czwartek, 3 marca 2016

[06] Gra Patologii

"Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia.
Miłość bez cierpienia nie jest miłością."
Jan Twardowski


                Cisza przerywana była jedynie subtelnym szelestem liści oraz oddechami wojowników. Dzień był niemal idealny, słońce delikatnie osiadało na skórze, a łagodny wietrzyk przyjemnie poruszał włosami. Temperatura była na tyle przyjazna, że spokojnie można było schować grube płaszcze ANBU do plecaków. Postanowili podróżować dzisiaj w cywilnych ubraniach, aby zbytnio nie rzucać się w oczy.
                Gaara przyglądał się ze skrytym rozbawieniem siostrom Shiroyama. Młodsza z nich była niezwykle żywiołowa, wszędzie było jej pełno, ciągle starała się zwrócić uwagę czerwonowłosej. Urumi zaś spoglądała na nią z rozczuleniem, uśmiechając się kącikiem ust. Widać było, że dawkowała swoje uczucia, ale w stosunku do siostry zawsze pozostawała ciepła i przyjazna.
                Krwawy Kakashi maszerował za nim, pozostając nadal czujnym, wdał się w jakąś pasjonującą rozmowę z Yamato. Ostatni członek zespołu, ten z klanu Hyuuga, szedł obok Kazekage, jednak jakoś nie pałał chęcią rozmowy. Gaara w duchu dziękował za to.
                - Tutaj rozbijemy obóz! - krzyk Kakashiego przerwał marsz.
- No nareszcie! - Ayane wydała z siebie głośne westchnięcie, po czym opadła na ziemię, nie zwracając uwagi na to, czy się pobrudzi.
- Neji - Kakashi zwrócił się do szatyna, który skinął głową, po czym złożył pieczęć. Białe oczy czujnie przeszywały spory obszar.
- Czysto - odpowiedział zdawkowo, kiwając głową do Yamato. Tenzo wyszedł na środek polany, składając kilka pieczęci, po czym przyłożył dłonie do gleby. Gaara ze zdziwieniem obserwował jak sporych rozmiarów domek dosłownie wyrasta spod ziemi. ANBU wstał z klęczek, odwracając się do nich ze złowrogą miną.
- Nienawidzę was... - warknął Yamato i Gaara pierwszy raz widział jak Urumi kuli się w sobie i chowa się za Krwawym Kakashim. W jej oczach błysnęło czyste przerażenie, jednak wydawało mu się, że nikt oprócz niego nie zwrócił na to uwagi.
- Urumi - Hatake odezwał się charakterystycznym tonem głosu, który mówił "Wiesz co robić". Czerwonowłosa skinęła głową, po czym skierowała się w stronę domku, szerokim łukiem obchodząc Yamato, który zdawał się rozbawiony jej zachowaniem i specjalnie przybierał przerażającą minę.
                Shiroyama jednak stanęła jakiś metr od domku i wyciągnęła z pochwy miecz z krótkim jelcem. Zaczęła czubkiem broni rysować jakieś dziwne znaki, które Kazekage widział już na Egzaminie. Szło jej to niezwykle sprawnie, a przy tym jej ruchy były pełne gracji. Nagle wbiła miecz w sam środek, po czym usiadła w okręgu po turecku. Dłonią objęła ostrze, mocno zaciskając palce. Żelazo szybko pokryło się krwią, która po chwili zaczęła skapywać również na znaki. Kobieta odchyliła głowę do tyłu i zaczęła intonować jakąś formułę. Gaara zafascynowany przystąpił krok na przód, patrząc jak znaki jarzą się czystym niebieskim światłem. Poczuł mocny podmuch powietrza, po czym wszystko ustało. Zniknęły znaki, a Urumi wstała z ziemi, otrzepując spodnie i chowając miecz.
                Pierwsza ruszyła się Ayane, która podeszła do siostry. Urumi bez słowa wyciągnęła mocno zranioną dłoń, z której nadal obficie sączyła się krew. Młodsza Shiroyama natychmiast przystąpiła do leczenia.
- Przestań! - warknął nagle Yamato, mocno łapiąc się za głowę. Gaara widział jak drżała mu warga i miał dziwne wrażenie, że teraz to szatyn nagle czegoś się wystraszył. Dawno nie czuł się tak zdezorientowany.
- Urumi! Yamato! Bo was porozdzielam! - warknął Kakashi tonem nauczyciela z akademii. Urumi posłała Tenzo złośliwy uśmieszek, po czym odwróciła się do niego plecami.
- Żmija - wymruczał szatyn pod nosem.
- Lepiej zamilcz, bo powiem jej co tak naprawdę o niej myślisz. - Ayane znalazła się obok Yamato w ekspresowym tempie, niemal mrucząc mu do ucha. Mężczyzna jednak tylko przełknął głośno ślinę.
- Czym było to... jutsu? - zapytał Gaara Kakashiego, który stał spokojnie obok.
- Urumi utworzyła barierę, która sprawia, że ten domek pozostaje niewidzialny. Bariera ta również odbija wszystkie ataki - wyjaśnił, kierując się w stronę chatki.
- Ciekawy oddział... - pomyślał Kazekage, obserwując każdego z zainteresowaniem.

                Gaara siedział na schodach prowadzących na parter. Mały drewniany domek okazał się dość przestrzenną piętrową chatką. Wszyscy spali na piętrze, gdzie było dość spore pomieszczenie. Nikt nie chciał przebywać na dole, bo strasznie ciągnęło od ziemi. Ayane naśmiewała się z Yamato, że nie potrafił postawić solidnych fundamentów pod dom.
               Kazekage westchnął ciężko, opierając głowę o ścianę. Męczyła go notoryczna bezsenność, nienawidził tego. Jednak gdy tylko próbował zasnąć demon rozpoczynał nocny maraton, umilając mu życie przeróżnymi koszmarami oraz próbował przejąć nad nim kontrolę. Na przestrzeni lat jego ciało dostosowało się do braku snu.
                Zerknął za siebie, słysząc ciche kroki. Zauważywszy kobiecą sylwetkę, uniósł wysoko brew.
- Nie możesz spać? - Sam nie wiedział, dlaczego zadał to pytanie. W normalnych okolicznościach zapewne zignorowałby dziewczynę i dalej rozmyślał samotnie na szczycie schodów.
                Urumi podskoczyła, patrząc na czerwonowłosego szeroko otwartymi oczyma. Gaara miał dziwne wrażenie, że kobieta wydawała się nieco zbita z pantałyku. Stała tak chwilę, w zupełnym bezruchu, wpatrując się w niego świdrującym spojrzeniem. Po chwili jednak opamiętała się, przybierając na twarz maskę obojętności i rozluźniając się. Usiadła obok mężczyzny, opierając się plecami o barierkę.
                - Nie mogę spać, gdy otacza mnie większa ilość osób. - Gaara wysoko uniósł brew.
- Księżniczka na ziarnku grochu? - warknął, uśmiechając się wrednie. Shiroyama prychnęła, słysząc to stwierdzenie, po czym zagryzła mocniej wargi.
- Nie mierz ludzi swoją miarą, książę - mówiąc to wstała i zaczęła powoli kierować się w stronę parteru.
- Przepraszam, że uraziłem Waszą Wysokość - słowa same sunęły mu się na usta. Nie miał pojęcia dlaczego, ale nagle dogryzanie jej sprawiło mu czystą przyjemność. Kobieta słysząc to zdanie, gwałtownie się odwróciła, doskoczyła do niego i mocno złapała go za kołnierz koszuli. Piasek zareagował natychmiast - mocno owinął się wokół jej nadgarstków. Sabaku przysunął swoją twarz do twarzy Urumi, tak że ich nosy praktycznie się stykały. Dłuższą chwilę wpatrywał się w błękit jej tęczówek.
- Odsuń się - warknęła, zirytowana faktem, że jej wrodzone umiejętności na niego nie działają. Zupełnie niespodziewanie piasek wrócił z powrotem do gurdy.
- Jak to zrobiłaś? - zapytał, gdy kobieta mocniej zacisnęła dłoń na kołnierzu jego koszuli. Nadal nastawała na jego "życie", więc teoretycznie piasek powinien ciągle go osłaniać. - Jakim cudem anulowałaś moją obronę absolutną? - dodał, nie mogąc wyjść z szoku. Urumi na dźwięk tych słów puściła go, wyprostowała się dumnie, po czym zaczęła schodzić po schodach.
- Nic nie zrobiłam - rzuciła na odchodne.


~Dwa miesiące później - miesiąc przed egzekucją Urumi, posiadłość Uchiha, Konoha

                Wyszła właśnie spod prysznica, włosy osuszając puchatym ręcznikiem. Po dość intensywnym treningu z Kakashim czuła się strasznie zmęczona. Hatake ani na chwilę nie odpuszczał, nie zwalniał rytmu ani nie dawał jej żadnych forów. Traktował ją jak równą sobie i wykazywał się wielką cierpliwością. Musiała przyznać, że treningi z nim dodawały jej dużo pewności siebie, wracała dawna Sakura, która potrafiła pokazać pazurki. Była mu za to wszystko bardzo wdzięczna.
                Przewiesiła ręcznik przez oparcie krzesła, po czym złapała za szczotkę. Właśnie miała rozczesać swoje długie włosy, gdy do pokoju jak burza wpadł jej mąż. Sakura uniosła wysoko brew, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, Sasuke doskoczył do niej. Szczotka z hukiem odbiła się od paneli, gdy mężczyzna mocno złapał ją za szyję i cisnął nią przez połowę pokoju. Przejechała po podłodze jak szmaciana lalka, czując przeraźliwy ból w okolicy łopatek. Uderzyła dość mocno głową w ścianę. Zamroczona spojrzała na Uchihę, jednak on stał już nad nią, spoglądając na nią czerwienią sharingana.
                Ukucnął, łapiąc ją za kołnierz bluzki i uniósł jej ciało gwałtownie do góry. Płonął czystą wściekłością, niezmąconą innymi uczuciami.
- Mówiłem jasno, że pożałujesz kontaktu z Krwawym Kakashim - wysyczał. - Za zignorowanie mnie czeka cię sroga kara - dodał, a Sakura widziała już tylko te znienawidzone krwawe tęczówki.

~Godzina później, dom Kakashiego, Konoha

                Leżał właśnie na swojej wygodnej kanapie, popijał kawę i zagłębiał się w ulubionej lekturze. Mógł odizolować się od realnych problemów, wejść do świata o wiele przyjemniejszego niż ten, który otaczał go na co dzień. Idealny sobotni wieczór z książką w ręku...
                Jęknął zdegustowany, gdy rozległ się charakterystyczny dźwięk dzwonka. Podnosząc się z kanapy, zaprzysiągł zdemontować kiedyś to piekielne urządzenie. Dopił kawę, po czym ze znudzoną miną skierował sie w stronę drzwi wejściowych, zanim je otworzył nasunął na twarz maskę.
                - Sakura? - zapytał retorycznie, widząc różowowłosą kobietę. Stała na chwiejnych nogach, oczy miała dziwnie zamglone, a po policzkach spływały jej łzy. Kakashi nawet po śmierci jej dziecka, nie widział jej w tak złym stanie. Zareagował w ostatniej chwili, łapiąc ją mocno w tali, gdy osunęła się po framudze drzwi.
                Szybko skierował się w stronę salonu, biorąc ją na ręce. Uchiha wydała z siebie pełen bólu jęk, jednak Kakashi zignorował go, kładąc ją na kanapie. Spojrzał na swoje dłonie i przeklął pod nosem, zauważając czerwoną posokę. Natychmiast przewrócił Sakurę na brzuch.
                Złożył kilka pieczęci, w międzyczasie kierując się w stronę łazienki. Szybko znalazł apteczkę oraz czysty top, w który zamierzał przebrać kobietę.
                - Co tu się dzieje? - zapytał Pakkun, obwąchując kobietę.
- Nie pora na wyjaśnienia. Znajdź Itachiego Uchihę - wydał rozkaz, nawet nie patrząc na towarzysza. Pakkun skinął łebkiem, po czym wybiegł przez uchylone okno.
                Hatake niewiele myśląc, rozerwał strzępki koszuli kobiety, a widząc paskudną ranę między łopatkami, aż się skrzywił. Zabrał się za dezynfekowanie, starając się ignorować pełne bólu jęki Sakury. Starał się działać delikatnie, jednak ze zdenerwowania trzęsły mu się dłonie. Przymknął na chwilę powieki, jednak obraz sprzed lat zbyt mocno w niego uderzył. Warknął pod nosem, przysięgając, że ochroni tę kobietę chociażby własną piersią.
                Nienawidził bezkarnej przemocy.
                Nienawidził złego traktowania kobiet.
                Kobiety zasługiwały na szacunek.
               
~W tym samym czasie, gabinet Kazekage, Suna

                - Daj sobie spokój. - Temari rozsiadła się niczym księżniczka, spoglądając na swojego brata ze znudzeniem. Gaara obrzucił ją tylko zimnym spojrzeniem, wracając do dokumentów oraz korespondencji między nim a Kakashim Hatake.
                Potrzebne były niezbite dowody na niewinność, to co miał przed sobą to tylko domysły oraz poszlaki. Nienawidził swojej bezsilności.
                Wstał z fotela, podchodząc do sporego okna. Przegryzł delikatnie dolną wargę, czując się na przegranej pozycji. Jednak nie chciał przyznawać się do porażki, chciał zrobić wszystko co w jego mocy, aby nie doszło do egzekucji. Odkładał ją już za długo, Rada wyznaczyła więc ostateczny termin, którego nawet on nie mógł przesunąć. Uratować Urumi mogły tylko niezbite dowody na jej niewinność.
                Gaara już dawno wiedział o tym, że w owym spisku brać udział musiał obecny Hokage. Jednak nie był sam, z listów Hatake jasno wynikało, że podejrzewał o to również klan Uchiha. Obalić Władzę oraz jeden z najsilniejszych klanów... To nie było łatwe zadanie. Musieli mieć dowody oraz dobry plan, który nie pozwoli utrzymać tej intrygi w tajemnicy.
                Postanowił skontaktować się z Uchihą Itachim.
                I to było jedno z najlepszych możliwych rozwiązań.

~15 minut później, mieszkanie Kakashiego, Konoha

                Itachi wpadł do mieszkania Hatake mocno trzaskając drzwiami. Kakashi zignorował to, kładąc zimny okład na czoło różowowłosej. Uchiha natychmiast zwrócił uwagę na zakrwawione strzępki ubrań oraz na nieprzytomną kobietę.
- Co się...? - nie dokończył. Hatake z westchnięciem odwrócił się do niego. Usiadł na podłodze, opierając się plecami o kanapę.
- Podejrzewam, że to sprawka twojego brata. - Itachi drgnął, słysząc tę śmiałą teorię.
- Niemożliwe. On kocha Sakurę - natychmiast zaprzeczył, po czym podszedł do kobiety.
- Nie wiesz wszystkiego, Itachi. - Kakashi ciężko westchnął. - Ale o całej reszcie niech ci opowie twoja bratowa. Dziewczyna majaczy, rzuca się po łóżku jak dziki węgorz, jest w genjutsu. Nie mogę go anulować, wnioskuję, że to sprawka sharingana.
- To niemożliwe... Sakura potrafi sobie poradzić z sharinganem. Sam ją tego uczułem... - Itachi spojrzał na przyjaciela ze wściekłością. Miał wrażenie, że Hatake bredzi, przecież on lepiej wiedział jakie relacje miał jego brat ze swoją żoną. Poza tym wierzył w umiejętności Sakury, ba! Sam widział je na własne oczy i poczuł na własnej skórze.
- Sprawdź. Sharingan to jedyna technika, której nie potrafię anulować u osoby trzeciej. - Kakashi uśmiechnął się wrednie.

                Itachi opadł na stare krzesło, niedbale opierając ręce na blacie stołu. Palce wplótł we włosy i od dłuższej chwili siedział tak w bezruchu. Kakashi cicho krzątał się przy Sakurze, co chwilę zmieniając jej okład.
- Niech dzisiaj zostanie u ciebie - zaczął Uchiha, spoglądając kątem oka na bladą bratową. - Rano sprowadzę tutaj Yamankę Inoichiego, może on będzie w stanie wykryć, dlaczego Sakura nagle nie potrafi walczyć przeciw sharingan - dokończył, wstając od stołu. - Gdybym był potrzebny, będę u siebie - powiedziawszy to westchnął głęboko, po czym skierował się w stronę drzwi wejściowych.

~10 minut później, biuro, Komenda Główna Policji w Konoha

                - Postradałeś resztki rozumu?! - wściekły Itachi mocno złapał brata za poły koszuli.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - Sasuke rzucił mu zirytowane spojrzenie, próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Nie rozumiesz?! Czy ty myślisz, że jestem ślepy?! - warknął, a w jego oczach zapłonął sharingan. - Przyszła do mnie Sakura. - Itachi puścił brata, próbując się uspokoić. Podszedł do okna, opierając dłoń o ścianę. - Cała poobijana, z raną na plecach... a wiesz, co było najgorsze? - Kapitan ANBU mocno zacisnął dłoń. - Jakimś cudem ktoś - tutaj zerknął wymownie na brata - Użył na niej sharingan. Wiesz... może i bym uwierzył, że to nasz ojciec... Może i byłbym w stanie słuchać jakie masz jeszcze bajeczki do opowiedzenia, ale wyobraź sobie, że to ja, osobiście, uczyłem Sakure jak walczyć przeciwko naszemu kekkei genkai. Fugaku w życiu nie dałby rady przełamać jej obrony, a poza tym wyczułem w jej ciele resztkę twojej chakry. Chyba nie wmówisz mi, że podczas seksu lubisz wprowadzać partnerki w genjutsu?! - zakończył, z trudem opanowując swoje emocje.
- Zasłużyła! - Sasuke nagle wybuchnął, a Itachi spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Nie potrafi zaakceptować Kodeksu Uchiha! Nie potrafi pojąć, że teraz należy tylko do mnie!
                Starszy z braci ze zdziwienia otworzył usta. Próbował analizować słowa Sasuke, jednak miał w tej chwili zbyt duży mętlik w głowie.
- Sasuke... o czym ty pieprzysz? - zapytał, powoli podchodząc do brata. Przekrzywił głowę, przyglądając mu się uważnie. - Jaki kodeks?
- Nie zgrywaj idioty, Itachi!
- Ach tak... - Kapitan ANBU wymruczał sam do siebie, po czym przybrał maskę obojętności. - Sakura zostaje u mnie dopóki nie wyzdrowieje. I żadnego ale! - uniósł głos, widząc jak Sasuke chciał zaprzeczyć.

~Środek nocy, mieszkanie Kakashiego, Konoha

                Obudził go szelest pościeli i skrzypnięcie kanapy. Zerwał się natychmiast, boleśnie uderzając łokciem o blat stołu. Rozejrzał się po salonie ze zdziwieniem okrywając, że zasnął na podłodze, oparty o kanapę. Zerknął na kobietę, napotykając magnetyzującą zieleń tęczówek.
- Kakashi-san...? Co ja tutaj robię? - zapytała zdezorientowana, łapiąc się za skronie. Nagle syknęła, prostując kręgosłup.
- Nie ruszaj się - rozkazał, natychmiast przysiadając na kanapie. Pomógł jej podnieść się do siadu, po czym podwinął jej koszulkę. Sakura chciała zaprotestować, jednak właśnie zdała sobie sprawę z tego, iż miała na plecach opatrunek.
- Sam nie wiem co tutaj robisz - powiedział, powoli zdejmując bandaże. - Zjawiłaś się u mnie nagle, cała posiniaczona, z dziwną raną na plecach. Opatrzyłem cię, Ayane podleczyła rany, jednak resztę musi zrobić twój organizm. Mam zmieniać ci opatrunki co cztery godziny - wyjaśnił, sprawiając jednak, że w głowie Sakury zrodziło się milion pytań. Nie chciała mu mówić, że miała dziurę w mózgu i kompletnie nic nie pamiętała.
                Skupiła się za to na jego dłoniach, które delikatnie zmieniały opatrunek. Były szorstkie, jednak ich dotyk sprawiał jej dziwną przyjemność. Machinalnie odchyliła głowę do tyłu, wydając z siebie ciche westchnięcie. Nagle dłonie Kakashiego przeszły na jej brzuch, subtelnie go dotykając. Przesunęła się w jego stronę tak, że plecami opierała się o jego tors.
                Wiedział, że powinien zaprzestać, jednak jej ciało przyciągało go niczym magnez. Zupełnie nie rozumiał poczynań Sasuke, bo dla niego Sakura była niczym diament. Może odrobinę nieoszlifowany, jednak wystarczyło troszkę nad nią popracować.
                Miała delikatną, miękką skórę, którą aż chciało się dotykać. Miejscami czuł bruzdy blizn, które tylko dodatkowo nakręcały go do działania. Miał przed sobą ciało silnej i pięknej kunoichi.
                Poczuł rosnące w nim podniecenie, gdy jego dłonie znalazły się na jej piersiach. Kobieta wydała z siebie jęk zadowolenia. Odchyliła głowę mocno do tyłu, tak że oparła ją o jego ramie. Zareagował od razu, atakując jej szyję ustami. Sakura wiła się, siedząc mu na kolanach a jej ciało prosiło o jeszcze.
                Zdecydowanie kontynuował pieszczoty, prawą dłoń wsuwając za jej majtki.
                Nie wytrzymała, zupełnie ignorując ból między łopatkami, odwróciła się do niego i zachłannie wpiła się w jego usta. Drżącymi dłońmi pozbyli się odzieży, aby móc w końcu połączyć się w jedno.
                Ich oddechy splotły się w jeden, po ciałach spływał pot a bicie serc wydawało się głośniejsze niż grzmot burzy, która rozpętała się za oknem. Namiętność unosiła się w powietrzu a ich zafascynowane spojrzenia tylko nakręcały ich do działania.
                Krzyk rozkoszy rozszedł się po mieszkaniu, echem odbijając się od ścian. Sakura odpadła na tors Kakashiego, który objął ją mocno ramieniem. Uśmiechnął się szeroko, zupełnie zapominając o tym, że pozbył się maski. Różowowłosa wpatrywała się w niego błyszczącymi oczyma, badając jego twarz dłońmi. Miał męskie rysy twarzy, urocze dołeczki w policzkach oraz pełne, stworzone do całowania usta. Całość prezentowała się naprawdę perfekcyjnie. Spokojnie mogła powiedzieć, że Kakashi pod względem wyglądu, zaliczał się do męskiej elity Konohy.
                - Jesteś piękna - wyszeptał, ochrypłym z podniecenia głosem. Teraz spokojnie mógł obserwować jej nagie ciało, chłonąc ten widok. Poczuł jak jego męskość znowu rośnie w siłę.
- Dlaczego chowasz taką przystojną twarz? - zapytała, gdy zaatakował ustami jej sutki. Wygięła się, czując że wcale nie miała go dość.
- Jesteś jedyną, dla której mogę ujawnić moją twarz. - Nie wiedział dlaczego wypowiedział te słowa, jednak chciał, aby widziała go w całej okazałości. Chciał się przed nią obnażyć, pokazać swoje prawdziwe "ja".
                Chciał należeć tylko do niej.
              
~Poranek, mieszkanie Shiroyama, Konoha

                Przeciągnęła się, powoli kierując się w stronę drzwi. Miała ochotę zamordować tego, kto tak bestialsko łomotał w ościeżnice, budząc ją z kojącego snu. Tylko wtedy, gdy znajdowała się w objęciach Morfeusza, miała spokój od natrętnych myśli. Ziewnęła głośno, zanim postanowiła otworzyć drzwi.
- Czego? - warknęła nieprzyjemnie, nawet nie patrząc na przybysza.
- Tak się wita gości? - Itachi uniósł brew, gdy Ayane podskoczyła, niemal automatycznie zaczynając poprawiać włosy, które szybko spięła w wysokiego kucyka. Na szczęście miała na nadgarstku gumkę do włosów.
- Coś się stało, Kapitanie? - zapytała, czując jak jej serce rozpoczyna dziki galop. Uchiha nic sobie z tego nie robiąc, zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do niej. Zdecydowanym ruchem popchnął ją na ścianę, po czym sam przybliżył się tak, że między ich ciałami nie widniała żadna szczelina.
                Ayane zamarła, zaparło jej dech w piersiach i nawet nie pomyślała o tym, że mogłaby próbować wyczytać coś z jego myśli. Tym bardziej, że jego usta zupełnie niespodziewanie zaatakowały jej wargi. Pocałunek był dziki, miał w sobie nutkę agresji, która sprawiła, że młoda Shiroyama zapragnęła spędzić tę noc w objęciach bruneta.
                To nie był ich pierwszy wspólny wieczór. Spotykali się odkąd Urumi niespodziewanie "udała się" do Wioski Piasku. Nigdy nie zastanawiała się co ich połączyło: tęsknota za czerwonowłosą, która była dobrą przyjaciółką Itachiego, wspólnie spędzony czas na rozmowach czy podobnej miary namiętność. Było im ze sobą dobrze i mimo, iż oficjalnie ich relacje w ogóle się nie zmieniły, to prywatnie zdecydowanie przeszły na wyższy poziom. Żadne z nich nie oczekiwało ckliwego związku, najważniejsze było to, że rozumieli się niemal bez słów. Obojgu pasował taki układ.

~Popołudnie, dom Hatake, Konoha

                Dzień nadszedł powoli, budząc mieszkańców Wioski brzdękiem deszczu o szyby. Lało strasznie, w ciągu zaledwie kilku chwil na ulicach powstały ogromne kałuże. Szare, ciężkie chmury zawisły nad Konohą, przynosząc wytchnienie od ciągłych upalnych dni.
                Kakashi przebudził się pierwszy, nie przejmując się swoją golizną oraz brakiem maski, z wyczuciem gładził plecy śpiącej obok kochanki. Zdążył delikatnie zmienić jej opatrunek i stwierdził, że rana ładnie się goiła. Sakura miała silny organizm.
                Odkąd pierwszy raz zjawił się w posiadłości Uchiha, jego oczy nieustannie zerkały na młodą różowowłosą kobietę. Miała w sobie coś, co przyciągało wzrok mężczyzn. Może i jej uroda była przeciętna, jedyne co się wyróżniało to zieleń tęczówek, kolor włosów oraz długie nogi. Jednak posiadała coś więcej niż niektóre bardziej urodziwe kobiety, miała charakter, miała Wolę Ognia, determinację a przy tym nie traciła kobiecego wdzięku oraz dobroci. I właśnie to sprawiło, że Hatake z uśmiechem pod maską, obserwował Sakurę.
                Kilka razy, potajemnie, dostał się również na jej szkolenia ANBU.

                Stał spokojnie na szczycie schodów, obserwując salę treningową przeznaczoną na szkolenia. Poprosił Tsunade o rolę obserwatora, który miał ocenić rolę trenerów.
                Uczniowie zebrali się pięć minut przed czasem, zaś Pierwsza Szkoleniowa Jednostka ANBU już od jakiś piętnastu minut przygotowywała salę. Brakowało tylko ich Kapitana, przez co Hatake zmarszczył brwi.
                - Ohayo Sakura-san! - krzyk uczniów odbił się echem od ścian, jeszcze zanim weszła pani Kapitan. Sakura szeroko uśmiechnęła się, machając im dłonią. Towarzystwo zdecydowanie rozluźniło się, jakby sama obecność różowowłosej sprawiła, że wszyscy wyraźnie się rozradowali.
                - Hej! Akamaru! Spokój! - Sakura parsknęła niekontrolowanym śmiechem, gdy olbrzymi pies zaczął ocierać się o jej nogi. Wplotła dłoń w jego puszystą sierść, po czym przykucnęła, mocno obejmując jego szyję i przytulając się do niego.
- Obiecuję, że zabiorę cię na wołowinę - zaśmiała się radośnie, na co zwierzak wesoło szczęknął. Kakashi mimowolnie uśmiechnął się pod maską. - Zaczynamy trening! - Różowowłosa wstała, klaszcząc w dłonie. - Dzisiejszy temat zajęć to: zaawansowane techniki tropiące. Teorię wyłoży wam Kiba, zaś później przejdziemy do ćwiczeń.

                Optymistyczna atmosfera ani odrobinę nie kolidowała z profesjonalizmem. Sakura emanowała radością i dobrocią, która zdecydowanie motywowała młodzież do nauki. Jednak gdy zachodziła potrzeba, i gdy ktoś zdecydowanie za bardzo się rozkręcił, potrafiła uspokoić go jednym ironicznym zdaniem. Wypracowała sobie naprawdę porządny autorytet.


6 komentarzy:

  1. Grrrrrrr, jesteś okropna. Pizesz taki GENIALNY rozdzial tak długo...:(( A ja nadal jestem głodna wrażeń i tekstu. Oby z kolejnym było lepiej. ;3;
    Sasuke jest jak bomba - raz ciesze się, że ta bomba może mnie zabić, raz boje się śmierci. Jest czas gdy Saska lubie, a czasem go nienawidze..jak dziś. Ale gdyby nie on to Sakura nie poszłaby do Kakashiego...och. 😱 To takie zagmatwane.
    Itachi kogoś ma? Nieee...</3 Łamiesz moje zlamane serce jeszcze mocniej. Itaś wróć do bycia singlen, single mają fajnie... :d
    Nie wiem czemu, ale ta, hm.., atmosfera tego rozdziału była bardzo przyjemna i realistyczna. Zupelnie jakbym tam była, w Konoha, i obserwowała wydarzenia. ❤
    Weny, dużo weny. ;3;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy. Nieumiejętność pisania na komórce.

      Usuń
    2. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Dorosłe życie ssie... Mam po prostu za dużo spraw na głowie, praca wysysa ze mnie resztki energii. Nikomu tego nie życzę.
      Ale z kolejnym rozdziałem mam nadzieję, że wyrobię się szybciej :3
      Specjalnie tak kreuję Sasuke, aby czytelnik miał wobec niego ambiwalentne uczucia. Cieszę się, że tak to odbierasz :3
      Itachi nie jest w związku... On po prostu ma "przyjaciółkę", mogę to tak nazwać :D
      Dziękuję za miłe słowa, to miód na moje zszargane z nerwów serduszko :3 Aż chcę się pisać!
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Super, po prostu wspaniały rozdział.
    Nic więcej nie umiem z siebie wydusić.
    Nareszcie rozdział <3
    Kakashi ! <3 Cudowny, jak zwykle <33
    Czekam na rozdział i powodzenia w pracy, dattebayo ! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAA!!! Nowy rozdział! Kakashi - Kocham! Sasuke - na stos! Albo niech mu porządnie wszyscy wpier... Też ujdzie.
    Czytam, sprawdzam, odwiedzam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no to sie narobiło Ci powiem :D Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej , jak Sasuke się dowie to będzie ostro , w sumie jak Itachi się dowie też może mieć pretensje do Kakashiego w końcu to zona jego brata :D Czekam na next i pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń