" Czym jest prawda?
Zaprzeczeniem kłamstwa?
Czy stwierdzeniem faktu?
A jeżeli fakt jest kłamstwem, czym
jest wówczas prawda?
Kto jest pełen uczuć, które nim
targają,
A kto pustą skorupą zimnego
czerepu?"
Andrzej Sapkowski
~Trzy dni
później, posiadłość Uchiha, Konoha
Została skutecznie wybudzona ze snu. Powoli dźwignęła się na łokciach,
rozglądając się po pomieszczeniu skąpanym w ciemnościach. Chwilę zajęło jej
całkowite odegnanie snu, który mile łechtał jej umysł. Z niedowierzaniem
odkryła, że uporczywym dźwiękiem, który tak ją irytował był płacz.
Zerwała się z łóżka, ignorując ostry ból w podbrzuszu. Dobiegła do
kołyski z niedowierzaniem, wpatrując się wielkimi oczami w niemowlę. Mała
pyzata buzia wykrzywiona była przez płacz, jednak czarne oczy dziewczynki
natychmiast skierowały się na matkę. Dziecko wyciągnęło rączki w kierunku
Sakury, a ta w pierwszym odruchu cofnęła się zlękniona. Szybko jednak
zreflektowała się, biorąc córkę w ramiona. Zabrakło jej tchu, a kolana ugięły
się pod nią, przez co wylądowała na tyłku. Kość ogonowa mocno obiła się o
podłogę, jednak kobieta całkowicie nie zwracała na to uwagi. Chłonęła obecność
dziecka, czule tuląc je do piersi. Ciepło tego małego ciałka przedostawało się
do serca Sakury i odpędzało od niej mrok, który gromadził się w jej duszy od
dnia porodu.
Poczuła bezgraniczne szczęście a wielki kamień z hukiem spadł jej z
serca. Drobne dłonie dziecka zacisnęły się na jej nocnej koszuli, a łzy radości
obficie płynęły po zaróżowionych policzkach Sakury. Kobieta powoli dźwignęła
się na nogi, kierując się w stronę małżeńskiego łoża. Położyła dziecko na
satynowej pościeli z niedowierzeniem przypatrując się powolnym ruchom
dziewczynki. Na chwilę odwróciła się, chcąc sięgnąć po szklankę wody, stojącą
na szafce nocnej. W tej samej chwili poczuła nagły niepokój.
Gwałtownie przeniosła swoje spojrzenie i zamarła, widząc te oczy.
Karmazynowa czerwień sharingana błyszczała wyraźnie w ciemnościach a
złowieszczość owego spojrzenia uderzyła w Sakure zbyt mocno. Kobieta cofnęła
się o kilka kroków, straciła równowagę i ponownie runęła na podłogę. Całą
wieczność wpatrywała się w tęczówki należące do Uchihów, a tętno przyspieszyło
jej niczym stado galopujących koni.
Próbowała się pozbierać, próbowała wstać i ratować dziecko, jednak te
oczy skutecznie przytwierdziły ją do podłogi.
Jej
córka wykrzywiła twarz w iście złowieszczy sposób, a sharingan zdawał się
zamigotać na ten gest. Niemowlęca buzia dziwnie kontrastowała z tak
przerażającymi tęczówkami. Dziecko pełzło w stronę Sakury, a jego długie szpony
nieprzyjemnie szurały po panelach.
Ostatnie co zapamiętała to szereg szpiczastych zębów, których ostrość
poczuła w okolicy piersi. Nadszedł wielki przypływ bólu, gdy jej własna córka
odgryzła kawałek mięsa, żując go głośno. Chciała krzyknąć, zrzucić dziecko,
wykonać najmniejszy ruch, ale...
~W tym
samym czasie, siedziba ANBU, Konoha
Kakashi tonął w dokumentach oraz
listach od sojuszniczych i neutralnych Wiosek. Nieoficjalnie zajmował się nadal
sprawą starszej Shiroyamy a jego wytrwałość budziła podziw u wszystkich. Każdy
odpuścił, większość ludzi uznała czerwonowłosą za zdrajczynie i najchętniej
sami odegraliby rolę kata. Hatake jednak należał do gruby osób pewnych swojego
zdania, ufał swojej intuicji i był diabelsko uparty. Swojego czasu śmiano się z
niego, wołano "Głową muru nie przebijesz" ale on uśmiechał się
jedynie pod maską, całkowicie ignorując prześmiewcze głosy. Hatake Kakashi nie
cofał obietnic, nigdy.
Przeczesał palcami włosy, strosząc je
jeszcze bardziej. List bez jakiegokolwiek oznaczenia zwrócił nagle jego uwagę.
Wziął go w dłonie, chwilę uważnie mu się przeglądając, po czym z jego rąk
popłynęła niebieska poświata. Zwój natychmiast zareagował na chakre Hatake, a
czarne pięknie wykaligrafowane znaki pojawiły się na papierze.
U.
nadal przebywa w zamknięciu, nie mogę się z nią skontaktować osobiście. Rada
Wioski dowiedziała się o romansie, T. zasugerowała im, że U. mogła mną
manipulować. Żądają wykonania egzekucji w czasie nie dłuższym niż cztery
miesiące.
Mamy
mało czasu, jesteśmy na straconej pozycji.
Wszystko w Twoich rękach.
G.
Kakashi westchnął naprawdę głęboko i
pierwszy raz od trzech lat poczuł, że sprawa była przegrana. Zacisnął jednak
mocno dłonie, wyciągając z kieszeni list, który dostał tydzień temu.
Szanowany klan spiskuje. Urumi wiedziała za dużo. Była idealną przynętą
do wywołania wojny. Będą grać na uczuciach Kazekage. Już gracie pod ich
dyktando.
Uważaj na Cień Ognia.
Odpowiedzi
szukaj pod znakiem Wachlarza.
Wystrzegaj się karmazynowej czerwieni.
M.
Nie miał pojęcia kim był M, ta postać
dała znać o sobie tylko raz. Od tygodnia zawzięcie szukał jej śladu, analizował
list kawałek po kawałku, kontaktował się nawet z grafologiem. Hinata, którą
fachu uczyła sama Urumi, stwierdziła, że pismo było charakterystyczne dla osób
pochodzących z bogatego rodu. Najwyższej jakości papier listowny oraz drogi
atrament potwierdzał to. Pewne pociągnięcia pędzla, wielkość liter świadczyły o
tym, że osoba miała stałą pozycję społeczną i była pewna siebie. Hinata
stwierdziła dodatkowo, że na pewno był to mężczyzna w średnim wieku.
Kakashi wstał, chowając listy. W
ekspresowym tempie pozbierał resztę dokumentów, specjalnie pakując je do sejfu
zabezpieczonego jego chakrą. Nim zdążyło minąć pół minuty, wyszedł ze swojego
biura, nawet się nie oglądając.
Jego myśli ciągle krążyły wokół spisku,
powodując przewlekłe zmęczenie. Miejscami słaniał się na nogach, oczy miał
podkrążone a trzydniowy zarost nieprzyjemnie drapał o maskę. Włosy miał zawsze
w nieładzie, a mieszkanie przedstawiało idealnie definicje chaosu. Codziennie
obiecywał sobie, że się wyśpi, że posprząta, zrobi pranie oraz wyprasuje ubrania.
Przecież Kapitan Jednostki ANBU powinien
jakoś się prezentować. Tymczasem po powrocie do domu zasypiał na kanapie i
budził się po dwóch godzinach, męczony koszmarami. A później wracał do swojej
nieoficjalnej sprawy.
Oczywiście sprawą Urumi zajmował się
między misjami ANBU. Hokage przydzielił mu na zastępstwo Obito z klanu Uchiha i
Kakashi był niemal pewny, że był to szpieg. Była to kolejna sprawa, przez którą
nie mógł spać. Męczyło go ciągłe udawanie. Od ponad trzech lat unikał
rodzeństwa Shiroyama, zwłaszcza Ayane, która posiadała niewątpliwą umiejętność czytania
w myślach. Kakashi nie wiedział jakim cudem utrzymali sytuacje Urumi w
tajemnicy przed jej siostrą, chociaż chciał aby wszystko się wydało.
Przynajmniej miałby święty spokój w tym aspekcie.
Teraz musiał jednak skupić się na
sprawie Urumi. Potrzebował jakiegoś przełomowego odkrycia, czegoś co pozwoli mu
przynajmniej przeciągnąć termin egzekucji. Skoro sprawa romansu wyszła na jaw,
interwencja Gaary w niczym nie pomoże a jedynie pogorszy i tak już złą
sytuacje.
Zacisnął pięści a ciśnienie krwi
odrobinę się podniosło. Jeżeli nie nadejdzie przełom to za cztery miesiące
głowa Urumi potoczy się po sali egzekucyjnej w Sunie. Zakładając, że tajemniczy
adresat miał rację, to kobieta zabierze do grobu jakieś cholernie istotne
informacje.
Zamyślił się zbyt intensywnie, a
zdziwienie w jego oczach zapłonęło jasnym ogniem, gdy cholernie mocno oberwał w
twarz. Zatoczył się do tyłu, cudem łapiąc równowagę. Ledwo otrząsnął się z
szoku, gdy jego oprawca zaatakował raz jeszcze.
Hatake nie zamierzał być chłopcem do
bicia, mimo zmęczenia sprawnie zablokował cios i jednym ruchem powalił
przeciwnika na ziemię. Usłyszał wściekły syk bólu, gdy wykręcił mocno ręce
swojego oprawcy.
- Puszczaj. - Usłyszał
damski głos, który natychmiast rozpoznał. Ayane wyrwała się, natychmiast
wstając. Doskoczyła do Kakashiego jednym susem i mocno złapała go za poły
płaszcza, gardłowo warcząc.
- O co ci chodzi
kobieto? - zapytał irytująco spokojnie, marszcząc delikatnie czoło. Ayane
wydała z siebie jakiś dziwny, wściekły dźwięk.
- O co chodzi z
egzekucją Urumi?! - krzyknęła, mocniej zaciskając pięści na materiale jego
płaszcza, szarpnęła nim nad wyraz silnie. Spokój Hatake budził w niej tak
wielki gniew, że aż zapłonęły jej oczy.
Kakashi westchnął naprawdę głęboko,
spojrzał na dziewczynę zmęczonym spojrzeniem, po czym mocno chwycił ją za
nadgarstek. Zanim Ayane zdążyła się zorientować, Kakashi wykonał pieczęcie i w
oka mgnieniu znaleźli się w jego biurze, które mieściło się w głównej siedzibie
ANBU.
Ayane ponownie chciała zacząć krzyczeć,
jednak spojrzenie jakim obdarzył ją Hatake, skutecznie ją uciszyło. Kakashi
mimo zmęczenia, potrafił nadal wzbudzać szacunek i tylko dlatego Ayane
postanowiła go posłuchać.
Szarowłosy jednak nie odezwał się
słowem, wyciągnął z sejfu akta sprawy Urumi i rzucił je zdezorientowanej Ayane.
Zapadła długa, dziwnego rodzaju cisza. Kobieta zatopiona w lekturze mocno
zaciskała palce na kartkach, a dłonie drżały jej z każdym przeczytanym słowem.
Nagle wstała, rzuciła teczkę z hukiem na podłogę, spoliczkowała Hatake, po czym
wybiegła z pomieszczenia.
- Kobiety - mruknął
pod nosem, zbierając rozrzucone papiery.
~Następny
dzień, poranek, Komenda Policji, Konoha
Sasuke przeglądał właśnie raporty w swoim
biurze. Jakieś dwa lata temu awansował, zyskując posadę komendanta, co
oznaczało, że jego jedynym zwierzchnikiem był ojciec. Czasami jeszcze kłócił
się z Fugaku, ale coraz częściej dostrzegał prawdę w jego słowach. Rada Klanu
otworzyła mu szeroko oczy, za co był wdzięczny.
Przerzucił kolejną stronnicę, gdy ktoś
zakłócił jego osobistą przestrzeń, jawiąc się za jego plecami. Sasuke jednak westchnął
tylko głęboko.
Odkąd Itachi wyprowadził się z
rodzinnej posiadłości, zaczęło się istne piekło. Matka jęczała, nieustannie
winiąc za wszystko męża. Fugaku zaś jasno twierdził, że jednego posiadał syna,
całkowicie wydziedziczając Itachiego. Tajemnicą jednak wielką była przyczyna
tej kłótni i od żadnego z nich wyciągnąć się słowa na ten temat nie dało.
Jednocześnie Itachi stał się nagle
idealną definicją starszego opiekuńczego brata. Zjawiał się zawsze, gdy Sasuke
"potrzebował" braterskiej reprymendy i "życiowej rady".
Stał się wszą, która gryzła go za uchem, taką, której chciałoby się pozbyć raz
na zawsze.
- Masz pięć minut i
ani sekundy dłużej - warknął mąż Sakury, nawet nie zerkając na brata. Itachi
prychnął rozbawiony, wygodnie rozsiadając się na fotelu przed biurkiem i
spoglądając na młodszego z wyraźną kpiną.
Zapadła ciężka wyczekująca cisza, w
której bracia mierzyli się zdecydowanym spojrzeniem, była to poniekąd próba
sił. Tego rodzaju walka była bezsensowna, zwłaszcza, że zawsze odpuszczał ten
sam.
- Mów - warknął
poirytowany Sasuke, który w porównaniu do brata, był strasznie niecierpliwy.
- Powiedz mi, co ty
najlepszego odwalasz? Przez osiem miesięcy chodziłeś przeszczęśliwy, chwaląc
się wszem i wobec, że Wielki Sasuke Uchiha będzie ojcem, a teraz własną żonę
zostawiasz na pastwę losu? Poza tym, gdzie do jasnej cholery, jest twoja córka?
- ton Itachiego był spokojny, jednak Sasuke wyczuł w nim tłumioną złość. Długo
nie odpowiadał, oparł łokcie na blacie biurka, a dłońmi chwycił swoją głowę,
przymknął powieki.
- To nie jest dla mnie
łatwe, zrozum - wyszeptał cicho, a zdziwiony Itachi uniósł wysoko brew. - Ech... Chodź za mną - dodał jedynie, powolnym
ruchem wstając z wygodnego fotela. Itachi nie zamierzał z nim dyskutować,
zwłaszcza, że wyraz twarzy Sasuke uległ dość dziwnej zmianie.
Chłód kwietniowego poranka uderzył w
nich, gdy przechadzali się uliczkami Konohy. Wioska dopiero budziła się do
życia, większość sklepów była jeszcze zamknięta, tylko nieliczni handlarze
rozstawiali kramy. Itachi uwielbiał taką Konoha, śpiącą, cichą oraz pustą,
dopiero wtedy potrafił zauważyć jej niezmącone piękno, delektował się
krajobrazami oraz specyficznie czystym powietrzem.
Jednak teraz skupiał się na bracie, pod
jego koszulą malowały się spięte mięśnie i mocno ściągnięte łopatki. W
przypadku Sasuke świadczyło to o czystej irytacji. Itachi uwielbiał doprowadzać
go do takiego stanu, był jednym z nielicznych, którzy potrafili wzbudzić w nim takie
emocje. Pamiętał jak uczyła go tego Urumi, z która zapoznał się na wspólnej
misji. Fascynowały go jej umiejętności, a jeszcze bardziej fakt, że kobieta nie
uważała ich za przekleństwo, wręcz odwrotnie: była ich w pełni świadoma i
perfidnie je wykorzystywała.
Mimo wrodzonych umiejętności miała też
wielką wiedzę na temat emocji. Często kombinowała jak wzbudzić jakieś uczucie
bez ingerowania w to swojej mocy i właśnie dzięki niej Itachi stał się dobrym
manipulatorem oraz obserwatorem. Razem z Kakashim stanowili dobrze dobrany
team, zwłaszcza do alkoholu.
Otrząsnął się, odrzucając w głąb umysłu
informacje o egzekucji Shiroyamy, zwłaszcza, że plan awaryjny od dawna siedział
w jego głowie. Uchiha Itachi zawsze był trzy kroki przed przeciwnikiem i miał
taktykę na każdy możliwy scenariusz.
Zmarszczył czoło, widząc szyld z
pięknie wygrawerowanym napisem, jednak w ogóle nie dał po sobie poznać
zdziwienia. Wszedł za Sasuke, który przywitał się z właścicielem i wdał się z
nim w jakąś cichą rozmowę. Starszy mężczyzna skinął głową, wskazał im drzwi, po
czym poinformował, że zjawi się za chwilę.
Pierwsze na co zwrócił uwagę po
otwarciu drzwi, to przejmujące zimno, które po chwili przedzierało się aż do
kości. Było ono natury tych nagłych i ostrych, wywołujących ból. Nie lubił
skrajnych zmian temperatur, dlatego wywrócił oczami. Jednak po zobaczeniu
umeblowania, głęboko się zamyślił. Spodziewał się takiego obrotu sytuacji, ale
mimo wszystko był to dla niego najmniej prawdopodobny scenariusz.
Sasuke stanął wyczekująco w połowie
pomieszczenia, a gdy Itachi dotarł do niego, otworzył jedną z lodówek. Buchnęła
z niej chmura zimna, a gdy mąż Sakury wysunął leżankę do końca i odkrył
płachtę, Itachi przymknął powieki.
Malutkie ciało nowonarodzonego dziecka
rozciągnięte było na prześcieradle. Sine paluszki oraz usta nadawały dziecku
tragicznego wyglądu. Itachi musiał przyznać, że widok takiej kruszynki,
zabranej przez śmierć, poruszyłby każdego.
Sasuke uśmiechnął się blado, dłonią
delikatnie głaszcząc dziecięcy policzek. Na chwilę zapadł w dziwną
konsternację, wpatrując się w twarz noworodka.
- Na początku byłem
zły, że nie urodziła mi syna - zaczął młodszy Uchiha, ściszając głos. - Jednak
gdy ochłonąłem, gdy po raz pierwszy wziąłem Małą na ręce, byłem szczęśliwy.
Wiesz co, bracie? - Sasuke zerknął na Itachiego, a smutek w jego oczach był
idealnie widoczny. - To chyba nazywa się "bezwarunkową miłością
ojcowską", bo gdy pierwszy szok minął, pokochałem to dziecko i zapragnąłem
chronić ją przed całym złem tego świata. Dwie godziny później, na moich oczach
dziecko zaczęło się dusić - Sasuke przerwał, a kapitan ANBU mógł przysiąc, że
oczy brata były dziwnie zeszklone. - Medyk przybył dość szybko, bo dosłownie
pięć minut wcześniej wyszedł od Sakury - kontynuował. W tym samym momencie do
pomieszczenia wszedł właściciel zakładu pogrzebowego, podał Sasuke plik kartek,
skłonił się i bez słowa opuścił pomieszczenie. Mąż Sakury pobieżnie spojrzał na
dokumenty, zanim podał je Itachiemu. - Jednak mimo tak szybkiej reakcji... -
urwał, nie potrafiąc dokończyć zdania. – Dzisiaj wieczorem ma odbyć się pogrzeb
– dodał ciszej.
Zawitała cisza, Sasuke nie mogąc
spoglądać już na ciało martwej córki, zamknął lodówkę. Skinieniem głowy wskazał
drzwi, dając do zrozumienia bratu, że mają stąd wyjść. Itachi nie miał zamiaru
protestować, ciągle wczytany w akt zgonu oraz opis sekcji zwłok skierował się
za Sasuke. Zdążył skostnieć, zimno kostnicy było tak ostre i specyficzne, że
kapitan ANBU czuł się jakby miał zamarznąć żywcem. Odczuł ulgę, gdy znalazł się
w recepcji zakładu pogrzebowego.
Oddał dokumenty właścicielowi, głęboko
wszystko analizując. Nie miał podstaw do oskarżenia Sasuke o kłamstwo.
- Jeszcze jedna
kwestia - zaczął nagle Itachi, zatrzymując brata w pół kroku. Sasuke odwrócił
się, zerkając na niego z uniesioną brwią.
- Nie możesz
pozostawić Sakury samej sobie, ona przeżywa wszystko mocniej - wyjaśnił kapitan
ANBU, na co mąż Sakury westchnął głęboko i obiecał zająć się żoną. Itachi
jeszcze chwilę wpatrywał się przeszywająco w brata, po czym jego ciało zaczęło
zmieniać się w kruki.
~Wieczór,
posiadłość Uchiha, Konoha
Nad Konohę nadciągała wielka płachta
nocy, niosąca ze sobą chłód kwietniowego wieczoru. Porywisty wiatr targał
koronami drzew, wyjąc przeraźliwie. Pogoda za nic nie przypominała tej sprzed
paru godzin, która obiecująco mamiła słonecznymi promieniami. Nadchodziła ta z
nocy, która wprowadzała lekki niepokój, zwiastując silne opady deszczu. W
powietrzu unosił się charakterystyczny zapach oraz duchota.
Sakura oddychała spazmatycznie, niemal
krztusząc się łzami. Mocno zaciskała palce na grubym kocu, a jej szeroko
otworzone oczy wpatrywały się tępo w ścianę. Była nie tyle co przerażona, co
skołowana. Doskonale pamiętała twarzyczkę swojej córki oraz jej czerwone
ślepia. Pragnęła zepchnąć ten sen w najdalsze odmęty pamięci, jednak uporczywie
do niej wracał, za każdym razem katując ją coraz silniej.
Przeniosła puste spojrzenie na bruneta,
który wtargnął do jej sypialni. Chciała zapytać co tutaj robił i czego od niej
oczekiwał, jednak jego pogardliwy wzrok skutecznie przybił ją do łóżka. Nie
poznawała siebie, przecież w normalnych warunkach stanęłaby z nim twarzą w
twarz, nie dając za wygraną.
Jednak to nie były normalne warunki, a
Sakura nie była w tej chwili dumną Kapitan Jednostki ANBU. Była matką, której
odebrano dziecko i podświadomie czuła, że ich bluźniercze słowa są jedynie
jawnym kłamstwem.
Brunet podszedł do niej pewnym krokiem,
ani na chwilę nie spuszczając z niej pogardliwego spojrzenia. W jego oczach
wyczytała złowrogość intencji, jednak nie potrafiła ruszyć się ani o milimetr.
Nim zdała sobie sprawę z tego co przyszpiliło ją do łóżka, było już za późno.
Czerwień sharingana zabłysła złowrogo,
a Sakura poczuła jak na jej czole skrapla się pot. Chciała otrzeć twarz, jednak
nadal nie mogła wykonać nawet najmniejszego ruchu. Uchiha twardo utrzymywał z
nią kontakt wzrokowy, a kobieta miała wrażenie jakby wdzierał się w najgłębsze
zakamarki jej umysłu. Nagle poczuła przeszywający ból w okolicy skroni oraz
potylicy, a krzyk odbił się echem od jasnych ścian. Nim zamknęła powieki,
zarejestrowała ironiczny uśmieszek Fugaku. A dumny wyraz jego twarzy na długo
miał zapaść jej w pamięci.
~W tym
samym czasie, park, Suna
Wioska Piasku skąpana w blasku
zachodzącego słońca prezentowała się nad wyraz spokojnie. Kilka par
przechadzało się parkowymi ścieżkami, chłonąc wiszący w powietrzu romantyzm.
Każdemu mieszkańcowi przypadł do gustu park, stworzony zaledwie dwa lata temu.
Sekret jego utrzymania w tych pustynnych warunkach znało zaledwie kilka osób.
Gaara lubił przebywać w tym parku,
zawsze siadał nad niewielkim stawem a zza koron drzew miał idealny widok na
Arenę. Stadion wielkościowo był mniejszy niż ten konoszański, jednak jego
architektura wzbudzała podziw.
Przymknął powieki, przypominając sobie
egzamin na chuninów sprzed kilku lat.
Nienawidził wszelkich imprez masowych i gdy tylko pierwsza fala
"turystów" zalała Wioskę Piasku, starał się nigdzie nie wychodzić.
Obserwował ich zza szyby swojego gabinetu, wydając rozkazy swoim ludziom. Miał
pojawić się tylko na oficjalnym rozpoczęciu oraz na ostatnim etapie egzaminu.
Nieocenioną pomocą był Shikamaru z Liścia, który był wyśmienitym strategiem.
Poza tym Gaara musiał przyznać, że z Narą dogadywał się świetnie, niezależnie
od tego, czy rozmawiali przy butelce sake czy przy kubku kawy.
Godzinę temu dostał potwierdzenie, że wszystko zostało dopięte na
ostatni guzik, więc mógł przynajmniej w tym aspekcie odetchnąć z ulgą.
Gaara ze znudzeniem wpatrywał się w dwójkę geninów, których umiejętności
były na poziomie przeciętnych. Największe gwiazdy miały dopiero zabłysnąć,
dlatego entuzjazm tłumu nie słabł.
-
Kapitanie, chłopak z Mgły... coś się z nim dzieje. - Kobiecy głos zabrzmiał w
bezprzewodowej słuchawce. Gaara uparł się, że musiał mieć wgląd do wszelkich
rozmów Jednostek, aby w razie jakiegokolwiek zagrożenia mógł odpowiednio
zareagować. Zmarszczył więc brwi, przysłuchując się konwersacji ochraniających
egzamin ANBU.
- Co masz
na myśli Ayane? - Kazekage rozpoznał głos Krwawego Kakashiego z Wioski Liścia.
- Pierwszy raz się z tym spotykam - zaczęła
dziewczyna. - Słyszę konwersację dwóch osób w jego myślach, nie wiem jak
bardziej to sprecyzować. Jego chakra też zaczyna się zmieniać.
- Urumi, jak ty to odczuwasz?
- Potrafię tylko wyczuć rosnącą w nim agresję
mieszającą się ze strachem. Publika zaczyna się go bać. - Do konwersacji
dołączył kolejny kobiecy głos. Gaara wzrokiem odszukał Kakashiego, który
właśnie w tym momencie zrzucał biały płaszcz kapitana, w ślad za nim poszło
czterech innych shinobi, zapewne należących do oddziału szarowłosego.
- Co to może oznaczać? - odezwała się dziewczyna
imieniem Ayane.
- Albo chłopak ma zaawansowaną schizofrenie albo...
- wypowiedź jakiegoś chłopaka przerwał Hatake.
- To Jinchuuriki. - Gaara przeniósł wzrok na
jednego z geninów. Dłuższą chwilę przypatrywał się chłopcu, obserwująca jak
jego ciało zaczyna się deformować. - Słuchajcie mnie uważnie, Urumi uspokoisz
go...
- Nie - zaprzeczyła tak twardo, że aż Kakashi
zerknął w jej stronę. - Nie jestem poskramiaczem demonów, moje umiejętności nie
działają na Jinchuuriki.
- Okay, zmiana taktyki - Kakashi po chwili ciszy odezwał
się rozkazująco. - Urumi, będziesz w stanie uspokoić publikę?
- Sądzę, że tak. Mogę nieco odwrócić działanie
moich umiejętności, aby działy jak te z rodzaju kontroli tłumu. Jednak będę
musiała znaleźć się na samym środku stadionu.
- Nie ma problemu. Neji zajmie się odwróceniem
jego uwagi, ja założę mu naszyjnik Pierwszego, wtedy wkroczy Yamato. Urumi w
tym czasie zajmie się uspokajaniem tłumu, a Ayane na bieżąco będzie monitorować
myśli chłopaka. Jeżeli wszystko się uda, egzamin będzie mógł być kontynuowany.
Do działa!
Gaara z ciekawością przyglądał się działaniom jednostki ANBU. Najpierw
na arenę wskoczył brązowowłosy z klanu Hyuuga, którego jutsu były tak
charakterystyczne, że o pomyłce nie było mowy. Szybko dołączył do niego Krwawy
Kakashi, a zaraz za nim na środek
teleportowała się czerwonowłosa kobieta. Reakcja tłumu była natychmiastowa,
Kazekage słyszał to poruszanie oraz strach w głosach publiki. Wtargnięcie na
arenę ANBU nigdy nie zwiastowało nic dobrego.
- Dadzą sobie radę - odezwała się niespodziewanie
Tsunade, która z uśmiechem na ustach obserwowała poczynania swoich ninja.
Czerwonowłosa kobieta usiadła po turecku na samym środku boiska,
wcześniej rozrysowując tajemnicze znaki na ziemi. Złożyła kilka pieczęci, zupełnie
niepodobnych do tych standardowych i zamknęła oczy. W pierwszej chwili Kazekage
miał wrażenie, że zupełnie nic się nie działo, jednak nagłe umilknięcie tłumu
jasno dało mu do zrozumienia, że się mylił.
Neji
idealnie zajmował się chłopakiem, ani na chwilę nie dając mu wytchnienia od
ataków. Szybkość techniki klanu Hyuuga wzbudzała niemy zachwyt. Ayane ciągle
przekazywała oddziałowi myśli chłopaka, co skutecznie pomagało w doborze
strategii.
Kakashi wyczekał odpowiednią chwilę, złożył kilka pieczęci i cały pokrył
się milionem małych niebieskich wyładowań elektrycznych. Już miał założyć
medalion na szyi genina, gdy ten odwrócił się w ekspresowym tempie,
wyprowadzając sprawny cios. Hatake jednak nie cofnął się, uśmiechając się
ironicznie pod maską, obserwował jak błyskawice unieruchamiają dłoń chłopca.
Nim ten zdążył się zorientować, naszyjnik Pierwszego dumnie zawisnął na jego
szyi.
Reakcja Yamato była natychmiastowa, pojawił się sekundę po spełnieniu
zadania Kakashiego, przystępując do pieczętowania.
Gdyby nie szybka reakcja oddziału
Kakashiego, egzamin nie dobiegłby końca. Jednak nie dość, że Jinchuuriki został
ujarzmiony, to publiczność została na swoich miejscach. Shikamaru szybko
obrócił całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, przekazując prowadzącemu
kilka informacji. I tak właśnie wyczyny oddziału stały się specjalnie
zaplanowanym pokazem, za który otrzymali gromkie brawa od publiki.
Prawdę znało tylko kilka osób.
I między innymi dlatego, że Liść
niejednokrotnie pomógł Sunie, Gaara nie mógł pozwolić na zerwanie sojuszu.
~Cztery
dni później, dzielnica Uchiha, Konoha
Nie łatwo było zirytować Hatake
Kakashiego, jednak miał on wrażenie, że pewien klan zaczął specjalizować się w
tej dziedzinie. Próbował właśnie dobić się do drzwi posiadłości, jednak
zupełnie nikt nie raczył ruszyć swojego tyłka, mimo że wyczuwał doskonale
czyjąś obecność.
Już miał odwrócić się na pięcie i
ruszyć na poszukiwania Itachiego, gdy drzwi domostwa leciutko się uchyliły.
Hatake zmarszczył brwi, gdy zauważył różowowłosą kobietę, która spoglądała na
niego matowymi oczyma.
- Kakashi-san...? -
zapytała cicho Sakura, a Hatake zawiesił się, uważnie lustrując ciało kobiety.
Wychudzona, o bladej cerze, podkrążonych oczach i byle jak spiętych włosach za
nic nie przypominała mu Sakury, którą widział jeszcze rok temu.
- Coś się stało? -
zapytała, wyrywając go z myśli. Szarowłosy zmarszczył brwi i dopiero teraz
zauważył, że kobieta słaniała się na nogach.
- Dobrze się czujesz?
- odpowiedział pytaniem na pytanie, marszcząc brwi. Gdy Sakura zachwiała się,
przytrzymał ją i wszedł w głąb pomieszczenia.
Idealnie pamiętał rozkład rodzinnego
domu Itachiego, dlatego od razu skierował się w stronę salonu, cały czas
przytrzymując kobietę ramieniem. Słyszał plotki mówiące o tym, że kobieta
zamordowała swoje nowonarodzone dziecko, ale jakoś nie potrafił w to uwierzyć.
Przez dwa lata spędzał z Itachi i z nią sporo czasu, więc zdążył poznać ją na
tyle, aby wiedzieć, że takie zachowanie całkowicie do niej nie pasowało.
Pomógł jej usiąść na kanapie, po
czym sam skierował się w stronę kuchni. Szybko uwinął się z
zaparzeniem herbaty i gdy tylko zaniósł kubki do salonu, usiadł obok kobiety.
- Jadłaś coś dzisiaj?
- zapytał, wybijając tym samym żonę Sasuke z tropu. Spojrzała na Kakashiego
zdziwiona, jednak w ogóle się nie odezwała.
- Przysłał mnie Itachi
- zaczął Hatake, kierując się w stronę kuchni. - Chciał, abym sprawdził jak się
czujesz, bo sam musiał wyruszyć na misję! Najwyraźniej podejrzewał, że coś jest
nie tak! - uniósł głos, aby kobieta mogła go usłyszeć. Bez skrępowania otworzył
lodówkę i w pierwszym odruchu zamarł. - Sakura... - zaczął zdziwionym tonem,
wchodząc do salonu. - Dlaczego lodówka jest pusta?
Zapadła cisza, a kobieta opuściła
głowę, wpatrując się we własne dłonie zaciśnięte na kocu. Zanim się odezwała,
wzięła kilka głębszych wdechów.
- Nie widziałam mojego
męża od kilku dni... - mówiła tak cicho, że Kakashi musiał skupić się na każdym
słowie. - Tak samo jak moich teściów... Chciałam wyjść po zakupy, ale... ledwo
jestem w stanie przejść dystans z sypialni do łazienki. Nie wiem co się ze mną
dzieje, ale sama nie jestem w stanie nic zrobić. Nie wiem co się ze mną dzieje…
Nie wiem ile dni minęło od porodu… Ja… Czuję, że coś jest ze mną nie tak.
Kakashi stał jak wmurowany, wpatrując
się w kobietę niedowierzającym wzrokiem. Nie potrafił zrozumieć jak można zostawić
kobietę podczas połogu na pastwę własnego losu. Widać było, że dziewczyna od
dobrych kilku dni prawie nie jadła i Hatake pewny był, że była strasznie
odwodniona.
- Zaraz wrócę -
oznajmił, szybko się teleportując.
Sakura zacisnęła mocno powoli, czując
że nie była w stanie nawet siedzieć. Jednakowe dni przelatywały jej się przez
palce. Prawie nic nie rozumiała, a pustka panująca w posiadłości doprowadzała
ją do szału. Dzisiejsze pukanie do drzwi objawiło jej się jako zbawienie.
Wprawdzie myślała, że to Itachi... Ale wiedziała, że Kakashi przekaże mu
wszystko, co dzisiaj zobaczył. Dlatego miała nadzieję, że w końcu wszystko
jakoś się ułoży.
Nie wiedziała ile minęło czasu, gdy
wrócił Kakashi. Uchyliła lekko powieki, widząc jak szarowłosy wchodził do
kuchni z siatkami pełnymi zakupów, chciała zaprotestować, ale dziwne spojrzenie
jakie jej posłał sprawiło, że zamilkła.
Chwilę później wkroczył do salonu z
miską parującego ramen, a gdy tylko zapach dotarł do jej nozdrzy, głośno
zaburczało jej w brzuchu. Miała wrażenie, że mężczyzna posłał jej spod maski
rozbawiony uśmiech. Pomógł jej usiąść, po czym podał posiłek a sam zabrał się
za rozpalanie ognia w kominku.
- Nie dam już rady... - jęknęła niczym
dziecko, gdy Kakashi twardym tonem rozkazał jej zjeść do końca. Właśnie
skończył rozpalać ogień i teraz oboje delektowali się przyjemnym ciepłem. Kątem
oka cały czas przypatrywał się kobiecie i zauważył, że gdy tylko napełniła
żołądek, od razu nieco poprawił jej się humor. Ucieszył go ten widok, chociaż
nadal był wściekły, że zostawiono ją tutaj całkiem samą.
- Jedz, bo nie
dostaniesz deseru - przekomarzał się z nią, chcąc odwrócić uwagę kobiety od jej
beznadziejnego stanu.
Pierwsza! :D Ej, co Fugaku zrobił Sakurze? Gdzie jest Sasuke? Co z Urumi? Rozdział świetny, ale tyle pytań...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTaki właśnie był cel tego rozdziału :3
Okej, no, to teraz ja XD
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem nie udało mi się dokończyć tego rozdziału, więc zrobiłam to w szkole na przerwach. A to się kończy streszczaniem koleżance po czym i tak mówię w połowie: ,, Nie ważne, i tak nie zrozumiesz'' i gadaniem do telefonu tekstów typu: ,,Czemu wszyscy Uchiha to dupki?'' ,,Nie, nie, nieeee!'' ,, Zabili dziecko, co za ... '' (co z tego, że samo umało?) I jak juz jestesmy przey dziecku to... powiedz, że taki byl zamysł od samego początku, że nie zrobiłaś tego dla własnego kaprysu, że nie jesteś wcale taka ZUA ....
Ale rozdział bardzo dobry i tak jak wyżej ,,tyle pytań''.
Omamomamomamo! Ale mnie jara Kakashi i Itachi razem w jednym opowiadaniu <33333333333 To tak piękne, że az nie mozliwe. TYLKO TEGO NIE SCHRZAŃ, BO CIĘ ZNAJDĘ..I ...I COŚ ZROBIĘ W KAŻDYM RAZIE. XD
Więc Myszo: weny, duuuuużo czasu na pisanie (sobie też chciałabym tego życzyć xd) i weny i pomysłów i jeszcze raz czasu!
Pozdrawiam ;3
Hahaha :)
UsuńKażdy etap opowiadania szczegółowo jest analizowany, więc nie zabiłam córki Sakury "bo mi się tak podoba" lub "bo mam taki kaprys" XD
Nie wszyscy Uchiha to dupki! Itachi nie jest dupkiem <3
Zresztą Kakashi, Itachi i Gaara to moja święta trójca <3
Z czasem na pisanie jest kiepsko, praca tak bardzo </3 ale zawsze staram się znaleźć chwilę na pisanie.
Dziękuję za motywujący komentarz :*
PS: znaleźć mnie możesz - wtedy zapraszam na kawę/herbatę :D XD
UsuńPozdrawiam ^ ^
Hehe cuddooo !
OdpowiedzUsuńItachi i Hatake to moje top 1 postacie :3 :x
Razem są na pierwszym miejscu :3
Pisz szybciutko !!!
Arrr ten słodziutki Kakashi <33
Kiedy next ?! :D
Wież lub nie ale gdy to czytałam miałam banana n twarzy ;D
I nie tylko czytając po każdej notce cały dzionek chodzę w wspaniałym nastroju ;D Smile od ucha , do ucha ;D :3
Pisz !! :###
Także zastanawia mnie głównie - Co to za akcja z Fugaku ?!
Co on jej zrobił ?! Gdzie Sasuke ?! Miał się nią zająć ! Obiecał ! :c I gdzie żona Fugaku ?! Myślałam , że lubi Sakurę ... O.o
Czo ja tu paczę ?!
Co z tymi Uchiha (prócz Obito , Itachi i Madara - lovciam ich <3 :D ) jest nie tak ?!
PS. Sorry za błędy , bo na pewno były jako takie. :#
Weeeny !! :* :v
A ja chce więcej Kakashiego :D Weszłam tutaj bo zobaczyłam ze w linku jest imię Kakashi wiec pomyślałam ze to o nim , a tu więcej jest Sazuke niż jego haha :D Czekam na next , pisz szybko :P
OdpowiedzUsuńBanan :)
Spokojnie! To opowiadanie jak najbardziej jest o Kakashi'm, jednak pierwsze rozdziały są wprowadzeniem do historii ^ ^ Juz od Piątki wszystko zacznie nabierać odpowiedniego tempa :)
UsuńA kiedy bedzie next rozdzial :D ??
UsuńTo jest naprawdę trudne pytanie ^ ^""
Usuńhahaha okej , ale nie daj nam czekać w nieskończoność :D
OdpowiedzUsuń