał aby Urumi cokolwiek słyszała.
- Kim jesteś? –
zapytał ostro Kazekage, pierwszy raz w życiu czując jak zazdrość zalewa jego
serce.
- Kimś dla kogo
Urumi jest jedną z najważniejszych osób – odparł jedynie, kierując się do
drzwi. – Skargę może pan zostawić u ordynatora lub Hokage, legitymację proszę
odłożyć na biurko. Do widzenia – rzucił przez ramię i wyszedł.
Akihito wytężył więc słuch. Dwa dni temu na swoim biurku znalazł list
napisany na dość kosztownym papierze. Człowiek podpisany jako „M.” dał mu jasno
do zrozumienia, że może uratować siostrę, jeżeli stawi się w podziemiach
Wioski, opisując dokładnie lokalizację oraz czas stawiennictwa. Chirurg zdawał
sobie sprawę z tego, że mogła być to pułapka, jednak jego niezawodna intuicja
nie pozwalała mu zignorować tej wiadomości. Stał więc przytulony do zimnej
skały, wytężając słuch i starannie ukrywając przepływ chakry. Z każdym
zasłyszanym słowem jego serce biło mocniej, a nadzieja rozkwitała na nowo. Nie
mógł doczekać się chwili, w której poinformuje o wszystkim Itachiego oraz
swojego niedoszłego szwagra. Poczuł jak po policzku spływała mu pojedyncza łza.
~Pół godziny później, mieszkanie Hatake,
Konoha
-
Kakashi, co się z tobą dzieje?! – Itachi, wyraźnie zirytowany zachowaniem
Hatake, uderzył pięścią w stół. Szarowłosy uniósł głowę, patrząc na Uchihę z
czystym gniewem.
- Co się dzieje ze mną?! – uniósł głos, mocno zaciskając
dłonie. – Spytaj lepiej swojego brata co dzieje się z jego żoną! Sakura od
miesięcy ma luki w pamięci, śnią jej się koszmary z sharinganem, jednego dnia
mówi mi co innego a drugiego staje w obronie Sasuke! Czy tak zachowuje się
normalna kobieta?! – wykrzyczał, zrezygnowany chowając twarz w dłonie.
- Nic nie rozumiem… - westchnął starszy Uchiha, opadając
na krzesło. Czekali właśnie na Yamanakę, który miał pomóc kobiecie w walce z
tym dziwnym genjutsu. Itachi coraz bardziej był skłonny uwierzyć w to, że jego
brat katuje własną żonę. – Za dużo… najpierw Urumi, teraz Sakura… Nie wiem za
co mam się złapać – wyszeptał, gubiąc się we własnych myślach. Kakashi posłał
mu zagubione spojrzenie, które jasno dało brunetowi do zrozumienia, że męczyło
go to samo. – Powiedz mi Kakashi, dałbyś radę zaopiekować się Sakurą? Widocznie
zaufała bardziej tobie niż mi… - Przymknął powieki, czując dziwny ból, gdy
sobie to uświadomił.
- A ty uwierzyłbyś jej w to wszystko? Byłobyś w stanie
powiedzieć jej, że to nie ona zwariowała? Że najwyraźniej coś złego dzieje się
w posiadłości Uchiha? Byłbyś w stanie podnieść ją na duchu i dać jej motywację
do walki z twoim własnym bratem? – zapytał Kakashi, bezradnie wlepiając
spojrzenie w blat stołu. Itachi analizował jego słowa w ciszy, nie wiedząc co
odpowiedzieć.
- Zajmę się sprawą Urumi, mogę oddać moją bratową w twoje
ręce?
Kakashi odchylił się mocno na krześle, przeczesując palcami szare włosy.
Przymknął powieki, czując straszną duchotę. Już miał odpowiedzieć, gdy po
salonie rozszedł się donośny krzyk. Mężczyźni zerwali się natychmiast.
Sakura wiła się z bólu, a łzy obficie spływały po jej policzkach. Itachi
w pierwszej chwili znieruchomiał, obserwując bratową, która matowymi oczami
wpatrywała się w sufit.
- Zrób coś – wyszeptał Kakashi, kucając przed kanapą i
mocno chwycił za dłoń kochanki. Itachi dopiero na jego słowa oprzytomniał,
natychmiast aktywując sharingan. Hatake przytrzymał kobietę, gdy Uchiha
nachylił się nad nią, aby móc spojrzeć prosto w jej niewidzące tęczówki.
Trochę trudu kosztowało go przełamanie obrony tego genjutsu. Zaczął
jednak żałować, że udało mu się dostać do jej umysłu. Widział koszmary jakimi
była dręczona i sprawiło to, że nawet jego serce spowił smutek. Ciągle powracał
do niej obraz jej martwego dziecka, wpatrującego się w nią szkarłatem
sharingan. Cudem udało mu się anulować tę technikę i wprowadzić różowowłosą w
spokojny sen. Zasiadł obok niej na kanapie, głośno wzdychając.
Kakashi bez słowa skierował się do drzwi wejściowych, gdy usłyszał
dzwonek. Inoichi wszedł do mieszkania z powagą wymalowaną na twarzy.
- Wiele kosztowało mnie przybycie tutaj. Hokage chce rozwiązać
ANBU i wszystko wskazuje na to, że mu się to uda – wyjawił, spoglądając na
dwójkę Kapitanów.
- Chce całkiem zdominować Konohę, bez ANBU będzie mógł
zrobić wszystko z Wioską – stwierdził Itachi, który zdążył przesiąść się na
fotel.
- Chciałbym aby dzisiejsza wizyta pozostała między nami.
Robię to tylko ze względu na to, że Sakurę znam osobiście i bardzo ją lubię.
Nie mieszajcie mnie więcej w wasze sprawy. Przytrzymajcie ją.
To
co wydarzyło się w przeciągu kilku następnych minut, złamało wiarę Inoichiego w
ludzi. Przedzierał się między wspomnieniami dawnej Haruno, a jego zimne serce
ociekało smutkiem. Doszukał się wielu ukrytych wspomnień, które musiał
odblokować. Ktoś strasznie namącił w jej umyśle, lecz Yamanaka starał się to
wszystko naprawić.
Zmusili dziewczynę do wycofania się z drogi ninja, do zaniechania
pomysłu z rozwodem… Jednak nie to było najgorsze.
Po
dwóch godzinach ciągłego „naprawiania” umysłu młodej kobiety, Inoichi wydawał
się skrajnie wykończony. Spojrzał jedynie na Itachiego i głośno westchnął.
- Nie zostawcie tego tak… - Przymknął powieki. – Nigdy
bym się nie spodziewał takiego okrucieństwa po twoim bracie i ojcu… Ta
dziewczyna… przeżyła piekło – powiedział jedynie, zanim zniknął z mieszkania.
- Pora na mnie. – Itachi wstał, spoglądając na bratową ze
smutkiem w oczach. – Zostawiam ci ją pod opieką. Nie wiem co zrobił mój brat…
ale obiecuję, że rozprawię się z nim osobiście.
~Wieczór, mieszkanie Itachiego, Konoha
-
Potrzebujemy jeszcze trzech osób! – Akihito wpadł do mieszkania bez pukania.
Brunet spojrzał na niego spod przymkniętych powieki, po czym usiadł na łóżku i
upił kolejny łyk sake.
- Do czego? – spytał cierpko, nie mając ochoty na
jakąkolwiek konwersację. Shiroyama jednak nie tracił optymizmu, a Uchiha miał
wrażenie, jakby czerwono włosy zaraz miał skakać pod sufit.
- Mam niezbite dowody na niewinność Urumi! – Uśmiechnął
się szeroko, widząc niedowierzające spojrzenie bruneta. – Nie wiem jak
poradzimy sobie z przeciwnikiem… ale przynajmniej mamy podstawy do uwolnienia
mojej siostry. – Aki zasiadł na krześle, oddychał spazmatycznie, nie mogąc
opanować emocji. – Urumi będzie żyła… - wyszeptał, jakby sam w to niedowierzał.
Lekarz ułożył malutkie ciałko
na jej piersiach. Dziewczynka uśmiechnęła się, wtulając się w matkę i czując
bezgraniczne bezpieczeństwo. Sakura poczuła jak ogarnia ją ciepło, w tej chwili
nie martwiła się słowami swojego męża. Najważniejsza była ta mała istotka,
która wpatrywała się w nią spojrzeniem zielonych tęczówek.
Zabrakło jej tchu, gdy córeczka
objęła jej palec malutką rączką. Bezgraniczna matczyna miłość zalała jej serce
gwałtownie, aż łzy szczęścia spłynęły po jej policzkach.
- To piękna zdrowa
dziewczynka. – Położna uśmiechnęła się szeroko. – Pan Sasuke musiał być w
szoku, jestem pewna, że pokocha tę śliczną panienkę. Ojcowie czasami tak
reagują. – Starsza kobieta pogłaskała Sakurę po przepoconych włosach. – Później
zostanie oczkiem w jego głowie, gwarantuje – dodała, gdy pomagała służce
zmienić pościel.
- Nie wątpię. –
Kobieta pełna nadziei spojrzała na śpiącą córeczkę.
- Sasuke? – spytała, unosząc
się z trudem na łokciach. Brunet stał nad łóżeczkiem ich dziecka, trzymając w
rękach niemowlę. Zaniepokojona kobieta, próbowała wstać, jednak ból w
podbrzuszu przeszył jej ciało. Brunet odłożył wiotkie ciało dziewczynki, po
czym spojrzał szkarłatnymi oczyma na żonę. Zupełnie ją ignorując, wyszedł na
korytarz.
Kobieta z trudem wydostała się
z łóżka i podtrzymując się ściany, doczłapała do łóżeczka. Widząc nieruchome
ciało swojego dziecka, szybko wzięła ją w ramiona. Panicznie próbowała ją
obudzić, jednak córka w ogóle nie otwierała oczu. Krocząc na granicy
szaleństwa, zorientowała się, że dziewczynka w ogóle nie oddycha. Krzyk wyrwał
się z jej gardła, gdy tuliła do piersi martwe ciało.
Chwilę później do pomieszczenia
weszły trzy osoby, ktoś wyrwał Sakurze zwłoki, ktoś inny wziął ją na ręce i
rzucił na łoże. Wiła się w spazmach płaczu, niemal się dusząc, a gdy ujrzała
swojego męża, rzuciła się do niego z rękami. Sasuke sprawnie jednak ją
unieruchomił i nim aktywował sharingan,
w jego tęczówkach dojrzała smutek.
Rozdział wart czekania. 💓
OdpowiedzUsuńWiele kwesti sie juz wyjaśniło. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. :(
Kakashi, kurka, już dawno nie czułam jego postaci, charakteru tak dobrze jak dziś. W dodatku zagrałaś na emocjach i trzymałaś w napięciu.
Pisz szybko kochana. Weny! ❤
Pst! Jest bład w adresie bloga – alternAtywnie, a nie alternEtywnie.
UsuńMam nadzieję, że nowy post pojawi się już niebawem. Naprawdę cholernie miło czyta się coś tak dobrego. Dlatego też czuję niedosyt. Im prędzej dowiemy się, jak potoczyły się dalsze losy Sakury, tym lepiej dla nas. Życzę weny! I powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa :)
UsuńNa razie jestem w trakcie pisania "Przypadku Skrajnie Ironicznego", na alternatywnie-o-milosci.blogspot.com :D Ale jeżeli wena nadal będzie dopisywać to niebawem zabiorę się za kolejną część Break Me :)
Czemu juz nic nie piszesz, opowiadanie godne dobrego pisarza, jest akcja, jest po pomysł, jest coś innego i nowego, więc egzotyka twojej powieści zdecydowanie porywa i utrzymuje w ciekawości. Zaniepokoiłam się brakiem odezwu z twej strony od prawie pół roku, mam nadzieję, żę nie porzucisz tego bloga, bo jest wart zakończenia. Życzę sukcesów :) Aga
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że mam wrażenie, że w tym opowiadaniu za bardzo zamotałam... Muszę usiąść nad nim, przeczytać jeszcze raz i wziąć się za kolejny rozdział. BMH jest bliskie mojemu sercu i nie mam zamiaru go porzucać.
UsuńNa razie można znaleźć mnie również na www.alternatywnie-o-milosci.blogspot.com gdzie pojawiają się krótkie opowiadania o "Naruto" oraz na wattpadzie https://www.wattpad.com/user/ZwiadowcaShiori gdzie zaczęłam właśnie opowiadanie o "Shingeki no Kyojin".
Dziękuję za komentarz! Dzięki Twoim słowom poczułam się zmotywowana do napisania kolejnego rozdziału! Jak tylko uporam się z rozdziałem na wattpada to wezmę się za BMH - tym bardziej, że aktualnie jestem na chorobowym, więc mam więcej czasu :)
Pozdrawiam <3
Bardzo mi przykro,ze to już rok i jeden dzień nie ma notatki. Mam nadzieję, że jednak wena wróci, bo to jedno z lepszych opowiadań o Sakurze i Kakashim, na jakie trafiłam. Nie ma tu idiotycznych scen czy rzucania się sobie w ramiona po drugim rozdziale, ale jest ciężka i poważna relacja dwojga dorosłych ludzi. Naprawdę życzę powodzenia w dalszym pisaniu, choć wiem, ze czasem musi minąć dłuuugi czas, kiedy będzie można wrócić do porzuconego opowiadania. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWrócisz tu jeszcze? Ja wciąż czekam! :)
OdpowiedzUsuńCześć! Nie obiecuję, że nastąpi to w tym roku, ale planuję powrót :)
UsuńAle jak to?!
OdpowiedzUsuńDziendobrywieczor, przybylam wyrazic swoj zal jakoby wciaz nie bylo rozdzialu. Wroce jeszcze opisac jak bardzo podoba mi sie styl pisanie, ale narazie jako potwierdzenie mojego stalego czytelnictwa rzuce paroma faktami
>porzucilam fandom naruto juz z rok temu
>po powrocie pierwszy blok jaki sprawdzilam to ten
W mojej glowie argumentacja byla jakos lepiej ulozona, haha :D
W kazdym razie stwierdzam iz wyzej pisane opowiadanie jest najlepszym jakie czytalam i niesamowcie zaluje, ze wciaz nie ma rzeszy fanow i kilkunastu czesci na koncie.
Blagam, nie porzucaj ;-; zagladam tu juz drugi rok i trace nadzieje :C
Miło czyta się takie słowa, zwłaszcza że to opowiadanie ma już kilka lat na karku. Planuję powrót ale nie obiecuję, że będzie to w tym roku :)
Usuń