niedziela, 6 września 2015

[04] Gra Blagierów

" Czym jest prawda? Zaprzeczeniem kłamstwa?
Czy stwierdzeniem faktu?
A jeżeli fakt jest kłamstwem, czym jest wówczas prawda?
Kto jest pełen uczuć, które nim targają,
A kto pustą skorupą zimnego czerepu?"
Andrzej Sapkowski

~Trzy dni później, posiadłość Uchiha, Konoha

        Została skutecznie wybudzona ze snu. Powoli dźwignęła się na łokciach, rozglądając się po pomieszczeniu skąpanym w ciemnościach. Chwilę zajęło jej całkowite odegnanie snu, który mile łechtał jej umysł. Z niedowierzaniem odkryła, że uporczywym dźwiękiem, który tak ją irytował był płacz.
        Zerwała się z łóżka, ignorując ostry ból w podbrzuszu. Dobiegła do kołyski z niedowierzaniem, wpatrując się wielkimi oczami w niemowlę. Mała pyzata buzia wykrzywiona była przez płacz, jednak czarne oczy dziewczynki natychmiast skierowały się na matkę. Dziecko wyciągnęło rączki w kierunku Sakury, a ta w pierwszym odruchu cofnęła się zlękniona. Szybko jednak zreflektowała się, biorąc córkę w ramiona. Zabrakło jej tchu, a kolana ugięły się pod nią, przez co wylądowała na tyłku. Kość ogonowa mocno obiła się o podłogę, jednak kobieta całkowicie nie zwracała na to uwagi. Chłonęła obecność dziecka, czule tuląc je do piersi. Ciepło tego małego ciałka przedostawało się do serca Sakury i odpędzało od niej mrok, który gromadził się w jej duszy od dnia porodu.
        Poczuła bezgraniczne szczęście a wielki kamień z hukiem spadł jej z serca. Drobne dłonie dziecka zacisnęły się na jej nocnej koszuli, a łzy radości obficie płynęły po zaróżowionych policzkach Sakury. Kobieta powoli dźwignęła się na nogi, kierując się w stronę małżeńskiego łoża. Położyła dziecko na satynowej pościeli z niedowierzeniem przypatrując się powolnym ruchom dziewczynki. Na chwilę odwróciła się, chcąc sięgnąć po szklankę wody, stojącą na szafce nocnej. W tej samej chwili poczuła nagły niepokój.
        Gwałtownie przeniosła swoje spojrzenie i zamarła, widząc te oczy. Karmazynowa czerwień sharingana błyszczała wyraźnie w ciemnościach a złowieszczość owego spojrzenia uderzyła w Sakure zbyt mocno. Kobieta cofnęła się o kilka kroków, straciła równowagę i ponownie runęła na podłogę. Całą wieczność wpatrywała się w tęczówki należące do Uchihów, a tętno przyspieszyło jej niczym stado galopujących koni.
        Próbowała się pozbierać, próbowała wstać i ratować dziecko, jednak te oczy skutecznie przytwierdziły ją do podłogi.
        Jej córka wykrzywiła twarz w iście złowieszczy sposób, a sharingan zdawał się zamigotać na ten gest. Niemowlęca buzia dziwnie kontrastowała z tak przerażającymi tęczówkami. Dziecko pełzło w stronę Sakury, a jego długie szpony nieprzyjemnie szurały po panelach.
        Ostatnie co zapamiętała to szereg szpiczastych zębów, których ostrość poczuła w okolicy piersi. Nadszedł wielki przypływ bólu, gdy jej własna córka odgryzła kawałek mięsa, żując go głośno. Chciała krzyknąć, zrzucić dziecko, wykonać najmniejszy ruch, ale...

~W tym samym czasie, siedziba ANBU, Konoha

        Kakashi tonął w dokumentach oraz listach od sojuszniczych i neutralnych Wiosek. Nieoficjalnie zajmował się nadal sprawą starszej Shiroyamy a jego wytrwałość budziła podziw u wszystkich. Każdy odpuścił, większość ludzi uznała czerwonowłosą za zdrajczynie i najchętniej sami odegraliby rolę kata. Hatake jednak należał do gruby osób pewnych swojego zdania, ufał swojej intuicji i był diabelsko uparty. Swojego czasu śmiano się z niego, wołano "Głową muru nie przebijesz" ale on uśmiechał się jedynie pod maską, całkowicie ignorując prześmiewcze głosy. Hatake Kakashi nie cofał obietnic, nigdy.
        Przeczesał palcami włosy, strosząc je jeszcze bardziej. List bez jakiegokolwiek oznaczenia zwrócił nagle jego uwagę. Wziął go w dłonie, chwilę uważnie mu się przeglądając, po czym z jego rąk popłynęła niebieska poświata. Zwój natychmiast zareagował na chakre Hatake, a czarne pięknie wykaligrafowane znaki pojawiły się na papierze.

        U. nadal przebywa w zamknięciu, nie mogę się z nią skontaktować osobiście. Rada Wioski dowiedziała się o romansie, T. zasugerowała im, że U. mogła mną manipulować. Żądają wykonania egzekucji w czasie nie dłuższym niż cztery miesiące.
        Mamy mało czasu, jesteśmy na straconej pozycji.
        Wszystko w Twoich rękach.
                     G.

        Kakashi westchnął naprawdę głęboko i pierwszy raz od trzech lat poczuł, że sprawa była przegrana. Zacisnął jednak mocno dłonie, wyciągając z kieszeni list, który dostał tydzień temu.

        Szanowany klan spiskuje. Urumi wiedziała za dużo. Była idealną przynętą do wywołania wojny. Będą grać na uczuciach Kazekage. Już gracie pod ich dyktando.
         Uważaj na Cień Ognia.
        Odpowiedzi szukaj pod znakiem Wachlarza.
        Wystrzegaj się karmazynowej czerwieni.
                      M.

        Nie miał pojęcia kim był M, ta postać dała znać o sobie tylko raz. Od tygodnia zawzięcie szukał jej śladu, analizował list kawałek po kawałku, kontaktował się nawet z grafologiem. Hinata, którą fachu uczyła sama Urumi, stwierdziła, że pismo było charakterystyczne dla osób pochodzących z bogatego rodu. Najwyższej jakości papier listowny oraz drogi atrament potwierdzał to. Pewne pociągnięcia pędzla, wielkość liter świadczyły o tym, że osoba miała stałą pozycję społeczną i była pewna siebie. Hinata stwierdziła dodatkowo, że na pewno był to mężczyzna w średnim wieku.
        Kakashi wstał, chowając listy. W ekspresowym tempie pozbierał resztę dokumentów, specjalnie pakując je do sejfu zabezpieczonego jego chakrą. Nim zdążyło minąć pół minuty, wyszedł ze swojego biura, nawet się nie oglądając.
        Jego myśli ciągle krążyły wokół spisku, powodując przewlekłe zmęczenie. Miejscami słaniał się na nogach, oczy miał podkrążone a trzydniowy zarost nieprzyjemnie drapał o maskę. Włosy miał zawsze w nieładzie, a mieszkanie przedstawiało idealnie definicje chaosu. Codziennie obiecywał sobie, że się wyśpi, że posprząta, zrobi pranie oraz wyprasuje ubrania. Przecież  Kapitan Jednostki ANBU powinien jakoś się prezentować. Tymczasem po powrocie do domu zasypiał na kanapie i budził się po dwóch godzinach, męczony koszmarami. A później wracał do swojej nieoficjalnej sprawy.
        Oczywiście sprawą Urumi zajmował się między misjami ANBU. Hokage przydzielił mu na zastępstwo Obito z klanu Uchiha i Kakashi był niemal pewny, że był to szpieg. Była to kolejna sprawa, przez którą nie mógł spać. Męczyło go ciągłe udawanie. Od ponad trzech lat unikał rodzeństwa Shiroyama, zwłaszcza Ayane, która posiadała niewątpliwą umiejętność czytania w myślach. Kakashi nie wiedział jakim cudem utrzymali sytuacje Urumi w tajemnicy przed jej siostrą, chociaż chciał aby wszystko się wydało. Przynajmniej miałby święty spokój w tym aspekcie.
        Teraz musiał jednak skupić się na sprawie Urumi. Potrzebował jakiegoś przełomowego odkrycia, czegoś co pozwoli mu przynajmniej przeciągnąć termin egzekucji. Skoro sprawa romansu wyszła na jaw, interwencja Gaary w niczym nie pomoże a jedynie pogorszy i tak już złą sytuacje.
        Zacisnął pięści a ciśnienie krwi odrobinę się podniosło. Jeżeli nie nadejdzie przełom to za cztery miesiące głowa Urumi potoczy się po sali egzekucyjnej w Sunie. Zakładając, że tajemniczy adresat miał rację, to kobieta zabierze do grobu jakieś cholernie istotne informacje.
         Zamyślił się zbyt intensywnie, a zdziwienie w jego oczach zapłonęło jasnym ogniem, gdy cholernie mocno oberwał w twarz. Zatoczył się do tyłu, cudem łapiąc równowagę. Ledwo otrząsnął się z szoku, gdy jego oprawca zaatakował raz jeszcze.
        Hatake nie zamierzał być chłopcem do bicia, mimo zmęczenia sprawnie zablokował cios i jednym ruchem powalił przeciwnika na ziemię. Usłyszał wściekły syk bólu, gdy wykręcił mocno ręce swojego oprawcy.
- Puszczaj. - Usłyszał damski głos, który natychmiast rozpoznał. Ayane wyrwała się, natychmiast wstając. Doskoczyła do Kakashiego jednym susem i mocno złapała go za poły płaszcza, gardłowo warcząc.
- O co ci chodzi kobieto? - zapytał irytująco spokojnie, marszcząc delikatnie czoło. Ayane wydała z siebie jakiś dziwny, wściekły dźwięk.
- O co chodzi z egzekucją Urumi?! - krzyknęła, mocniej zaciskając pięści na materiale jego płaszcza, szarpnęła nim nad wyraz silnie. Spokój Hatake budził w niej tak wielki gniew, że aż zapłonęły jej oczy.
        Kakashi westchnął naprawdę głęboko, spojrzał na dziewczynę zmęczonym spojrzeniem, po czym mocno chwycił ją za nadgarstek. Zanim Ayane zdążyła się zorientować, Kakashi wykonał pieczęcie i w oka mgnieniu znaleźli się w jego biurze, które mieściło się w głównej siedzibie ANBU.
        Ayane ponownie chciała zacząć krzyczeć, jednak spojrzenie jakim obdarzył ją Hatake, skutecznie ją uciszyło. Kakashi mimo zmęczenia, potrafił nadal wzbudzać szacunek i tylko dlatego Ayane postanowiła go posłuchać.
        Szarowłosy jednak nie odezwał się słowem, wyciągnął z sejfu akta sprawy Urumi i rzucił je zdezorientowanej Ayane. Zapadła długa, dziwnego rodzaju cisza. Kobieta zatopiona w lekturze mocno zaciskała palce na kartkach, a dłonie drżały jej z każdym przeczytanym słowem. Nagle wstała, rzuciła teczkę z hukiem na podłogę, spoliczkowała Hatake, po czym wybiegła z pomieszczenia.
- Kobiety - mruknął pod nosem, zbierając rozrzucone papiery.

~Następny dzień, poranek, Komenda Policji, Konoha

        Sasuke przeglądał właśnie raporty w swoim biurze. Jakieś dwa lata temu awansował, zyskując posadę komendanta, co oznaczało, że jego jedynym zwierzchnikiem był ojciec. Czasami jeszcze kłócił się z Fugaku, ale coraz częściej dostrzegał prawdę w jego słowach. Rada Klanu otworzyła mu szeroko oczy, za co był wdzięczny.
        Przerzucił kolejną stronnicę, gdy ktoś zakłócił jego osobistą przestrzeń, jawiąc się za jego plecami. Sasuke jednak westchnął tylko głęboko.
        Odkąd Itachi wyprowadził się z rodzinnej posiadłości, zaczęło się istne piekło. Matka jęczała, nieustannie winiąc za wszystko męża. Fugaku zaś jasno twierdził, że jednego posiadał syna, całkowicie wydziedziczając Itachiego. Tajemnicą jednak wielką była przyczyna tej kłótni i od żadnego z nich wyciągnąć się słowa na ten temat nie dało.
        Jednocześnie Itachi stał się nagle idealną definicją starszego opiekuńczego brata. Zjawiał się zawsze, gdy Sasuke "potrzebował" braterskiej reprymendy i "życiowej rady". Stał się wszą, która gryzła go za uchem, taką, której chciałoby się pozbyć raz na zawsze.
- Masz pięć minut i ani sekundy dłużej - warknął mąż Sakury, nawet nie zerkając na brata. Itachi prychnął rozbawiony, wygodnie rozsiadając się na fotelu przed biurkiem i spoglądając na młodszego z wyraźną kpiną.
        Zapadła ciężka wyczekująca cisza, w której bracia mierzyli się zdecydowanym spojrzeniem, była to poniekąd próba sił. Tego rodzaju walka była bezsensowna, zwłaszcza, że zawsze odpuszczał ten sam.
- Mów - warknął poirytowany Sasuke, który w porównaniu do brata, był strasznie niecierpliwy.
- Powiedz mi, co ty najlepszego odwalasz? Przez osiem miesięcy chodziłeś przeszczęśliwy, chwaląc się wszem i wobec, że Wielki Sasuke Uchiha będzie ojcem, a teraz własną żonę zostawiasz na pastwę losu? Poza tym, gdzie do jasnej cholery, jest twoja córka? - ton Itachiego był spokojny, jednak Sasuke wyczuł w nim tłumioną złość. Długo nie odpowiadał, oparł łokcie na blacie biurka, a dłońmi chwycił swoją głowę, przymknął powieki.
- To nie jest dla mnie łatwe, zrozum - wyszeptał cicho, a zdziwiony Itachi uniósł wysoko brew. -  Ech... Chodź za mną - dodał jedynie, powolnym ruchem wstając z wygodnego fotela. Itachi nie zamierzał z nim dyskutować, zwłaszcza, że wyraz twarzy Sasuke uległ dość dziwnej zmianie.
        Chłód kwietniowego poranka uderzył w nich, gdy przechadzali się uliczkami Konohy. Wioska dopiero budziła się do życia, większość sklepów była jeszcze zamknięta, tylko nieliczni handlarze rozstawiali kramy. Itachi uwielbiał taką Konoha, śpiącą, cichą oraz pustą, dopiero wtedy potrafił zauważyć jej niezmącone piękno, delektował się krajobrazami oraz specyficznie czystym powietrzem.
        Jednak teraz skupiał się na bracie, pod jego koszulą malowały się spięte mięśnie i mocno ściągnięte łopatki. W przypadku Sasuke świadczyło to o czystej irytacji. Itachi uwielbiał doprowadzać go do takiego stanu, był jednym z nielicznych, którzy potrafili wzbudzić w nim takie emocje. Pamiętał jak uczyła go tego Urumi, z która zapoznał się na wspólnej misji. Fascynowały go jej umiejętności, a jeszcze bardziej fakt, że kobieta nie uważała ich za przekleństwo, wręcz odwrotnie: była ich w pełni świadoma i perfidnie je wykorzystywała.
        Mimo wrodzonych umiejętności miała też wielką wiedzę na temat emocji. Często kombinowała jak wzbudzić jakieś uczucie bez ingerowania w to swojej mocy i właśnie dzięki niej Itachi stał się dobrym manipulatorem oraz obserwatorem. Razem z Kakashim stanowili dobrze dobrany team, zwłaszcza do alkoholu.
        Otrząsnął się, odrzucając w głąb umysłu informacje o egzekucji Shiroyamy, zwłaszcza, że plan awaryjny od dawna siedział w jego głowie. Uchiha Itachi zawsze był trzy kroki przed przeciwnikiem i miał taktykę na każdy możliwy scenariusz.
        Zmarszczył czoło, widząc szyld z pięknie wygrawerowanym napisem, jednak w ogóle nie dał po sobie poznać zdziwienia. Wszedł za Sasuke, który przywitał się z właścicielem i wdał się z nim w jakąś cichą rozmowę. Starszy mężczyzna skinął głową, wskazał im drzwi, po czym poinformował, że zjawi się za chwilę.
        Pierwsze na co zwrócił uwagę po otwarciu drzwi, to przejmujące zimno, które po chwili przedzierało się aż do kości. Było ono natury tych nagłych i ostrych, wywołujących ból. Nie lubił skrajnych zmian temperatur, dlatego wywrócił oczami. Jednak po zobaczeniu umeblowania, głęboko się zamyślił. Spodziewał się takiego obrotu sytuacji, ale mimo wszystko był to dla niego najmniej prawdopodobny scenariusz.
        Sasuke stanął wyczekująco w połowie pomieszczenia, a gdy Itachi dotarł do niego, otworzył jedną z lodówek. Buchnęła z niej chmura zimna, a gdy mąż Sakury wysunął leżankę do końca i odkrył płachtę, Itachi przymknął powieki.
        Malutkie ciało nowonarodzonego dziecka rozciągnięte było na prześcieradle. Sine paluszki oraz usta nadawały dziecku tragicznego wyglądu. Itachi musiał przyznać, że widok takiej kruszynki, zabranej przez śmierć, poruszyłby każdego.
        Sasuke uśmiechnął się blado, dłonią delikatnie głaszcząc dziecięcy policzek. Na chwilę zapadł w dziwną konsternację, wpatrując się w twarz noworodka.
- Na początku byłem zły, że nie urodziła mi syna - zaczął młodszy Uchiha, ściszając głos. - Jednak gdy ochłonąłem, gdy po raz pierwszy wziąłem Małą na ręce, byłem szczęśliwy. Wiesz co, bracie? - Sasuke zerknął na Itachiego, a smutek w jego oczach był idealnie widoczny. - To chyba nazywa się "bezwarunkową miłością ojcowską", bo gdy pierwszy szok minął, pokochałem to dziecko i zapragnąłem chronić ją przed całym złem tego świata. Dwie godziny później, na moich oczach dziecko zaczęło się dusić - Sasuke przerwał, a kapitan ANBU mógł przysiąc, że oczy brata były dziwnie zeszklone. - Medyk przybył dość szybko, bo dosłownie pięć minut wcześniej wyszedł od Sakury - kontynuował. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł właściciel zakładu pogrzebowego, podał Sasuke plik kartek, skłonił się i bez słowa opuścił pomieszczenie. Mąż Sakury pobieżnie spojrzał na dokumenty, zanim podał je Itachiemu. - Jednak mimo tak szybkiej reakcji... - urwał, nie potrafiąc dokończyć zdania. – Dzisiaj wieczorem ma odbyć się pogrzeb  – dodał ciszej.
        Zawitała cisza, Sasuke nie mogąc spoglądać już na ciało martwej córki, zamknął lodówkę. Skinieniem głowy wskazał drzwi, dając do zrozumienia bratu, że mają stąd wyjść. Itachi nie miał zamiaru protestować, ciągle wczytany w akt zgonu oraz opis sekcji zwłok skierował się za Sasuke. Zdążył skostnieć, zimno kostnicy było tak ostre i specyficzne, że kapitan ANBU czuł się jakby miał zamarznąć żywcem. Odczuł ulgę, gdy znalazł się w recepcji zakładu pogrzebowego.
        Oddał dokumenty właścicielowi, głęboko wszystko analizując. Nie miał podstaw do oskarżenia Sasuke o kłamstwo.
- Jeszcze jedna kwestia - zaczął nagle Itachi, zatrzymując brata w pół kroku. Sasuke odwrócił się, zerkając na niego z uniesioną brwią.
- Nie możesz pozostawić Sakury samej sobie, ona przeżywa wszystko mocniej - wyjaśnił kapitan ANBU, na co mąż Sakury westchnął głęboko i obiecał zająć się żoną. Itachi jeszcze chwilę wpatrywał się przeszywająco w brata, po czym jego ciało zaczęło zmieniać się w kruki.

~Wieczór, posiadłość Uchiha, Konoha

        Nad Konohę nadciągała wielka płachta nocy, niosąca ze sobą chłód kwietniowego wieczoru. Porywisty wiatr targał koronami drzew, wyjąc przeraźliwie. Pogoda za nic nie przypominała tej sprzed paru godzin, która obiecująco mamiła słonecznymi promieniami. Nadchodziła ta z nocy, która wprowadzała lekki niepokój, zwiastując silne opady deszczu. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach oraz duchota.
        Sakura oddychała spazmatycznie, niemal krztusząc się łzami. Mocno zaciskała palce na grubym kocu, a jej szeroko otworzone oczy wpatrywały się tępo w ścianę. Była nie tyle co przerażona, co skołowana. Doskonale pamiętała twarzyczkę swojej córki oraz jej czerwone ślepia. Pragnęła zepchnąć ten sen w najdalsze odmęty pamięci, jednak uporczywie do niej wracał, za każdym razem katując ją coraz silniej.
        Przeniosła puste spojrzenie na bruneta, który wtargnął do jej sypialni. Chciała zapytać co tutaj robił i czego od niej oczekiwał, jednak jego pogardliwy wzrok skutecznie przybił ją do łóżka. Nie poznawała siebie, przecież w normalnych warunkach stanęłaby z nim twarzą w twarz, nie dając za wygraną.
        Jednak to nie były normalne warunki, a Sakura nie była w tej chwili dumną Kapitan Jednostki ANBU. Była matką, której odebrano dziecko i podświadomie czuła, że ich bluźniercze słowa są jedynie jawnym kłamstwem.
        Brunet podszedł do niej pewnym krokiem, ani na chwilę nie spuszczając z niej pogardliwego spojrzenia. W jego oczach wyczytała złowrogość intencji, jednak nie potrafiła ruszyć się ani o milimetr. Nim zdała sobie sprawę z tego co przyszpiliło ją do łóżka, było już za późno.
        Czerwień sharingana zabłysła złowrogo, a Sakura poczuła jak na jej czole skrapla się pot. Chciała otrzeć twarz, jednak nadal nie mogła wykonać nawet najmniejszego ruchu. Uchiha twardo utrzymywał z nią kontakt wzrokowy, a kobieta miała wrażenie jakby wdzierał się w najgłębsze zakamarki jej umysłu. Nagle poczuła przeszywający ból w okolicy skroni oraz potylicy, a krzyk odbił się echem od jasnych ścian. Nim zamknęła powieki, zarejestrowała ironiczny uśmieszek Fugaku. A dumny wyraz jego twarzy na długo miał zapaść jej w pamięci.

~W tym samym czasie, park, Suna

        Wioska Piasku skąpana w blasku zachodzącego słońca prezentowała się nad wyraz spokojnie. Kilka par przechadzało się parkowymi ścieżkami, chłonąc wiszący w powietrzu romantyzm. Każdemu mieszkańcowi przypadł do gustu park, stworzony zaledwie dwa lata temu. Sekret jego utrzymania w tych pustynnych warunkach znało zaledwie kilka osób.
        Gaara lubił przebywać w tym parku, zawsze siadał nad niewielkim stawem a zza koron drzew miał idealny widok na Arenę. Stadion wielkościowo był mniejszy niż ten konoszański, jednak jego architektura wzbudzała podziw.
        Przymknął powieki, przypominając sobie egzamin na chuninów sprzed kilku lat.

        Nienawidził wszelkich imprez masowych i gdy tylko pierwsza fala "turystów" zalała Wioskę Piasku, starał się nigdzie nie wychodzić. Obserwował ich zza szyby swojego gabinetu, wydając rozkazy swoim ludziom. Miał pojawić się tylko na oficjalnym rozpoczęciu oraz na ostatnim etapie egzaminu. Nieocenioną pomocą był Shikamaru z Liścia, który był wyśmienitym strategiem. Poza tym Gaara musiał przyznać, że z Narą dogadywał się świetnie, niezależnie od tego, czy rozmawiali przy butelce sake czy przy kubku kawy.
        Godzinę temu dostał potwierdzenie, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, więc mógł przynajmniej w tym aspekcie odetchnąć z ulgą.

        Gaara ze znudzeniem wpatrywał się w dwójkę geninów, których umiejętności były na poziomie przeciętnych. Największe gwiazdy miały dopiero zabłysnąć, dlatego entuzjazm tłumu nie słabł.
 - Kapitanie, chłopak z Mgły... coś się z nim dzieje. - Kobiecy głos zabrzmiał w bezprzewodowej słuchawce. Gaara uparł się, że musiał mieć wgląd do wszelkich rozmów Jednostek, aby w razie jakiegokolwiek zagrożenia mógł odpowiednio zareagować. Zmarszczył więc brwi, przysłuchując się konwersacji ochraniających egzamin ANBU.
 - Co masz na myśli Ayane? - Kazekage rozpoznał głos Krwawego Kakashiego z Wioski Liścia.
- Pierwszy raz się z tym spotykam - zaczęła dziewczyna. - Słyszę konwersację dwóch osób w jego myślach, nie wiem jak bardziej to sprecyzować. Jego chakra też zaczyna się zmieniać.
- Urumi, jak ty to odczuwasz?
- Potrafię tylko wyczuć rosnącą w nim agresję mieszającą się ze strachem. Publika zaczyna się go bać. - Do konwersacji dołączył kolejny kobiecy głos. Gaara wzrokiem odszukał Kakashiego, który właśnie w tym momencie zrzucał biały płaszcz kapitana, w ślad za nim poszło czterech innych shinobi, zapewne należących do oddziału szarowłosego.
- Co to może oznaczać? - odezwała się dziewczyna imieniem Ayane.
- Albo chłopak ma zaawansowaną schizofrenie albo... - wypowiedź jakiegoś chłopaka przerwał Hatake.
- To Jinchuuriki. - Gaara przeniósł wzrok na jednego z geninów. Dłuższą chwilę przypatrywał się chłopcu, obserwująca jak jego ciało zaczyna się deformować. - Słuchajcie mnie uważnie, Urumi uspokoisz go...
- Nie - zaprzeczyła tak twardo, że aż Kakashi zerknął w jej stronę. - Nie jestem poskramiaczem demonów, moje umiejętności nie działają na Jinchuuriki.
- Okay, zmiana taktyki - Kakashi po chwili ciszy odezwał się rozkazująco. - Urumi, będziesz w stanie uspokoić publikę?
- Sądzę, że tak. Mogę nieco odwrócić działanie moich umiejętności, aby działy jak te z rodzaju kontroli tłumu. Jednak będę musiała znaleźć się na samym środku stadionu.
- Nie ma problemu. Neji zajmie się odwróceniem jego uwagi, ja założę mu naszyjnik Pierwszego, wtedy wkroczy Yamato. Urumi w tym czasie zajmie się uspokajaniem tłumu, a Ayane na bieżąco będzie monitorować myśli chłopaka. Jeżeli wszystko się uda, egzamin będzie mógł być kontynuowany. Do działa!
        Gaara z ciekawością przyglądał się działaniom jednostki ANBU. Najpierw na arenę wskoczył brązowowłosy z klanu Hyuuga, którego jutsu były tak charakterystyczne, że o pomyłce nie było mowy. Szybko dołączył do niego Krwawy Kakashi,  a zaraz za nim na środek teleportowała się czerwonowłosa kobieta. Reakcja tłumu była natychmiastowa, Kazekage słyszał to poruszanie oraz strach w głosach publiki. Wtargnięcie na arenę ANBU nigdy nie zwiastowało nic dobrego.
- Dadzą sobie radę - odezwała się niespodziewanie Tsunade, która z uśmiechem na ustach obserwowała poczynania swoich ninja.
        Czerwonowłosa kobieta usiadła po turecku na samym środku boiska, wcześniej rozrysowując tajemnicze znaki na ziemi. Złożyła kilka pieczęci, zupełnie niepodobnych do tych standardowych i zamknęła oczy. W pierwszej chwili Kazekage miał wrażenie, że zupełnie nic się nie działo, jednak nagłe umilknięcie tłumu jasno dało mu do zrozumienia, że się mylił.
        Neji idealnie zajmował się chłopakiem, ani na chwilę nie dając mu wytchnienia od ataków. Szybkość techniki klanu Hyuuga wzbudzała niemy zachwyt. Ayane ciągle przekazywała oddziałowi myśli chłopaka, co skutecznie pomagało w doborze strategii.
        Kakashi wyczekał odpowiednią chwilę, złożył kilka pieczęci i cały pokrył się milionem małych niebieskich wyładowań elektrycznych. Już miał założyć medalion na szyi genina, gdy ten odwrócił się w ekspresowym tempie, wyprowadzając sprawny cios. Hatake jednak nie cofnął się, uśmiechając się ironicznie pod maską, obserwował jak błyskawice unieruchamiają dłoń chłopca. Nim ten zdążył się zorientować, naszyjnik Pierwszego dumnie zawisnął na jego szyi.
        Reakcja Yamato była natychmiastowa, pojawił się sekundę po spełnieniu zadania Kakashiego, przystępując do pieczętowania.

        Gdyby nie szybka reakcja oddziału Kakashiego, egzamin nie dobiegłby końca. Jednak nie dość, że Jinchuuriki został ujarzmiony, to publiczność została na swoich miejscach. Shikamaru szybko obrócił całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, przekazując prowadzącemu kilka informacji. I tak właśnie wyczyny oddziału stały się specjalnie zaplanowanym pokazem, za który otrzymali gromkie brawa od publiki.
        Prawdę znało tylko kilka osób.
        I między innymi dlatego, że Liść niejednokrotnie pomógł Sunie, Gaara nie mógł pozwolić na zerwanie sojuszu.

~Cztery dni później, dzielnica Uchiha, Konoha

        Nie łatwo było zirytować Hatake Kakashiego, jednak miał on wrażenie, że pewien klan zaczął specjalizować się w tej dziedzinie. Próbował właśnie dobić się do drzwi posiadłości, jednak zupełnie nikt nie raczył ruszyć swojego tyłka, mimo że wyczuwał doskonale czyjąś obecność.
        Już miał odwrócić się na pięcie i ruszyć na poszukiwania Itachiego, gdy drzwi domostwa leciutko się uchyliły. Hatake zmarszczył brwi, gdy zauważył różowowłosą kobietę, która spoglądała na niego matowymi oczyma.
- Kakashi-san...? - zapytała cicho Sakura, a Hatake zawiesił się, uważnie lustrując ciało kobiety. Wychudzona, o bladej cerze, podkrążonych oczach i byle jak spiętych włosach za nic nie przypominała mu Sakury, którą widział jeszcze rok temu.
- Coś się stało? - zapytała, wyrywając go z myśli. Szarowłosy zmarszczył brwi i dopiero teraz zauważył, że kobieta słaniała się na nogach.
- Dobrze się czujesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie, marszcząc brwi. Gdy Sakura zachwiała się, przytrzymał ją i wszedł w głąb pomieszczenia.
        Idealnie pamiętał rozkład rodzinnego domu Itachiego, dlatego od razu skierował się w stronę salonu, cały czas przytrzymując kobietę ramieniem. Słyszał plotki mówiące o tym, że kobieta zamordowała swoje nowonarodzone dziecko, ale jakoś nie potrafił w to uwierzyć. Przez dwa lata spędzał z Itachi i z nią sporo czasu, więc zdążył poznać ją na tyle, aby wiedzieć, że takie zachowanie całkowicie do niej nie pasowało.
        Pomógł jej usiąść na kanapie, po czym  sam skierował się w  stronę kuchni. Szybko uwinął się z zaparzeniem herbaty i gdy tylko zaniósł kubki do salonu, usiadł obok kobiety.
- Jadłaś coś dzisiaj? - zapytał, wybijając tym samym żonę Sasuke z tropu. Spojrzała na Kakashiego zdziwiona, jednak w ogóle się nie odezwała.
- Przysłał mnie Itachi - zaczął Hatake, kierując się w stronę kuchni. - Chciał, abym sprawdził jak się czujesz, bo sam musiał wyruszyć na misję! Najwyraźniej podejrzewał, że coś jest nie tak! - uniósł głos, aby kobieta mogła go usłyszeć. Bez skrępowania otworzył lodówkę i w pierwszym odruchu zamarł. - Sakura... - zaczął zdziwionym tonem, wchodząc do salonu. - Dlaczego lodówka jest pusta?
        Zapadła cisza, a kobieta opuściła głowę, wpatrując się we własne dłonie zaciśnięte na kocu. Zanim się odezwała, wzięła kilka głębszych wdechów.
- Nie widziałam mojego męża od kilku dni... - mówiła tak cicho, że Kakashi musiał skupić się na każdym słowie. - Tak samo jak moich teściów... Chciałam wyjść po zakupy, ale... ledwo jestem w stanie przejść dystans z sypialni do łazienki. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale sama nie jestem w stanie nic zrobić. Nie wiem co się ze mną dzieje… Nie wiem ile dni minęło od porodu… Ja… Czuję, że coś jest ze mną nie tak.
        Kakashi stał jak wmurowany, wpatrując się w kobietę niedowierzającym wzrokiem. Nie potrafił zrozumieć jak można zostawić kobietę podczas połogu na pastwę własnego losu. Widać było, że dziewczyna od dobrych kilku dni prawie nie jadła i Hatake pewny był, że była strasznie odwodniona.
- Zaraz wrócę - oznajmił, szybko się teleportując.
        Sakura zacisnęła mocno powoli, czując że nie była w stanie nawet siedzieć. Jednakowe dni przelatywały jej się przez palce. Prawie nic nie rozumiała, a pustka panująca w posiadłości doprowadzała ją do szału. Dzisiejsze pukanie do drzwi objawiło jej się jako zbawienie. Wprawdzie myślała, że to Itachi... Ale wiedziała, że Kakashi przekaże mu wszystko, co dzisiaj zobaczył. Dlatego miała nadzieję, że w końcu wszystko jakoś się ułoży.
        Nie wiedziała ile minęło czasu, gdy wrócił Kakashi. Uchyliła lekko powieki, widząc jak szarowłosy wchodził do kuchni z siatkami pełnymi zakupów, chciała zaprotestować, ale dziwne spojrzenie jakie jej posłał sprawiło, że zamilkła.
        Chwilę później wkroczył do salonu z miską parującego ramen, a gdy tylko zapach dotarł do jej nozdrzy, głośno zaburczało jej w brzuchu. Miała wrażenie, że mężczyzna posłał jej spod maski rozbawiony uśmiech. Pomógł jej usiąść, po czym podał posiłek a sam zabrał się za rozpalanie ognia w kominku.

        - Nie dam już rady... - jęknęła niczym dziecko, gdy Kakashi twardym tonem rozkazał jej zjeść do końca. Właśnie skończył rozpalać ogień i teraz oboje delektowali się przyjemnym ciepłem. Kątem oka cały czas przypatrywał się kobiecie i zauważył, że gdy tylko napełniła żołądek, od razu nieco poprawił jej się humor. Ucieszył go ten widok, chociaż nadal był wściekły, że zostawiono ją tutaj całkiem samą.

- Jedz, bo nie dostaniesz deseru - przekomarzał się z nią, chcąc odwrócić uwagę kobiety od jej beznadziejnego stanu.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D Ej, co Fugaku zrobił Sakurze? Gdzie jest Sasuke? Co z Urumi? Rozdział świetny, ale tyle pytań...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Taki właśnie był cel tego rozdziału :3

      Usuń
  2. Okej, no, to teraz ja XD
    Wczoraj wieczorem nie udało mi się dokończyć tego rozdziału, więc zrobiłam to w szkole na przerwach. A to się kończy streszczaniem koleżance po czym i tak mówię w połowie: ,, Nie ważne, i tak nie zrozumiesz'' i gadaniem do telefonu tekstów typu: ,,Czemu wszyscy Uchiha to dupki?'' ,,Nie, nie, nieeee!'' ,, Zabili dziecko, co za ... '' (co z tego, że samo umało?) I jak juz jestesmy przey dziecku to... powiedz, że taki byl zamysł od samego początku, że nie zrobiłaś tego dla własnego kaprysu, że nie jesteś wcale taka ZUA ....
    Ale rozdział bardzo dobry i tak jak wyżej ,,tyle pytań''.
    Omamomamomamo! Ale mnie jara Kakashi i Itachi razem w jednym opowiadaniu <33333333333 To tak piękne, że az nie mozliwe. TYLKO TEGO NIE SCHRZAŃ, BO CIĘ ZNAJDĘ..I ...I COŚ ZROBIĘ W KAŻDYM RAZIE. XD
    Więc Myszo: weny, duuuuużo czasu na pisanie (sobie też chciałabym tego życzyć xd) i weny i pomysłów i jeszcze raz czasu!
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :)
      Każdy etap opowiadania szczegółowo jest analizowany, więc nie zabiłam córki Sakury "bo mi się tak podoba" lub "bo mam taki kaprys" XD
      Nie wszyscy Uchiha to dupki! Itachi nie jest dupkiem <3
      Zresztą Kakashi, Itachi i Gaara to moja święta trójca <3
      Z czasem na pisanie jest kiepsko, praca tak bardzo </3 ale zawsze staram się znaleźć chwilę na pisanie.
      Dziękuję za motywujący komentarz :*

      Usuń
    2. PS: znaleźć mnie możesz - wtedy zapraszam na kawę/herbatę :D XD
      Pozdrawiam ^ ^

      Usuń
  3. Hehe cuddooo !
    Itachi i Hatake to moje top 1 postacie :3 :x
    Razem są na pierwszym miejscu :3
    Pisz szybciutko !!!
    Arrr ten słodziutki Kakashi <33
    Kiedy next ?! :D
    Wież lub nie ale gdy to czytałam miałam banana n twarzy ;D
    I nie tylko czytając po każdej notce cały dzionek chodzę w wspaniałym nastroju ;D Smile od ucha , do ucha ;D :3
    Pisz !! :###
    Także zastanawia mnie głównie - Co to za akcja z Fugaku ?!
    Co on jej zrobił ?! Gdzie Sasuke ?! Miał się nią zająć ! Obiecał ! :c I gdzie żona Fugaku ?! Myślałam , że lubi Sakurę ... O.o
    Czo ja tu paczę ?!
    Co z tymi Uchiha (prócz Obito , Itachi i Madara - lovciam ich <3 :D ) jest nie tak ?!
    PS. Sorry za błędy , bo na pewno były jako takie. :#
    Weeeny !! :* :v

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja chce więcej Kakashiego :D Weszłam tutaj bo zobaczyłam ze w linku jest imię Kakashi wiec pomyślałam ze to o nim , a tu więcej jest Sazuke niż jego haha :D Czekam na next , pisz szybko :P

    Banan :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie! To opowiadanie jak najbardziej jest o Kakashi'm, jednak pierwsze rozdziały są wprowadzeniem do historii ^ ^ Juz od Piątki wszystko zacznie nabierać odpowiedniego tempa :)

      Usuń
    2. A kiedy bedzie next rozdzial :D ??

      Usuń
    3. To jest naprawdę trudne pytanie ^ ^""

      Usuń
  5. hahaha okej , ale nie daj nam czekać w nieskończoność :D

    OdpowiedzUsuń