"Jesteśmy bohaterami naszych czasów,
ale ciągle tańczymy z demonami w naszych umysłach."
Måns
Zelmerlöw
-
Heroes
~Pół roku później, październik, posiadłość Uchiha, Konoha
Sakura
przemknęła przez salon niezauważona, co przyjęła z niemałą satysfakcją. Mimo
wyciszenia chakry i bezszelestnego poruszania się, miała na to małe szanse.
Jednak jej teść oraz mąż, zawzięcie o czymś dyskutujący, zupełnie pochłonięci
byli rozmową.
Odwróciła się na
pięcie z szerokim uśmiechem i już miała ruszyć przed siebie, gdy natknęła się
na parę hebanowych oczu. Mikoto zmierzyła ją od stóp po czubek głowy,
szczególną uwagę zwracając na przypięte do ud kabury oraz opaskę liścia
zawiązaną w pasie.
Zielonooka
zrezygnowana opuściła ręce wzdłuż ciała, patrząc na teściową ze smutkiem w
oczach. Wiedziała, że brunetka zaraz zaalarmuje męża o tym, że nowa członkini
rodu chciała się wymknąć w stroju bojowym. Jakie było jej zdziwienie, gdy matka
Sasuke przesunęła się w bok. Delikatny uśmiech na jej twarzy jasno mówił o tym
co chciała przekazać. Sakura niemal pisnęła z zachwytu, po czym wybiegła z
domu, ani chwilę o tym nie myśląc.
Dotarła na pole
treningowe z tak wielkim opóźnieniem, że spodziewała się zastać pustą polanę.
Jakież było jej zdziwienie, gdy usłyszała szczęk broni i uniesione męskie
głosy. Rozdziawiła usta, gdy do jej uszu doszedł wesoły śmiech Itachiego, który
do tej pory zarezerwowany był tylko dla niej. To zaintrygowało ją do reszty,
zalewając cały jej umysł gradem pytań.
Zauważyła go.
Szara czupryna rzucała się w oczy na tle niebieskiego nieba. Kakashi właśnie
wykonywał unik, po czym wyprowadził wysokie kopnięcie. Sakura z ekscytacją
obserwowała łatwość z jaką wykonywał następne ruchy, zafascynowana oglądała grę
jego mięśni pod obcisłym topem. A gdy Hatake wyskoczył wysoko w górę i z gracją
wylądował na Itachim, powalając go dwoma ciosami, nie mogła wyjść z podziwu. W
ciągu trzech lat wspólnego treningu nie była w stanie zranić Uchihy! A teraz
widziała na własne oczy jak strużka krwi spływa po policzku bruneta, kapiąc na
białą koszulkę.
Strzeliła sobie
mentalnego liścia, otrząsając się z szoku. Przyszedł jej do głowy pomysł na
tyle głupi, że natychmiast zapragnęła go zrealizować. Nim zdążyła to do końca
przemyśleć, wyskoczyła na środek polany, wykorzystując efekt zaskoczenia. Itachi
dosłownie w ostatnim momencie zauważył ją, decydując się na dość bolesne
rozwiązanie. Zablokował jej cios wysokim kopnięciem, w które włożył za dużo
siły. Sakura starała się rozłożyć efekt ciosu tak, aby ustać na nogach. Jednak
jej ciało niebezpiecznie przesuwało się do tyłu. Była w takim szoku, że poddała
się tej sile.
Kakashi szybko
zauważył pojawienie się różowowłosej i jeszcze szybciej zorientował się, że
żona Sasuke rąbnie za chwilę plecami o dość spore drzewo. Jego reakcja była
automatyczna, niemal natychmiast teleportował się do drzewa i poczuł jak
kobieta wbija się w jego ciało. Syknął, gdy głowa dziewczyny bezwiednie
odskoczyła do tyłu, uderzając go boleśnie w szczękę. Jednocześnie usłyszał jak
gałąź pęka pod naporem jego ciała. Poczuł ostry ból pod łopatką, który
kompletnie zignorował. Mocno objął Sakurę, która ledwo potrafiła ustać na
nogach.
- Cholera!
Sakura! - Itachi natychmiast pojawił się obok nich. Przejął od Hatake kobietę,
po czym delikatnie usadził ją na ziemi. Sakura wpatrywała się w niego wielkimi oczami,
których tęczówki delikatnie drżały.
- Sakura? - zapytał łagodniej, patrząc na nią z lekką obawą.
Kobieta zamknęła powieki, po czym głęboko odetchnęła. Gdy otworzyła oczy, patrzyła
na Itachiego normalnym wzrokiem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Wiem, to było głupie. - Podrapała się po głowie. Uchiha
westchnął głęboko, nie chcąc tego w ogóle komentować. Wstał z kucek, pomagając
przy okazji podnieść się Sakurze. Kobieta uśmiechnęła się do niego nieco
głupkowato, na co odpowiedział jej piorunującym spojrzeniem.
Brat Sasuke
jednak przerwał tę niemą walkę, zerkając na swoje przyjaciela. Kakashi stał
oparty o drzewo, przymykając delikatnie oczy. Dzięki masce nikt nie mógł
dostrzec grymas bólu, jaki błąkał się na jego ustach. Itachi zmarszczył brwi,
podchodząc do niego.
Sakura jęknęła głośno, gdy ujrzała szkarłatną kałuże barwiącą
trawę. Zadrżała, unosząc spojrzenie na Kakashiego, który spokojnie rozmawiał z
Uchihą.
- Kakashi-san... - odezwała się cicho, skupiając na sobie uwagę
obu mężczyzn.
Sakura podeszła
do Hatake szybkim krokiem i mocno złapała za ramię. Mężczyzna chciał oderwać
się od drzewa, jednak zielonooka skinęła przecząco głową. Delikatnie odchyliła
go do przodu, zerkając na przyczynę krwawienia.
- Jak głęboko jest wbite? - zapytała, widząc kawałek gałęzi wbity
w plecy mężczyzny.
- Nie wiem - powiedział, przymykając powieki. Sakura skinęła
głową, chwilę kontemplując nad położeniem gałęzi w ciele Hatake. Przyłożyła
dłonie do jego boku, aby po chwili zielona chakra przeniknęła do jego
organizmu.
- Mamy sporo szczęścia - uśmiechnęła się delikatnie. - Odłamek
ominął najważniejsze organy. Zmienię teraz przepływ chakry, tamując krwotok.
Podczas tego zabiegu będziesz musiał powoli oderwać się od drzewa, zrobię
również prowizoryczny opatrunek, po czym zabiorę cię do szpitala - wyjaśniła,
jednak Kakashi poruszył się nerwowo, przez co jego ciało zalała nagła fala
bólu. - Kakashi! Nie ruszaj się jeszcze! - warknęła nieprzyjemnie, natychmiast
zmieniając natężenie chakry. - Teraz - wyszeptała. Hatake niepewnie postawił
krok do przodu, czując jak spory kawałek gałęzi powoli wysuwa się z jego ciała.
Ból był piekielny, czuł dokładnie jak drewno drażni jego tkanki, jak krew
spływa mu po plecach.
Poczuł ulgę, gdy
odłamek całkowicie opuścił jego ciało. Sakura niemal od razu rozdarła jego
koszulkę, sprawnie robiąc z niej prowizoryczny opatrunek.
- Nie pójdę do szpitala - warknął, może odrobinę za ostro. Sakura
drgnęła niewidocznie, słysząc jego ton głosu.
- Dobrze. - Odpowiedź ta zdziwiła także Itachiego. - W takim razie
Itachi zabierze cię do twojego domu, podacie mi adres, zjawię się tam za jakieś
dwadzieścia minut. Opatrunek powinien wytrzymać do tej pory.
Sakura pojawiła
się punktualnie w drzwiach mieszkania Kakashiego, nie była jednak sama. Itachi
uważnie obserwował brunetkę, która dziarskim krokiem weszła do salonu. Zdawała
się idealnie znać rozkład mieszkania Hatake, bo czym prędzej skierowała się do
jego sypialni.
Dawna Haruno
jedynie wzruszyła ramionami, podążając za dziewczyną. Uchiha westchnął za to
głęboko, mając problem ze zrozumieniem kobiet.
- No cholera! Hatake Kakashi! - warknęła brunetka, opierając
dłonie na bokach. - Ja rozumiem, że jesteś bohaterem rodem z tych twoich
harlekinów, ale mógłbyś przynajmniej się nie dziurawić! - Wywróciła oczami. -
To nie doda ci męskości.
Kakashi słysząc
jej głos nałożył na głowę puchatą poduszkę, mocniej dociskając ją do uszu.
Ayane przystanęła z nogi na nogę, po czym bezceremonialnie ściągnęła z Hatake
koc i zaczęła odwijać opatrunek. Kakashi nawet nie drgnął, zainteresował się
dopiero wtedy, gdy dziewczyna cmoknęła zdegustowana.
- No ładnie się urządziłeś tym bohaterskim czynem - stwierdziła,
przykładając dłoń spowitą zieloną chakrą do rany. Chwilę siedziała w całkowitym
milczeniu, co dla Kakashiego było istną Idyllą. - Zostały w środku trzy większe
odłamki. Muszę otworzyć ranę i je wyciągnąć. Sakura pomożesz mi, będziesz
tamowała krwawienie - wyznała, od razu biorąc się do pracy. Hatake syknął, gdy
brunetka bezceremonialnie otworzyła mu ranę, używając do tego zwykłego kunai. -
No nie jęcz jak baba Hatake, trochę godności.
- Czasami wątpię w twoje medyczne zdolności - wyjawił Uchiha,
opierając się plecami o ścianę i uważnie przyglądając się poczynaniom
dziewczyny.
- Shiroyama Ayane, medyk twojego oddziału - odpowiedziała Ayane,
skupiając się na Kakashim. Mężczyzna skrzywił się, gdy kobieta wepchnęła mu do
środka szczypce medyczne. Chwilę gmerała w jego ciele zanim odnalazła pierwszy
odłamek. Z dumną wyciągnęła szczypce i rzuciła element gałęzk do wcześniej
przygotowanej nerki lekarskiej. Ayane uśmiechnęła się szeroko, klepiąc Hatake
po ramieniu.
- No, mistrzu! Jeszcze tylko dwa! - Zaśmiała się perliście.
Sakura ze
zdumieniem obserwowała czynności Shiroyamy. Żona Sasuke może i nie była
ratownikiem, ale Akihito nauczył każdego z członków jej oddziału podstaw
medycznego ninjutsu. Mężczyzna wpadł na ten pomysł, gdy jeden z oddziałów ANBU
stracił medyka, co skończyło się niepowodzeniem misji i utratą dwóch innych
członków. Stwierdził wtedy, że w razie gdyby to on został wyeliminowany
pierwszy, szanse oddziału aż tak drastycznie nie zmaleją.
Zielonooka
widząc jednak, że kobieta w ogóle nie przejmuje się znieczuleniem pacjenta, a
spokojnie grzebie mu w otwartej ranie na żywca, zmieniła nieco rodzaj chakry.
Musiała włożyć w to więcej energii, ale od razu zauważyła efekt.
Kakashi
rozluźnił się, czując nagle przyjemne mrowienie, ból odszedł jak za dotknięciem
magicznej różdżki. Mógł spokojnie przymknąć powieki i odciąć się od świata, nie
chcąc słuchać głupich docinek Shiroyamy. Nawet nie wiedział kiedy zmorzył go
sen.
Obudził go
przyjemny dotyk w okolicach rany. Ktoś nakładał jakąś maść, delikatnie
przejeżdżając opuszkami palców po jego skórze. Cudem powstrzymał się od
drżenia, odchylając głowę w bok. Napotkał zielone tęczówki, które uważnie się w
niego wpatrywały.
- Rana została oczyszczona, teraz trzeba tylko zmieniać dwa razy
dziennie opatrunek. Ayane się tym zajmie - wyjaśniła Sakura, wycierając dłonie
w papierowy ręcznik. Zakręciła również maść, odkładając ją na blat szafki
nocnej. - Dziękuję i przepraszam - dodała, po czym wstała i czym prędzej
skierowała się do wyjścia. Kakashi obserwował dokładnie jej ruchy oraz
delikatne falowanie jej długich włosów.
Odwrócił się
powoli na plecy, po czym westchnął głęboko. Nigdy więcej nie chciał widzieć
umierającej kobiety, ten widok tak głęboko wrył się w jego mózg, że działał
automatycznie. Mimo, że Sakura była kunoichi instynkt zapanował nad jego ciałem.
- Nie ma tego złego! - Ta myśl zawładnęła jego umysłem, gdy sięgał
po pomarańczową książkę. Przynajmniej znajdzie chwile czasu na dokończenie
tomu.
~Dwie godziny później, mieszkanie
rodzeństwa Shiroyama, przedmieścia Konohy
Ayane wpadła do
mieszkania głośno trzaskając drzwiami. Niedbale zrzuciła obuwie, po czym skierowała
się do kuchni. W pomieszczeniu zastała swoją siostrę, która ze spokojem
siorbała kawę i przeglądała codzienne wydanie "Ognistych wiadomości".
Brunetka zawsze twierdziła, że tytuł był tandetny, więc nigdy nie sięgała po
prasę. Urumi zaś zawsze była na bieżąco z informacjami ze wszystkich krajów
shinobi, co w sumie było jednym z jej służbowych obowiązków.
Czerwonowłosa
obrzuciła Ayane mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Dziewczyna natychmiast
zorientowała się o co chodziło, cofnęła się do przedpokoju i równo ustawiła
buty. Po drodze zabrała jeszcze kurtkę, którą wcześniej niedbale rzuciła na
podłogę.
Urumi z gracją
odstawiła kubek kawy, po czym złożyła na pół gazetę. Chwilę obserwowała Ayane,
po czym głośno westchnęła.
- Nie tłucz się tak, zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany
– warknęła Urumi, przyciskając palce do skroni. Brunetka chwilę pokręciła się
po kuchni, po czym postawiła przed siostrą szklankę z ziołowym naparem.
- Powinno pomóc – powiedziała Ayane bez wyjaśnień, po czym
otworzyła lodówkę, dłuższą chwilę zastanawiając się jak będzie wyglądała jej
kolacja.
Urumi bez słowa
zaczęła siorbać napar, nie przejmując się tym, że właśnie piła wrzątek.
- Chcesz kanapkę? - zapytała Ayane, odwracając się do siostry z
wielkim kuchennym nożem. Urumi wysoko uniosła brew, opierając głowę na dłoni.
- Wyglądasz jak psychopatka - stwierdziła, widząc szeroki nieco
szalony uśmiech siostry i rozczochrane włosy.
- Kiedyś doleję ci do kawy trucizny, najpierw zdrętwieją ci ręce,
później nogi, będzie obumierać ci każda część ciała, ale mózg zostawię na
koniec, tak abyś była świadoma, że umierasz - mruczała pod nosem Ayane, mocno
krojąc ser. Urumi zaśmiała się cicho, zaczesując czerwone włosy do tyłu.
- A potem dasz mi antidotum, wiem o tym. Lubisz robić ze mnie
królika doświadczalnego. Nie wybaczę ci tylko trucizny na bazie rycyny,
rzygałam dalej niż widziałam. A w pewnym momencie siedziałam na muszli
jednocześnie rzygając do miski - warknęła Urumi, ciskając gazetą przez kuchnię
i celnie trafiając w potylice siostry. Ayane z uśmiechem odwróciła się do niej.
- Miałaś wtedy epicką minę. - Brunetka puściła siostrze oczko, po
czym postawiła przed nią talerz z kanapkami. -Poważnie?! - uniosła nagle głos,
patrząc na Urumi niedowierzającym spojrzeniem.
- To tylko domysły - zaczęła Urumi, biorąc kanapkę w dłoń. -Poza
tym nie czytaj mi w myślach! - dodała, warcząc głośno.
- Itachi-senpai robi ojcu na złość w ten sposób? - zapytała Ayane,
siadając obok siostry.
- Piąta stwierdziła, że szpital bardziej jej potrzebuje, dlatego
będzie wybierany nowy Hokage. Z tego co wiem mają być trzy kandydatury. Policja
wystawiła Fugaku Uchihę na co odpowiedzią Tsunade jest kandydatura Itachiego.
Nie wiem jeszcze kogo wybrała Rada Wioski. Wiem jedno: będzie gorąco -
wyjaśniła, zerkając na podenerwowaną siostrę. Ayane chwilę kręciła się na
krześle, zupełnie jakby było jej niewygodnie. Nagle poczuła jak ogarnia ją
błogi spokój.
- Ej - powiedziała spokojnie, chociaż pragnęła unieść głos. - Nie
majstruj przy moich emocjach.
- Jesteś naprawdę słodka, gdy jesteś taka spokojna. - Urumi
uśmiechnęła się szeroko, obserwując brunetkę, która nie była w stanie się
zdenerwować.
~W tym samym czasie, posiadłość Uchiha, Konoha
Sakura chwilę
zastanawiała się nad sposobem dostania się do domu. Mogła oczywiście
wmaszerować głównymi drzwiami, ale to zapewne spotkałoby się z bolesną
konfrontacją z Fugaku. Póki co teść przekonany był o tym, że Sakura Uchiha
miała pracę biurową u samej Tsunade. I miał tak myśleć do usranej śmierci.
Postanowiła zaryzykować
spotkaniem z własnym mężem. Sasuke był upierdliwy, ale wolała usłyszeć parę
słów od niego, niż ryzykować karczemną awanturą ze strony głowy rodu. Złożyła
więc kilka pieczęci i po chwili pojawiła się w swoje małżeńskiej sypialni.
Westchnęła z ulgą i odwróciła się na pięciem z zamiarem czmychnięcia do
łazienki, gdy napotkała parę czarnych lśniących złością oczu.
Dłuższą chwilę
stała nieruchomo, mierząc się z nim beznamiętnym spojrzeniem. W jego oczach
wyczytała niechęć do jej osoby oraz pogardę. Tę samą pogardę, którą widziała u
większości kobiet z Konoha. Ten wzrok jasno mówił, że nie była godna, aby
reprezentować klan Uchiha.
- Z trudem wytrzymuję fanaberię mojego syna, jeżeli chodzi o wybór
małżonki - zaczął nad wyraz spokojnie. Spokój ten był z kategorii tych
ostrzejszych od krzyku i bardziej bolesnych niż uderzenie w splot słoneczny.
Był to charakterystyczny ton dla rodowitych Uchiha. I Sakura zaczynała
nienawidzić ich właśnie za to.
Fugaku, zanim
kontynuował, zaczął przechadzać się wokół niej. Dokładnie lustrował ją
spojrzeniem, analizując każdy element jej stroju. Jego uwadze nie umknęły
również plamy krwi oraz ślady ziemi na jej ubraniu.
- Tak ma prezentować się kobieta Sasuke? - zapytał a kpina
wylewała się z jego ust. - Brudna, zakrwawiona, rozczochrana, z podkrążonymi
oczami? - Wskazywał na poszczególne elementy z wyraźną niechęcią.
Zapanowała długa
cisza a jej ciężar mocno osiadł na barkach Sakury. Fugaku nadal stał przed nią,
niezwykle spokojny i kpiący. Cała jego postawa wyrażała czystą nienawiść do jej
osoby.
- W klanie Uchiha nie ma kunoichi! - warknął nagle, unosząc głos.
Różowowłosa ze zdziwienia rozszerzyła oczy, automatycznie łapiąc się za opaskę
z symbolem Wioski. Fugaku zupełnie niespodziewanie wykonał szybki ruch i nim
Sakura się zorientowała, uderzyła plecami o twardą ścianę. Mocny męski uścisk
na jej szyi przybrał na sile.
Sakura starała
się zachować spokój i nie wierzgać się. Patrzyła hardo w oczy swojego teścia,
kontrolując swoje odruchy. I nawet gdy niemal całkowicie pozbawił ją tchu, nie
spuściła wzroku ani nie starała się rozluźnić uchwytu.
Drzwi otworzyły
się z charakterystycznym hukiem a dźwięk mocnych kroków rozszedł się po
sypialni. Sakura przeniosła zamglone spojrzenie na swojego męża, który stał w
połowie sypialni, patrząc na rozgrywającą się scenę bez żadnych uczuć. Kobieta
spodziewała się ratunku, odciągnięcia od niej Fugaku, jednak Sasuke westchnął
tylko głośno, po czym skierował się do łazienki. Jej teść uśmiechnął się
kpiąco, puszczając ją. Sakura zaczęła łapczywie łapać powietrze. Z trudem
utrzymywała się na nogach, jednak nie chciała dać mu całkowitej satysfakcji.
- Nigdy... nie zrezygnuję... z bycia kunoichi! - warknęła, mimo
bólu jaki sprawiało jej mówienie. Wyprostowała się dumnie, nadal hardo patrząc
w oczy teścia. - Oddam życie... Za Hokage i Konohę... Ale klanu Uchiha nigdy...
bronić nie będę - dodała, widząc że Fugaku spogląda na nią. Gniew i pogarda
zmieszały się w jego oczach, przez co tęczówki wyraźnie ściemniały. - Nie
interesuje mnie regulamin "Bycia Uchihą". Wyszłam za twojego syna, bo
go kocham i wiem, że nigdy tego nie zrozumiesz. Odpierdol się ode mnie i od
mojego związku. Nawet nie staram się, żebyś mnie zaakceptował - zakończyła
dobitnie, mijając zszokowanego teścia. - Nie zadzieraj z shinobi Konohy, bo się
sparzysz. - Uśmiechnęła się kpiąco, gdy wychodziła z pomieszczenia.
- Aaa! Kuso!
Jestem idiotką! - krzyczała, z całej siły uderzając w treningowe słupki. Krew
mocno lała się ze zdartych kostek, barwiąc drewno na szkarłat. Sakura nagle
przestała, ze zrezygnowaniem siadając na mokrej od deszczu trawie. Wplotła
dłonie we włosy, nie przejmując się tym, że posoka zmienia ich kolor. - Ja
pierdolę, jestem skończona - dodała cicho, opierając się plecami o słupek.
Przeniosła spojrzenie na ciemniejące niebo, pozwalając aby krople deszczu
spływały po jej twarzy.
Długo siedziała
na pustym polu treningowym, zastanawiając się nad powrotem do posiadłości.
Dzisiaj zdała sobie sprawę z tego, że nie mogła nazwać tamtego miejsca domem. W
dodatku ciągle była intruzem. Fugaku był jednocześnie Cerberem i Hadesem, miał
oczy dookoła głowy i bez jego zgody nie można było nawet pierdnąć. Powoli
zaczynało ją to piekielnie irytować.
Teraz jednak
żałowała swojego wybuchu. Świadomość tego, że musiała wrócić do posiadłości, że
musiała schylić głowę w pokorze, zalała jej umysł zbyt brutalnie. Nie wiedziała
jak miała zachować się w tej sytuacji, a nie chciała pogarszać swojej relacji z
Sasuke. Do rodzinnego domu wrócić nie mogła. Rodzice oddali ją klanowi Uchiha
bez mrugnięcia okiem, niezwykle zadowoleni z faktu, że ich córka będzie żoną
Sasuke. Dzisiaj Sakura wiedziała, że nazwisko Uchiha była przeklęte i miejscami
żałowała tego, że wyszła za mąż.
Jej teść
cholernie mocno podciął jej skrzydła.
~Tydzień później, gabinet Hokage, Konoha
W gabinecie
zapanowała ciężka do zniesienia cisza. Irytujące brzęczenie muchy sprawiało, że
czerwonowłosa kobieta miała ochotę spalić ją żywcem. Powstrzymał ją jedynie
fakt, że właśnie stała naprzeciwko Hokage, która mierzyła ich zimnym
spojrzeniem. Tsunade wydawała się być taflą lodu, nieskorą do żadnych uczuć.
Przerzucała wzrok z treści zwoju na dwójkę shinobi, nawet nie mrugając.
Urumi wyczuwała
jednak jej podenerwowanie i cudem
zaniechała majstrowania uczuciami Hokage. W normalnych okolicznościach już
dawno pozmieniałaby emocje swojego rozmówcy wedle własnego widzimisię. Kakashi
zawsze powtarzał jej, że była niezwykle wyrafinowaną osobą, co przyjmowała jako
komplement. Teraz jednak stała grzecznie, spokojnie czekając na słowa Władcy.
Tsunade nagle
zerwała się z fotela, opierając dłonie na blacie biurka. Świdrujące spojrzenie
bursztynowych oczu wbite zostało bezpośrednio w Urumi. Shiroyama nawet nie
drgnęła, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
- Powiem prosto z mostu - zaczęła Tsunade, a Urumi miała ochotę
wywrócić oczami i wyszeptać dość głośne "wreszcie". Mocniej zacisnęła
dłoń na opakowaniu tabletek, które miała zawsze w lewej kieszeni. - Suna
oskarża Shiroyame Urumi o szpiegostwo oraz bezpośrednie działanie zagrażające
bezpieczeństwu Piasku - mówiąc to, obserwowała dokładnie mimikę Urumi, której
nie drgnął nawet najmniejszy miesień. - Dodatkowo żądają wydania oskarżonej i
jej wszystkich akt - zakończyła, opadając na fotel. Kakashi poruszył się
nerwowo.
- Jakie mają podstawy? - zapytał, mocno zaciskając pięści. Urumi natychmiast
wyczuła jego zdenerwowanie i używając swoich wrodzonych umiejętności sprawiła,
że Hatake nagle się uspokoił.
- Podobno Kraj Wody przedarł się przez ich obronę w zachodniej
części Wioski. Wypłynęły informacje o miejscu przechowywania Piaskowego Zwoju,
który zawiera zakazane techniki Suny. Co więcej… zwój został skradziony -
Tsunade nerwowo złapała za pędzel, leżący pośród sterty papierów.
- Nadzorowałam pracę nad zabezpieczeniami zwoju - rozmowę przejęła
Urumi, która miała dość motającej się Hokage. - Dodatkowo to ja jestem osobą,
która wymyśliła system ochronny zachodniej części Wioski. Kazekage zlecił mi te
zadania podczas organizacji egzaminu na chunina w tamtym roku. Kiedy przybędzie
po mnie oddział Suny? - zapytała, a Kakashiego ogarnęło zdziwienie. Wiedział,
że Shiroyama zionęła wręcz spokojem, ale w życiu nie spodziewał się, że nawet
taką informację przyswoi bez emocji.
Tsunade
poprawiła się na krześle, odchylając głowę do tyłu.
- Nie mogę pozwolić im na transportowanie cię do Piasku -
stwierdziła, zaplatając dłonie pod biustem. - W twoim umyśle znajduje się za
dużo informacji o naszej Wiosce a mam dziwne wrażenie, że ktoś chce nam
zaszkodzić. - dodała, a Urumi roześmiała
się cicho, jednak w śmiechu tym nie było nawet grama uczuć.
- Nie będą w stanie wydobyć ze mnie informacji o Wiosce -
powiedziawszy to, spojrzała Hokage prosto w oczy. - Jestem wojownikiem Ognia,
jeżeli nie oddasz mnie w ręce Piasku, oskarżą Konohę o spisek. Ja sobie poradzę
- pewność z jaką wypowiedziała te słowa, przekonały Tsunade.
~Godzina później, posiadłość Uchiha, Konoha
Sakura siedziała spokojnie na obszernym
łóżku, przeglądając akta swoich uczniów. Skreśliła już połowę kandydatów,
których przyszło jej szkolić. Obecność niektórych osób w ANBU skutecznie
zrujnowałaby tę organizację.
Przeczesała
włosy palcami, zerkając na książkę, leżącą na blacie nocnego stolika. W życiu
nie spodziewa się tego, że naprawdę istniał Kodeks
Uchiha. Wczoraj dowiedziała się, że książka ta posiadała pięć pokaźnych
tomów, które opisywały szczegółowo tradycje, techniki oraz historię klanu. Jej
przypadł niebywały "zaszczyt" otrzymania części debatującej o
znaczeniu i roli kobiet. Nie zamierzała go tknąć, mimo wyraźnego rozkazu
teścia. Tak samo jak nie planowała rezygnować z funkcji Kapitana Szkoleniowej
Jednostki ANBU.
Uniosła głowę
znad dokumentów, słysząc ciche pukanie. Do pomieszczenia weszła jej teściowa,
która niepewnie usiadła obok Sakury. Różowowłosa spojrzała na nią ze złością,
nie zamierzając się odzywać.
- Nie potrafię okłamać męża - zaczęła Mikoto, kładąc dłoń na kolenie
Sakury. - Musisz mi wybaczyć moje zachowanie, nie chciałam wyjawić mu prawdy o
twoich treningach - wyjaśniła cicho, opuszczając głowę. Sakura prychnęła pod
nosem, uśmiechając się ironicznie.
- Ale to zrobiłaś - warknęła najostrzej jak potrafiła.
- Nie będę się tłumaczyć. - Żona Fugaku wstała, gryząc się ze
swoimi myślami. - Żałuję, że pozwoliłam wam na ten ślub. Uchiha zniszczą ci
życie - wyszeptała cicho, po czym odwróciła się na pięcie i czym prędzej wyszła
z pomieszczenia.
~W tym samym czasie, podziemia pod dzielnicą Uchiha, Konoha
Ostry zapach
wilgoci unosił się w powietrzu, drażniąc nozdrza. Mokre ściany podziemi zdawały
się zionąć chłodem a dumny herb klanu Uchiha coraz bardziej czarniał. Malunek
był stary, a jego dokładność wzbudzała fascynację nawet w dniu dzisiejszym.
Słabe światło
świec ledwo oświetlało twarze zebranych. Sasuke stał właśnie przed Radą Klanu,
patrząc na swojego ojca z mieszanymi uczuciami.
- Fugaku, podnoszenie ręki na twoją synową było karygodne - zaczął
siwy mężczyzna, uważany za Przywódcę. - Według Kodeksu kobieta jest własnością męża i tylko on ma prawo wymierzać
jej kary - dodał, spoglądając na swojego syna z dezaprobatą. - Jeżeli mój wnuk
jeszcze raz zgłosi mi takie zachowanie, zostaniesz objęty stosowną sankcją -
dodał, zakańczając temat. Sasuke poczuł jakąś dziwną satysfakcję, jednak nie
okazał tego. Skupił się na następnym problemie, który poruszył dziadek.
Cześć.
OdpowiedzUsuńDobrze, no to może zacznę tak.
LEPIEJ BYŁO JAK UCHIHA NIE ŻYLI. Przepraszam ja ich po prostu nie lubię , a w twoim opowiadaniu denerwują mnie do potęgi. Po za tym, ma feministyczna część duszy, obudziła się i wymachuje łapkami domagając się pomsty na Fugaku i Sasuke. Kobieta nie może być ninja, kobieta nie może się urodzić w klanie... Ja wam dam, dupki. Chodźcie tu, no chodźcie, jak wam strzele przez łeb to wam się zaraz odwidzi.
No dobrze koniec hejcenia Uchiha.
Podoba mi się opowiadanie. No nareszcie coś oryginalnego. Poza tym lubię tą parę (kakasaku). Scena z siostrami w kuchni boska i ja już chyba wiem ,kto będzie trzecim kandydatem na stanowisko Hokage. Ostrzegam, że się przyczepiłam i prawdopodobnie zostanę z tobą na dłużej. Weny życzę.
P.S Nie mogę się powstrzymać. PIERWSZA. :)
Na początku wybacz brak ładu i składu w mojej odpowiedzi, ale nie dość, że dla mnie jest późno to w dodatku używam w tej chwili tableta xD
UsuńTwój komentarz poprawił mi humor - dziękuję :)
Uchiha będą tutaj dość specyficzni. Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na zaborcze zachowanie Sasuke. On z pewnością nie jest tutaj dobrą duszyczką xD
Siostry Shiroyama będą dość często rozwalać akcje opowiadania na swój dziwny sposób :)
Cieszę się, że się przyczepiłaś :3 i mam nadzieję, że zagościsz w mych skromnych progach na długo ^ ^
Wiesz, że to kocham, nie? :D
OdpowiedzUsuńPierwsze objęcie Salci przez Kaszalota zaliczone :3.
Nienawidzę Fugaku :c. Dobrze, że Sas go wydał xD. Chociaż też jest zły :c. Nie zareagować, jak mu żonę podduszają :c.
Najbardziej epicka scena - siostry <3. Ryczę ze śmiechu, jak to czytam xD.
Pisaj następny rychło bejb :3.
Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj aż do śmierci <3
UsuńZ naciskiem na "KARM MNIE", tak? XD
UsuńAleż oczywiście :D Jeżeli jeszcze zapewnisz mi dwa kubki kawy dziennie oraz herbatę, to będę kochać Cię miłością bezgraniczną xD
UsuńMIŁOŚĆ NIE MA CENY.
UsuńJAK SIĘ KAWA SKOŃCZY, TO PRZESTANIESZ MNIE KOCHAĆ?
NOESUPER.
DZIĘKI.
To będę spać 24/7, więc będę Cię kochać przez sen xD
UsuńTeraz tak mówisz.
UsuńA potem sobie znajdziesz innego pachoła, który będzie miał kawy pod dostatkiem :c.
Nie prawda, drugiej takiej Vix ani ze świecą ani po ciemku nie znajdę :<
UsuńMam nadzieję :c.
UsuńNo ja nie wytrzymam! Serio Sasuke?! Serio?! Co tam, że ci żonę podduszają, idź se do kibla! Ja nie mogę!... Pff... Dobra, już. Trochę się pogubiłam w jakim czasie historii jesteśmy, Sakura już urodziła czy to jest jeszcze przed ciążą?
OdpowiedzUsuńAkcja rozdziałów ma miejsce trzy lata wcześniej niż akcja prologu, więc Sakura jest przed ciążą :)
UsuńPozdrawiam,
Toyoko Watabe
Kocham tego Kakshiego <33333 I Itachiego. ^^Świetnie ich kreujesz, a z każdym rozdziałem moja miłoiść do nich rośnie.
OdpowiedzUsuńOchoho! Sasuke poszedł na skargę do dziadka. Biedaczek, sam sobie nie umie poradzić.
(Te motylki po bokach są boskie ~przyjaciółka komentującej ^^)
Uwielbiam jak mi się wcinają w komantarz >.< Zapomniałam co chciałam napisać.
Bo ona nie umie pisać i ją co chwilę poprawiam xD ~M
Zmowu się menda wepchnęła. >.<
W każdym razie rozdział mi się podobał i czekam niecierpliwie na kolejny!
Weny ;3
Komentarz czytałam na telefonie i przez dobrą chwile zastanawiałam się o jakich motylkach mowa xD Musiałam włączyć tryb komputerowy XD Dziękuję :3
UsuńKakashi i Itachi pokażą jeszcze swój charakterek. Uwielbiam te postaci, więc poświęcam ich sporo czasu.
Sasuke będzie tutaj mega specyficzną karierę i pewnie większość osób pokroi mnie za to, co planuje XD
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Bosko ! *-* Czekam na nexta. !
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, kiedy next "Art of..." ?? :3
Dziękuję :)
UsuńAoI jest dla mnie odskocznią od BMH, więc nie wiem kiedy się pojawi :) Na razie po głowie chodzą mi bardzo intrygujące wątki BMH :3
Dziękuję :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!