czwartek, 9 lipca 2015

[03] Gra Pozorów

"Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam."
COMA
- Chaos kontrolowany


~Następny dzień, posiadłość Uchiha, Konoha

                Sakura przeszła obok męża z obojętnym wyrazem twarzy, mijając go w taki sposób, w jaki mija się rozjechanego na drodze jeża. Nieznacznie tylko skrzywiła się, gdy Sasuke spojrzał na nią z wymalowanym zapytaniem w tych cholernie czarnych oczach. Jednak nie zamierzała okazywać mu pozytywnych uczuć. Mimo tego, że od sytuacji z Fugaku minął już tydzień, Sakura nadal żywiła do Sasuke wielką urazę.
                Zagryzła wargę, opuszczają głowę i wlepiając spojrzenie zielonych oczu we własne buty. Ciągle czuła dotyk łap Fugaku, miała wrażenie, że czasami brakowało jej powietrza. Od tamtej pory często budziła się zlękniona. W dodatku jej teść wydawał się jeszcze bardziej wrogo nastawiony, mimo że traktował ją teraz jak powietrze. Miało to oczywiście swoje dobre strony, jednak Sakurze wydawało się, że była to cisza przed burzą.
                Przemknęła do kuchni niczym cień, nie zwracając uwagi na swoich teściów. Mikoto rzuciła jej tylko przelotne spojrzenie, jednak nie odezwała się słowem. Sakura od razu zabrała się za parzenie kawy, w międzyczasie przygotowując kanapki. Kątem oka zerknęła na ścienny kalendarz, zauważając zakreśloną na niebiesko datę. Chwilę zajęło jej skojarzenie faktów, po czym westchnęła naprawdę głęboko.
                Z kanapką w zębach i dwoma kubkami kawy, skierowała się w stronę wschodniego skrzydła rezydencji. Komiczna mina, która towarzyszyła jej podczas wspinaczki po schodach, odejmowała jej sporo uroku. Najważniejsze jednak było to, że udało jej się uchronić kawę przed wylądowaniem na jasnym dywanie.

                Fugaku spoglądał na swojego syna z mieszanymi uczuciami. Uważnie obserwował jego przemyślane ruchy, nie potrafiąc nic z nich wyczytać. Itachi był istną oazą spokoju, kwiatem lotosu klanu Uchiha. Nieprzewidywalnie inteligentny shinobi - ten epitet na stałe przylgnął do Itachiego i idealnie oddawał jego charakter.
                I właśnie dlatego Fugaku - Główny Komendant Policji w Konoha - śledził poczynania swojego starszego syna nadzwyczaj dokładnie. Inteligencja jaką władał Itachi, mogła być zgubą dla klanu, dlatego właśnie brunet był traktowany z taką rezerwą.
                Itachi przystanął przed ojcem, rzucając mu zimne spojrzenie. Fugaku zdawał się nic z tego nie robić, nadal obojętnie siedział w swoim ulubionym fotelu.
- Nie waż się więcej tknąć Sakury — słowa te przecięły ciszę niczym najostrzejsza katana. Fugaku zmarszczył brwi, a jego oczy zapłonęły kpiną.
- Udam, że tego nie słyszałem — odezwał się mąż Mikoto, zakładając dłonie na torsie. Itachi zupełnie nagle zmienił wyraz twarzy. Uśmiechnął się w tak paskudnie ironiczny sposób, że uśmiech jego rozmówcy natychmiast zniknął. W następnej sekundzie Itachi obnażył ostrze katany, które szybkim ruchem przyłożył do krtani ojca.
                Fugaku zamarł, obserwując twarz swojego syna. W tej chwili nie miała ona w sobie nic ze spokoju, była wykrzywiona przez wściekłość i ironię. Ale to oczy przykuły szczególną uwagę głowy rodu. Zalśnił w nich sharingan, a łaknienie przelania krwi było tak charakterystyczne,  że Fugaku niezauważalnie zadrżał. Oczy bestii i wyraz twarzy godny najgorszego potwora, były zupełnie niepodobne do Itachiego.
- Nie lubię się powtarzać — Kapitan ANBU warknął gardłowo, mrużąc oczy. Mocniej przycisnął ostrze do szyi ojca, pozwalając aby przecięło mu skórę. - Ona jest pod moją egidą. Nie życzę sobie więcej takich sytuacji — dodał, akcentując to dobitnie. Fugaku parsknął.
- Podnosisz rękę na ojca, postawię cię przed Ra...
- Gówno może mi zrobić Rada Klanu. — Uśmiech Itachiego przybrał na piekielności. Miał w tej chwili naprawdę nieludzki wyraz twarzy. - Jestem pod protekcją samej Tsunade, dziadek nawet palcem mnie nie tknie — wyjaśnił, odwracając się do ojca plecami i powoli chowając katanę. - Zapamiętaj moje słowa — dodał, kierując się w stronę drzwi.

                Sakura chłonęła słowa Itachiego, idealnie słyszalne przez niedomknięte drzwi. Wyłapała równie zwątpienie w głosie teścia. Nie mogła się ruszyć, tak samo jak nie mogła uwierzyć, że brat Sasuke stanął w jej obronie. Fakt, trenowała z nim, potrafiła go rozśmieszyć, ale nie spodziewała się, że Itachi narazi swoją opinię, aby zapewnić jej protekcję.
                Poczuła się co najmniej dziwnie zważywszy na to, że jej własny mąż w ogóle nie zareagował na pamiętną sytuację. Było to tak patologiczne i tak mocno ugodziło w jej serce, że nie potrafiła o tym zapomnieć.
                Zerwała się z podłogi, kierując się biegiem do swojej sypialni. Nie chciała, aby ktokolwiek wiedział o tym, że była świadkiem rozmowy pomiędzy ojcem i synem. Poza tym ból, jaki zalał jej serce był ogromny, a żal do Sasuke rozkwitł niczym tulipan na słońcu.

~W tym samym czasie, południowa brama, Konoha

                Urumi dumnie uniosła głowę, spoglądając na stojący przed nią oddział. Kapitan Suny zmierzył ją kpiącym spojrzeniem, nie pomijając żadnego elementu jej ciała. Dziewczyna za to spoglądała na wszystkich z irytującym wręcz spokojem, zupełnie jakby aresztowanie latało jej koło tyłka.
                Nie poruszyła się o milimetr, gdy jeden z ANBU brutalnie wykręcił jej dłonie. Kiedy zakładał kajdanki, specjalnie docisnął je tak, aby wrzynały się w jej skórę, jednak i to zignorowała. Przeniosła zaś spojrzenie na Kapitana jej jednostki, który stał zaraz obok Tsunade.
                Kakashi kurczowo zaciskał pięści a w jego oczach można było wyczytać wściekłość oraz nieme poczucie niesprawiedliwości. Wiedział, po prostu wiedział, że Urumi nie mogła tak perfidnie sprzedać Suny. Pracował z nią od lat i jako jeden z nielicznych potrafił dostrzec jej prawdziwe uczucia skryte pod maską spokoju. Ale przede wszystkim pewny był jednego: Urumi nigdy nie mogłaby zdradzić Gaary.
                Czuł smród wiszącego w powietrzu spisku. Na jego oczach działo się coś złego. Miał wrażenie, że jakieś dziwne napięcie osiadało mu na karku, zupełnie jakby ktoś wbijał świdrujące spojrzenie prosto w jego plecy. To jego niezawodna intuicja ostrzegała go przed zbędnym ukazywaniem emocji. Dlatego rozluźnił się, spoglądając na swojego Zastępcę spojrzeniem pełnym determinacji. Urumi odwzajemniała je, twardo trzymając się maski spokoju.
                Najlepszy szpieg Konohy został właśnie aresztowany, a Wioska nie mogła dosłownie nic zrobić. Każde słowo sprzeciwu, każde słowo obrony, było jak przyznanie się do spisku przeciw Sunie.
                ANBU szarpnął dziewczyną, ruszając przed siebie. Urumi nie odwróciła się, nie chcąc widzieć twarzy Kakashi'ego oraz Hokage. Zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś popchnął ją w taki sposób, że wdepnęła w strasznie cuchnące i wielkie gówno.
- No, zetrzemy ci ten spokój z twarzy panienko - zaśmiał się jeden z członków ANBU a Urumi dałaby sobie głowę odciąć, że pod maską uśmiechnął się ironicznie.

~Wieczór, posiadłość Uchiha, Konoha

Sasuke wmaszerował do sypialni z obojętnością wymalowaną na twarzy. Przeszedł już pół pomieszczenia, chcąc skierować się w stronę szafy, gdy jego spojrzenie przykuła postać na łóżku. Sakura siedziała po turecku, wczytana w słowa Kodeksu Uchiha a po jej policzkach spływały słone łzy. Mocno zaciskała dłonie na kartkach księgi.
                Uchiha westchnął bezgłośnie, siadając na brzegu łóżka. Położył dłoń na kolanie żony, która drgnęła i przeniosła spojrzenie zapłakanych oczu prosto na niego.
- To są jakieś żarty, prawda? - zapytała cicho, unosząc Kodeks do góry. Drugą dłonią gwałtownie złapała Sasuke za kołnierz koszulki. - Kpisz sobie ze mnie, prawda? - jej głos zaczynał ociekać jadem. - Jesteście pojebani! - uniosła ton, śmiejąc się histerycznie, po czym zerwała się z posłania. Księga z łoskotem upadła na panele. - Mąż ma obowiązek wymierzania kar żonie. Decyzji jego kwestionować nie może ani Hokage ani Rada Wioski. Żona winna przyjmować karę z pokorą - zacytowała, uprzednio podnosząc Kodeks z podłogi. Słowa te zwieńczył kolejny desperacki chichot. - Kobieta ma bezwzględny zakaz opuszczania posiadłości bez zgody Męża. W spotkaniu z innym mężczyzną musi towarzyszyć jej przyzwoitka w postaci teściowej, po ówczesnej zgodzie Męża. W przypadku zatajenia spotkania, mąż ma obowiązek ukarania żony. - Przeniosła wzrok na Sasuke, po czym przewróciła kilka kartek. - Klan Uchiha bezwzględnie zakazuje mieszania krwi z krwią kunoichi. Żoną potomka klanu Uchiha zostać może jedynie kobieta cywilna, nie posiadająca w swej rodzinie żadnego wyśmienitego shinobi. Obowiązkiem Uchiha jest zachowanie czystości krwi. Jak się wytłumaczysz ojcu?! - wrzasnęła, mocnym ruchem rzucając książką o ścianę. Kodeks rozpadł się na dwie części. - Do jasnej cholery, Sasuke! Jestem kunoichi! Jestem Kapitanem Jednostki! Myślisz, że pozwolę traktować się w ten sposób?! - Doskoczyła do niego w ekspresowym tempie, mocno łapiąc go za przedramiona. Uścisk był tak silny, że paznokcie boleśnie wbiły się w jego alabastrową skórę. - Nie wyraziłam zgody na tak pojebany układ! Nie jestem niewolnikiem tego pierdolniętego klanu! Karanie żony?! Zamierzasz mi wpierdolić, gdy spotkam się z Naruto? A może będziesz mnie katował po każdym moim treningu?! Co zrobisz, Uchiha Sasuke, aby zmusić mnie do porzucenie profesji, hę?! - Hardo patrzyła w obojętne czarne oczy, ani na moment nie zwalniając uścisku. - Mamy problem, bo prędzej umrę niż dam zrobić z siebie cywilną kurę domową - dodała dobitnie, nagle jednak tracąc siłę. Bezwiednie usiadła na łóżku, opuszczając dłonie. - Powiedz mi Sasuke... Co ze mną zrobisz? - kontynuowała spokojniej i ciszej. Mocno zacisnęła powieki, z trudem powstrzymując gorzkie łzy. - Dlaczego pojąłeś mnie za żonę, skoro doskonale wiedziałeś jakimi zasadami kieruje się twój klan? Czemu... czemu chcesz zniszczyć mi życie? Sasuke... - teraz szeptała niemal bezgłośnie a w jej głosie brzmiało zrezygnowanie i desperacja. Zamęt jaki zapanował w jej umyśle był nie do zniesienia. Nie wiedziała co miała zrobić, jak się zachować. Nie wiedziała co myśleć.
                Sasuke poruszył się i w następnej sekundzie wyciągnął dłonie w jej stronę. Zdecydowanym ruchem przyciągnął drżące ciało żony, mocno ją do siebie przytulając. Uspokajająco głaskał ją po plecach i co jakiś czas składał dziwnie czułe pocałunki na jej włosach.
- Widzisz Sakura - zaczął cicho, jakby niepewnie, co było całkowicie sprzeczne z jego naturą. - Nie chciałem zmuszać ani siebie ani kogoś do ślubu. Czasami możesz mieć wrażenie, że jestem oziębły ale ożeniłem się z tobą, bo cię kocham. - Drgnęła, szeroko rozwierając powieki a łzy jeszcze mocniej zaczęły spływać po jej policzkach. - W tej kwestii nie interesuje mnie Kodeks. Widzisz, Rada Klanu ma takie wpływy, że bez trudu mogą anulować nasze małżeństwo. - Sakura poczuła jak jej serce przyspiesza. Ambiwalentność uczuć uderzyła w nią zbyt mocno.
- Dostałem już upomnienie - kontynuował Sasuke, mocniej przytulając żonę. - Powiedziano mi, że jeżeli w przeciągu czterech lat nie narodzi się nowy potomek klanu... Unieważnią nasze małżeństwo.

                Tamtego wieczoru słowa Sasuke długo odbijały się w jej głowie. Nie mogła pozbyć się dźwięku jego głosu, czułego dotyku jego dłoni oraz tych delikatnych pocałunków. Po tej rozmowie długo tulił ją do siebie, obejmował w taki sposób, jakby w rękach trzymał coś naprawdę cennego. To był jeden z nielicznych momentów, w którym Sakura naprawdę poczuła się kochana.
                Decyzja nie była łatwa.
                Usłyszawszy o możliwości anulowania małżeństwa w jej sercu rozpaliła się iskra. Chciała uwolnić się od tego nazwiska, od tego klanu. Chciała być wolna od popapranych zasad Uchihów. Ten klan był popierdolony, wiedziała to. I wiedziała również, że nigdy nie zazna w nim spokoju.
                Ambiwalencja kroiła jej serce na dwie równe części. Brutalnie rozrywała jej umysł, nie pozwalając zasnąć tej nocy.
                Jednak klamka zapadła.
                Decyzja została podjęta.
             
              
~Trzy lata i pięć miesięcy później, marzec, posiadłość Uchiha, Konoha

                Nocne niebo przeszyła kolejna błyskawica. Noc była cholernie parna, duszna, a błąkająca się w oddali burza zasiewała uczucie niepokoju. Ciężkie, żelazne chmury dotarły nad Konohę. Sasuke wiedział, że burza nie ominie Wioski. Znając życie w centrum tego zjawiska znajdzie się jego posiadłość. Warknął do siebie, nienawidził naprawiania szkód wyrządzonych przez zjawiska pogodowe.
                Nagle nocną ciszę przerwał przeraźliwy kobiecy krzyk, który odbił się od ścian. Sasuke przeniósł wzrok na zamknięte drzwi sypialni.
- Zabiję cię Uchiha! - Sasuke uśmiechnął się pod nosem, gdy Sakura wykrzyczała te słowa. Przez chwilę nasłuchiwał uniesionych głosów i krzątaniny. Nie zerkając na swoich rodziców, którzy krążyli ciągle po korytarzu, wszedł do pomieszczenia.
- To cholernie boli - warknęła Sakura, czując się tak jakby zaraz miała zostać rozerwana na pół. - Nie mogę... - kolejny krzyk przerwał jej wypowiedź. Sasuke oparł się o ścianę, patrząc na wycieńczoną żonę. Mokre od potu włosy przyklejały się jej do twarzy, biała pościel miała barwę krwi. Uchiha przesunął się kawałek, chcąc zobaczyć jak przebiega poród. Pożałował jednak szybko tej decyzji, to była jedyna sytuacja w jego życiu, gdy z obrzydzeniem odwrócił twarz. Chwilę wiercił się w miejscu, po czym podszedł do okna, nie mogąc pozbyć się tego widoku sprzed oczu.
                Wsłuchiwał się w krzyki i przekleństwa swojej żony, aż w końcu usłyszał płacz dziecka. Natychmiast odwrócił się w stronę lekarza, który uśmiechnięty trzymał na rękach zakrwawione niemowlę.
- Gratuluję, to śliczna dziewczynka! - Lekarz uniósł dziecko w stronę Sasuke.
                Sakura słysząc to rozszerzyła oczy ze strachu i przeniosła wzrok na męża, dokładnie obserwując jego reakcję. Sasuke zmarszczył czoło.
- To niemożliwe - niemal warknął, ze wściekłości zaciskając pięści. - W klanie Uchiha nie rodzą się dziewczynki. - dodał, wprawiając w zakłopotanie lekarza, który odwrócił dziecko w taki sposób, aby Sasuke mógł przekonać się na własne oczy.
                Sakura widziała doskonale to wściekłe spojrzenie, widziała zawód w jego oczach oraz obrzydzenie i to sprawiło, że pękło jej serce. Sasuke zerknął na nią pogardliwie, po czym wyszedł z sypialni, trzaskając drzwiami.

~Tydzień później, posiadłość Uchiha, Konoha

                Ostre promienie słońca brutalnie przedarły się przez okno, oświetlając sylwetkę kobiety. Dzień zapowiadał się niezwykle mroźny, mimo całkowitego braku chmur. Wiatr zadziornie uderzał o szybę a jego świst potrafiłby zdekoncentrować każdego.
                Sakura zadrżała, próbując wyrywając się z objęć Morfeusza. Jej senne wspomnienia brutalnie zostały zastąpione dziwnym dyskomfortem. Z wielkim trudem powoli wybudzała się ze snu. Automatycznie położyła dłoń na brzuchu i nagle zerwała się z miejsca, ignorując przeszywający ból. Rozbieganym wzrokiem obrzuciła pomieszczenie, szukając kogokolwiek.
                Powoli opuściła nogi na podłogę, jednak za nim udało jej się wstać, minęło dobre dziesięć minut. Złapała za rurki od kroplówki, wyrywając sobie wenflon z przedramienia, a wcześniej usuwając również cewnik. Ruszyła przed siebie, a szwy w miejscu intymnym ciągnęły nieprzyjemnie i nawet najmniejszy ruch był dla niej istną torturą. Jak przez mgłę pamiętała cierpienie podczas porodu, pamiętała to uczucie rozrywania, miała wrażenie, że pęknie jej kręgosłup. Kręgosłup jednak był cały, ale nigdzie nie potrafiła dostrzec własnego dziecka.
                Objęła dłonią pusty już brzuch, powoli kierując się w stronę salonu. Obojętne jej było kogo tam zastanie, chciała tylko wiedzieć gdzie znajdowała się jej córka. Pragnęła wziąć ją w ramiona, przytulić do obolałych piersi i chronić przed klanem Uchiha. Miała dziwne, wiercące dziurę w umyśle przeczucie, że jej teść nie był zadowolony z wnuczki. Nie wiedziała jakie Piekło rozpętał po porodzie, nie interesowała jej jego opinia, najważniejsza teraz była ta mała istotka, którą nosiła tyle czasu pod sercem.
                Zaćmiło ją. W ostatniej chwili wykazała się na tyle dużym refleksem, aby usiąść na jednej z malutkich szafek, stojących w korytarzu. Wazon z kwiatami runął, rozbijając się w drobny mak. Sakura zacisnęła usta, a gdy tylko odzyskała władzę nad ciałem, ruszyła w dalszą podróż. Zupełnie zignorowała fakt, że kawałki wazonu boleśnie wbijały się w jej stopy. Zostawiała na panelach krwawe ślady.

                Już unosił dłoń, żeby zapukać, gdy usłyszał głośny krzyk. Zmarszczył czoło i niewiele myśląc, wtargnął do posiadłości, zupełnie nie przejmując się tym, że już tutaj nie mieszkał.
                Dosłownie moment zajęło mu zlokalizowanie źródła dźwięku, więc bez zawahania skierował się w stronę kuchni. Natychmiast wyostrzył zmysły, szybko wyczuwając tylko jedną osobę. Wpadł więc do pomieszczenia od razu, nawet nie siląc się na wyciągnięcie broni. Gdy spostrzegł wijącą się na podłodze kobietę, natychmiast znalazł się przy niej.
- Sakura... Słyszysz mnie? — zapytał, jednocześnie podnosząc kobietę, która  próbowała zwinąć się w kłębek. Strasznie utrudniało mu to ruchy, jednak po chwili ciągłego powtarzania jej imienia, dziewczyna uspokoiła się. Pierwsza fala najgorszego bólu minęła, teraz czuła tylko tępe pobolewanie.
- Co ty wyprawiasz? — zadał pytanie, kładąc ją na kanapie w salonie.
                Sakura otworzyła zapłakane oczy, spoglądając na szwagra z wymalowanym na twarzy cierpieniem. Obserwowała go w ciszy, niezdolna do wydobycia z siebie nawet najcichszego szeptu.
                Uchiha nie zamierzał bezczynnie przyglądać się kobiecie. Z kabury wyciągnął notatnik oraz długopis, po czym stworzył kruka. Gdy naskrobał lakoniczne zdanie, liścik przywiązał do nogi zwierzęcia. Ptak zaskrzeczał upiornie, rozłożył skrzydła i zniknął.

~W tym samym czasie, więzienie, Suna

                Urumi zaplotła dłonie pod karkiem, spojrzenie wlepiając w znienawidzony sufit. Stare mury cuchnęły wilgocią, jednak zdążyła się przyzwyczaić do tego zapachu. Z jej obliczeń wynikało jasno, że owe pomieszczenie było jej nowym domem od trzech lat, pięciu miesięcy i siedmiu dni.
                Ciągle odtwarzała wspomnienie sprzed trzech lat i tylko to ratowało ją od obłędu. W myślach widziała jego sylwetkę, zatroskane turkusowe oczy. I właśnie te oczy trzymały ją przy życiu.

                - Mów! - warknął zirytowany członek ANBU, wymierzając jej siarczysty cios. Głowa bezwiednie odwróciła się w lewo, a w ustach poczuła metaliczny smak krwi. Splunęła obficie, będąc całkowicie obdartą z kobiecej subtelności.
                Uśmiechnęła się tylko pod nosem, przymykając zmęczone oczy. Jej oprawca, wkurzony uporem więźnia, znowu wymierzył jej precyzyjne uderzenie. Tym razem jednak oberwała w splot słoneczny, co skutecznie pozbawiło ją tchu. Rozszerzyła powieki ze zdziwienia, próbując zapanować nad ciałem.
- Konoszańskie ścierwo. — Mężczyzna splunął jej na policzek, jednak znowu nie doczekał się nawet najmniejszej reakcji. Wkurwiony do granic możliwości, złapał za kunai.
- Dość! —władczy ton odbił się echem od ścian. Shiroyama od razu rozpoznała ten głos i pierwszy raz od dawna poczuła strach. Odwróciła głowę, nie chcąc patrzeć na mężczyznę, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Kazekage-sama. — Jej kat natychmiast opadł na kolana, chyląc głowę przed Władcą. Gaara miał w sobie pełen majestat, prezentował się dumnie i władczo. Jednak nigdy nie posiadał w sobie arogancji oraz pychy. Urumi zawsze gdy go widziała, była pełna podziwu, jednak teraz nie potrafiła na niego spojrzeć.
- Wyjdź, osobiście przesłucham więźnia — rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu. ANBU skłonił się najniżej jak potrafił, po czym zniknął.
                Gaara dłuższą chwilę stał bez ruchu, uważnie obserwując Urumi. Jej czerwone włosy, niegdyś piękne i lśniące, dzisiaj były tłuste i poplątane. Jej całe ciało pokrywał brud oraz zaschnięta krew, a ubrania były porozdzierane. Przedstawiała sobą obraz nędzy oraz rozpaczy. W dodatku szybko poczuł woń, który była całkowitym przeciwieństwem zapachu, który zapamiętał. Brudna, śmierdząca i pobita w niczym nie przypomniała mu kobiety, która wielbił widywać.
                Mimo stanu Urumi, ruszył w jej kierunku. Gdy znalazł się przed krzesłem, kolana się pod nim ugięły. Upadł do jej stóp, dłonie mocno zaciskając na materiale jej spodni. W pomieszczeniu zapanowała ciężka cisza, tylko w oddali słychać było powolne kapanie wody. Gaara miał całkowitą pewność, że obecnie nikogo tutaj nie było, dlatego wybrał tę porę. Shiroyame uważano za przestępcę klasy S, dlatego zamknięto ją w odseparowanym i specjalnie do tego przystosowanym kompleksie więziennym.
                Podniósł głowę i nadal klęcząc przed kobietą, powoli położył dłoń na jej brudnym policzku i zmusił ją do skierowania twarzy w jego stronę. Odetchnął z ulgą, widząc te spokojne niebieskie tęczówki, za którymi tak tęsknił.
- Proszę... nie wtrącaj się — odezwała się cichym, zachrypniętym głosem. Znalazła się tutaj trzy miesiące temu i od tamtej pory nie wypowiedziała nawet słowa.
- Nie mogę...
- Musisz — przerwała mu, uderzając w niego spokojnym tonem. Nie wiedział jak ta kobieta może powstrzymać swoje uczucia w tak beznadziejnej sytuacji. Od zawsze wydawało mu się, że płeć przeciwna nie była do tego zdolna, jednak Urumi była inna, była taka jak on i właśnie dlatego zaczęła go fascynować.
- Jeżeli postawisz się za mną, oskarżą cię o spisek - kontynuowała, patrząc hardo w jego turkusowe oczy. - Nie mogę na to pozwolić. Jeżeli Suna straci ciebie, to będzie koniec sojuszu, koniec spokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie, mrużąc oczy. - Posłuchaj mnie Gaara, nie pozwól, aby sojusz padł. Wiem, że czeka mnie egzekucja. - Widząc, że chciał jej przerwać, pokręciła głową. - Proszę, nie angażuj się w moją sprawę prywatnie, po prostu rób wszystko, aby sojusz przetrwał. To jedyna szansa na to, aby odbudować siłę naszych, Ognia i Piasku. Wspólnie stworzymy potęgę.
                Gaara podniósł się do pionu, po czym przytulił jej głowę do swojego brzucha. Chwilę tak stał, głaszcząc ją po przetłuszczonych włosach.
- Będę opóźniał egzekucję tak długo, aż sprawa się wyjaśni. Sojusz przetrwa — obiecał z niezmąconą pewnością siebie, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Gaara... - dziewczyna szepnęła cicho, mocno zaciskając powieki. - Powiedz Ayane, że zatrudniłeś mnie do jakiegoś ważnego projektu, że... - Kazegaze pierwszy raz słyszał jak głos Urumi łamał się. - Że jestem tutaj szczęśliwa i że chcę zostać w Sunie na dłużej — zakończyła, uśmiechając się blado. Sabaku skinął głową, po czym bez słowa wyszedł.

                ANBU skutecznie ograniczyli przepływ chakry w jej organizmie. Nie mogła manipulować ich uczuciami, pociągać za odpowiednie sznurki. Jednak mimo wszystko idealnie odczuwała emocje innych, co pomagało jej w doborze odpowiedniej postawy. Kochała swoje wrodzone umiejętności, ponieważ odczuwanie oraz manipulowanie emocjami przydawało się zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym... Ale w tamtej chwili jej umiejętność dobiła ją doszczętnie.
                Idealnie wiedziała co czuł Gaara, gdy tylko przekroczył próg sali przesłuchań. Z początku było to obrzydzenie, a następnie kakofonia tęsknoty, smutku, złości i bezradności. Wiedziała jedno, mimo tego, że zadeklarowała gotowość pójścia pod szafot, Kazekage do tego nie dopuści. Pewna była też tego, że nie złamie żadnej ze złożonych jej obietnic. Gaara no Sabaku to człowiek, który nigdy nie cofał raz danego słowa.
                Podniosła się z niewygodnej pryczy i zaczęła się rozciągać. Nadeszła pora na jej codziennie ćwiczenia. W podświadomości wciąż nosiła nadzieję, do której sama nigdy by się nie przyznała. Dowodem były jej marne starania nad utrzymaniem kondycji.
                I tak dobiegał końca tysiąc dwieście pięćdziesiąty czwarty dzień jej piekła.

~Półtorej godziny później, posiadłość Uchiha, Konoha

                Ayane wyszła z sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi. Itachi uważnie się jej przeglądał, gdy złapała go za nadgarstek i zaczęła kierować się w stronę salonu.
- Sakura zasnęła — zaczęła, gdy zasiedli na kanapie. Kobieta podciągnęła nogi pod brodę, kładąc stopy na kanapie. - Ciągle pytała gdzie jej córka... Jest w szoku... Ja... — zacięła się, a Uchiha zmarszczył czoło. - Nigdzie nie ma śladu dziecka. Nikogo przy niej nie było! - uniosła głos, mocno zaciskając pięści. - To jest okrutne! Ta kobieta dopiero urodziła dziecko, powinna być pod czyjąś opieką! Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować! — dodała dobitnie. Doskonale słyszała wszystkie chaotyczne myśli Sakury i szczególnie utkwiły jej w pamięci brutalne słowa Sasuke.
- Nic nie rozumiem — przyznał Itachi, drapiąc się po brodzie. — Sasuke specjalnie wziął wolne, aby być przy Sakurze... Moja matka przecież nigdzie nie pracuje, bo to że Fugaku ma to w dupie wcale mnie nie dziwi. Ale zachowanie Sasuke... — Brunet wstał, zakładając dłonie za plecami. - On naprawdę cieszył się z tego, że będzie miał dziecko. Nikomu by się do tego nie przyznał, ale od zawsze chciał być ojcem. Ayane... Zrobisz coś dla mnie? — zapytał, zerkając na brunetkę z powagą. Kobieta skinęła głową.
- Znajdź Sasuke. Powiedz mu, że ma się zjawić u mnie.
- A co z...? Rozumiem - skinęła głową, słysząc myśli Itachi'ego. Uchiha uśmiechnął się pod nosem, stwierdzając, że nigdy nie przyzwyczai się do tego, że ktoś może bez problemu czytać w jego myślach.

~W tym samym czasie, biuro Kazekage, Suna

                - Zająłbyś się czymś innym - warknęła blondynka, gniewnie marszcząc brwi i zaplatając dłonie pod biustem. Brat rzucił jej karcące spojrzenie, przerzucając wzrok z jednego zwoju na drugi. - Nie przyszło ci do głowy, że skoro wszystkie dowody świadczą przeciw niej, to naprawdę jest winna? — zapytała tym samym tonem.
                Gaara trzasnął dłonią o blat biurka, spoglądając gniewnie na siostrę. Temari aż cofnęła się o krok, pamiętając takie spojrzenie za czasów ich dzieciństwa. Przełknęła głośno ślinę, jednak nie zamierzała odpuszczać.
- Otrząśnij się do cholery! - uniosła głos. - Przecież ta kobieta to szpieg! Czytałeś jej akta! Ona manipuluje uczuciami!
- Insynuujesz coś? — Gaara syknął, mocno zaciskając pięści. Blondynka opuściła głowę.
                Zapadła długa i krępująca cisza, która ciężko osiadła na barkach rodzeństwa. Burza piaskowa przybierała na sile, mocno tłukąc w okna. W dodatku powietrze było nieznośnie duszne, co tylko potęgowało uczucie napięcia.
- Coś się dzieje — warknął nieprzyjemnie. - Jestem w stałym kontakcie z kilkoma osobami z Konohy i na bieżąco jestem informowany o sytuacji w Liściu. Obecny Hokage coś knuje, a ja nie  pozwolę aby Ogień tak skończył! — odparł z determinacją.
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na innej Wiosce?! — Temari zacisnęła zęby. - Może zainteresuj się swoim krajem?!

- Nic nie rozumiesz, głupia kobieto. — Gaara odwrócił się do siostry, mierząc ją krytycznym spojrzeniem. - Są tam ludzie, którzy mi pomogli i którzy są mi bliscy. — Zaczął iść w stronę drzwi, uprzednio zabierając z biurka kilka dokumentów. Gdy przechodził obok blondynki, przystanął. - Jakbyś się czuła, gdybyś podczas wojny musiała stanąć do walki przeciw Shikamaru? — Temari wyraźnie drgnęła. - Tak myślałem — prychnął Sabaku, wychodząc.

13 komentarzy:

  1. Polecam się, w razie błędów nie bijcie XD.
    Wredny Sas :c. Itaciek taki kochany, mrał <3.
    Biedna Sakura :c. Świeżo upieczona mamuśka i już ją wystawiają na próbę :c. Co za rodzina >.<.
    Nie wiem, co piszę, zmęczenie zjada mi mózg :c. Lecę się myć i spać XD. Dobranoc <3
    Czekam na nexta :3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, ja nie wiem co piszę już od x czasu xD Potrzebuję urlopu :<
      Też lecę spać, dobranoc :*

      Usuń
  2. Jeśli Sasuke zabił to dziecko, jesli on je zabił.... Aish! Cos czuję, że on je zabił ;(
    Rozdział bardzo dobry, chociaz w pewnym momencie może się było zgubić xD
    Itachi, taki kochany <3 Mrr. Chcem takiego męża. Już sie nie moge doczekać jego spotkania z Sasuke, bo pewnie się spotkają i pobija, ne?
    Wybacz ten nieład w komentarzu, ale chce mi się troche spać ;c
    Weny kochana i pisz szybko! ;3
    ~Kaori Chan

    Ps. Kiedyś pod nickiem Anika chan xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie obawiałam się, że troszkę się pogubicie :< Ale mam nadzieję, że nie jest tragicznie ^ ^" Zbyt wciągnęła mnie retrospekcja.
      Itaś to jedna z moich ulubionych postaci i zaznaczam, że jeszcze nie raz Cię zaskoczy :3

      Usuń
  3. Rozdział super!
    Pisz, pisz ! *-* xDD
    Itachi śłodziak!
    Ciekawa jestem co z Sasuke, przecież chciał mieć te dziecko,a teraz co ?
    Czyżby jakaś intryga Fugaku ? Hmm?
    Czuję tu spisek ! xD
    Ojojoj, nie mogę doczekać się spotkania Sasuke vs Itachi ! :3
    Biedna Sakura ;/ Zostawili ją bez opieki z takimi ranami ;/
    Szkoda mi Urumi ... ;/
    Gaara ! Musisz ją uratować ! :3
    Hatake ty masz razem z Itachim skopać tyłek Fugaku i reszty tych idiotów ! :3
    Czeekam na nexta !! Weeny ! ;* ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Spiski to moja specjalność :3 Potrafię zrobić z nich mega Modę na sukces xD Spisek to moje drugi imię - jeżeli chodzi o opowiadania xD
      Hmm... Sasuke jest tutaj specyficzną postacią... o.O
      A co do postaci Urumi i Gaary - troszkę tego opowiadania zamierzam im poświęcić :3

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mąż *-* !!!!! Pisz szybko rozdział, dziewczynooooo! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, nigdy bym nie przypuszczała ze może istnieć coś tak... chorego jak Kodeks Klanu Uchiha. :O
    Na miejscu Sakury spieprzałabym gdzie pieprz rośnie, jak najdalej od nich wszystkich. XD
    Bardzo podoba mi się tez jak wykreowałaś Itachiego i Gaare. :3
    Blog, pomysł i wykonanie- świetne! :)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    PS. Również dodaje do linków! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toyoko Watabe - specjalista od chorych rzeczy *kłania się* xD
      Dziękuję :3 Itachi, Kakashi i Gaara to moje ulubione postaci, więc przykładam do nich wielką wagę ^ ^
      Również życzę weny! :) I dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  7. O matko super blog ! ♡
    Fajnie to wszystko wykreowałaś ^^
    Ciekawi mnie gdzie jest Sasuke, i gdzie córeczka Sakury :)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń